Zapewne szokujący wyda ci się dzisiejszy wpis o jedzeniu bez sztućców i to na dodatek w dziale o zdrowiu. Pewnie myślisz: “co ma piernik do wiatraka?” A otóż ma bardzo wiele wspólnego. Nie bez powodu bez sztućców radzi sobie jedna czwarta populacji Ziemi. Tym powodem nie jest bynajmniej brak funduszy na łyżki. Jeśli zatem nie fundusze są powodem takiego maniackiego trzymania się tradycji jedzenia ręką to w takim razie co? W tym miejscu mądrzy ludzie zadaliby sobie sensowne pytania.
Dla niektórych ciekawostką jest jedzenie ręką i to prawą, bez użycia sztućców. Uważają to za zabawne, a nawet prymitywne.
Są też tacy, którzy jedzenie przy pomocy wymyślnych przyrządów, tzw. przedłużaczy rąk, przez ich użytkowników zwanych sztućcami, i to trzymanych, o zgrozo, w lewej ręce, uważają za upadek cywilizacji.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli za postęp cywilizacyjny przyjmiemy oprzyrządowanie wszystkich naszych zmysłów, to w takim przypadku osiągnęliśmy szczyty rozwoju. Żyjemy w czasach, w których maszyny wykonują za nas coraz więcej czynności. Wynalazcy prześcigują się w pomysłach na drgające deski sedesowe rzekomo pomocne w pobudzeniu jelit, albo sedesy podmywające nas w trakcie wykonywania prostych fizjologicznych czynności. Jeśli nasze rozleniwienie dojdzie już do takiego momentu, że i to co wchodzi i co wychodzi z nas będzie obsługiwane przez maszyny to natura pozbawi nas organów, których nie używamy.
Widząc tęsknotę, z jaką przyglądamy się rozwojowi technologii i z jaką wypatrujemy życia w Kosmosie podtrzymywanego tylko dzięki technologii boję się, że możemy ewoluować w formy, które będą repliką maszyn a nie odwrotnie. Skoro budowa ręki jest dla nas zbyt prymitywna to może zrobią na nas wrażenie ludzie, którzy urodzą się bez rąk i nóg, za to będą obsługiwani tylko przez maszyny, które przejmą za nich wszelkie możliwe czynności. Wiem, że istnieją już urządzenia pozwalające osobom niepełnosprawnym funkcjonować dzięki tego typu protezom. Nie wiem jednak dlaczego sami dobrowolnie sterujemy myślami w kierunku takiego ubezwłasnowolnienia, w którym nasze ręce uznawane jako coś nieprzydatnego będą umieszczane na wspornikach sterowanych przez komputery obsługiwane przez specjalnie w tym celu zaprojektowane roboty. Niezwykle zaawansowana cywilizacja. W technice i w zidioceniu.
Ciekawe, na jakiej podstawie uznaliśmy, że mieszkańcom dużej części świata zabrakło inwencji w wytwarzaniu sztućców? A może to nie brak kreatywności a zupełnie coś innego było tego powodem?
Tworzenie zapotrzebowania na rzeczy i rzeczy obsługujących te rzeczy, nie świadczy dobrze o istotach w ten sposób myślących.
Jedzenie samo w sobie jest czynnością niezwykle prostą. Wystarczy coś chwycić palcami i ugryźć. Po co tracić czas na produkcję sprzętu i naukę tak frapujących lekcji jak prawidłowe ułożenie sztućców.
Podobno jeśli nie radzimy sobie z takim zadaniem, to nie jesteśmy glamour.
Tymczasem w zamierzchłych czasach ludzie uznali, że lepiej się skupić na jakości pożywienia, na odpowiednim dobraniu składników odżywczych, służących naszemu zdrowiu i na ich harmonijnym komponowaniu, niż na wymyślnym, szokującym sposobie przetransportowania go do ust.
Czy nie szokuje cię fakt, że dzisiaj spadła drastycznie jakość odżywcza i smakowa pożywienia, ale wzrosła ilość łyżek, łyżeczek, widelców i widelczyków, których kształt i wielkość ma ogromne znaczenie w procesie eleganckiego serwowania?
Ajurweda, najstarsza medycyna świata, wyraźnie mówi o korzyści, jaką odnosi nasz żołądek z góry “uprzedzony” informacjami otrzymanymi nie tylko od jednego zmysłu wzroku, ale i od innych zmysłów, np. dotyku. Wcześniej poinformowany żołądek o temperaturze, konsystencji i fakturze pożywienia jest odpowiednio przygotowany do akcji. Kiedy jest to możliwe? Właśnie wtedy, gdy jemy ręką. Chwytanie pożywienia palcami stwarza lepszą komunikację pomiędzy ręką i żołądkiem. Jeśli komunikacja na linii język – żołądek wydaje Ci się czymś dziwnym to pomyśl – czy przypadkiem przed zjedzeniem ciastka z kremem nie napawasz się jego pięknem, zapachem, jego miękką fakturą? Czy aby na pewno nie sprawia Ci frajdy wylizanie najpierw kremu albo przełamanie ciastka i sprawdzenie zawartości środka? A czy smakowałaby Ci truskawka pokrojona widelcem, której nawet nie dotkniesz i nie powąchasz? Przecież tak szanowani przez nas naukowcy tylko potwierdzają wiedzę daną nam wraz z urodzeniem, że to pomacane, dotknięte i powąchane smakuje po prostu lepiej. Więc dlaczego kiedyś stworzyli nam przyrządy, dzięki którym odległość naszych zmysłów od jedzenia będzie się powiększać? Kiedy jesteśmy bliżej naszego żołądka, jesteśmy bliżej nas samych, a stąd już krok do polubienia siebie i innych.
Łyżka nie poinformuje naszego żołądka o jakości jedzenia. W zastępstwie zrobią to oczy, ale już opuszki palców, które mogłyby podać miliony więcej danych o jedzeniu – są z tego procesu wyłączone. A szkoda. Nasz system trawienny jest niestety średnio przygotowany do trawienia, jeśli z procesu jedzenia wyeliminujemy niektóre ważne czynniki, jak choćby ręce. Ręce są darmowymi urządzeniami danymi nam przez naturę a więc w swoim oprogramowaniu mają coś takiego jak włączony system nadawczo odbiorczy, których nie posiadają sztućce.
Kultura jedzenia to cały system filozofii zdrowia, a nie nauka o budowie łyżki i widelca. Zresztą łyżki nie są zalecane już z racji tego, że to, czym jemy, jest również częściowo zjadane. Czyli ewentualnie łyżki ze srebra i złota byłyby w porządku. Tylko po co znowu zamartwiać się brakiem dostępu do metali szlachetnych?
Poza tym czas stracony na doskonalenie ramy obrazu pogarsza, niestety, jakość obrazu. Chyba, że ktoś woli ramy.
Lepiej się skupić na jakości przygotowywanej potrawy, która ma wspierać nasze zdrowie, a nie na anatomii widelca.
Sztućce zapewne wymyślili ci, którzy nie mieli czasu na mycie rąk przed jedzeniem, co owe “prymitywne” starożytne cywilizacje uważają za absolutny obowiązek, w stopniu niemalże porównywalnym do obowiązku dezynfekcji rąk przez chirurga. Higiena rąk łączy się z wiedzą o przenoszeniu przez ręce nie tylko bakterii, co nasza dzisiejsza religia – nauka zauważyła jakieś sto lat temu (to bardzo niedawno, licząc w skali tysiącleci), ale i całego mnóstwa zanieczyszczeń, na bardziej informacyjnym poziomie. Ale ten fakt, o którym mówi ajurweda, naukowcy będą mogli potwierdzić, jak sobie wymyślą inny sprzęt pomiarowy.
Zjawisko podawania jedzenia do ust za pomocą sprzętu ma też sens symboliczny i świadczy o naszym oddaleniu od nas samych, o przejmowaniu się bardziej tym, co zewnętrzne, niż wewnątrz nas, o nieumiejętności rozwiązywania trawiących nas problemów. Im dalej człowiek uciekał od zgłębiania sensu życia, tym więcej rzeczy stwarzał dla podtrzymania tego dystansu.
Dla usprawiedliwienia tego zjawiska powstała obszerna nauka układania sztućców, zwana savoire – vivre, która skutecznie odciągnęła naszą uwagę od zawartości opakowania na samo opakowanie. W skali światowej cała zachodnia cywilizacja zdecydowanie obrała kierunek na formę, a nie na treść, pozostawiając daleko w tyle tak “prymitywne ludy Wschodu”, które koniecznie chcą zadbać o jakość treści. Z perspektywy Zachodu, który sam biega prawie że cały rozebrany nie zwracając uwagi na jakość tego co wkłada do ust, jedzenie bez sztućców uznaje za prymitywne i nieprzyzwoite. Jednym słowem Wschód naszym zdaniem jada na golasa.
To dosyć szokujące zaklasyfikowanie kultury jedzenia prawą “nieubraną” ręką na równi z kulturą biegania na nago. Tym bardziej szokujące, kiedy wiemy, jak bardzo starożytne kultury pilnowały zasady zakrywania ciała. Trochę nam się zamieniły miejscami ważność ubierania ciała z ważnością ubierania ręki i dlatego śmieszne wydaje nam się to, co kiedyś było poważne i odwrotnie.
Skąd więc ta dyskredytacja rąk jako narzędzi do obsługi ciała i skąd niezrozumienie ważności prawej ręki? Prawdopodobnie z powodu postępującego w stopniu galopującym całkowitego liberalizmu w działaniu i braku wiedzy, czemu pewne zasady służą.
Ten “dziwny” zwyczaj jedzenia prawą ręką bez dodatkowego sprzętu specjalistycznego, zachował się jednak na dość sporym obszarze naszej Ziemi. Tak jada się w całej niemalże Azji, na Bliskim Wschodzie i w Europie Południowej, w Afryce, w wielu rejonach Ameryki Południowej, a to oznacza około trzech może czterech miliardów ludzi!
Patrząc na sprawę od strony kultury, przez duże “K”, to cały ten obszar geograficzny jest naszą kolebką kulturową.
A propos prawej, a nie lewej ręki, przyjrzyjmy się paru pomijanym szczegółom:
W wielu pismach starożytnych jest mowa o pomyślnej – prawej stronie ciała i prawej ręce. Prawa ręka służyła do jedzenia, dawania i przyjmowania i do wykonywania rytuałów religijnych. Związane z tym było wieloma aspektami naszego codziennego życia. Niezwykle ważne było np. rozpoczynanie czegoś ważnego prawą ręką, wyruszanie w podróż albo wchodzenie do czyjegoś domu, czy do świątyni prawą nogą.
Szukając bliższych nam wątków kulturowych i historycznych natrafimy na dokładnie te same odnośniki. W Starym i Nowym Testamencie znajdziemy “prawych” , co znaczy sprawiedliwych, dobrych, czy zasiadających po prawicy bożej. Ciekawe, czemu nie po lewicy, skoro ta prawa ręka jest dla nas tak nieistotna.
A jeśli przyjrzymy się współczesnemu językowi polskiemu (i każdemu innemu) to aż roi się w nim od haseł typu: prawy, sPRAWiedliwy, podać komuś prawicę (czemu nie lewicę?), prawnik oraz – dla odmiany – pejoratywne określenia typu “głupi jak but z lewej nogi”, “lewizna” i “lewe papiery”.
Dlaczego tak bardzo obawiamy się zacząć dzień od wstawania lewą nogą (i skąd to się wzięło?), skoro jedzenie lewą ręką nie stanowi dla nas najmniejszego problemu?
Dlaczego rytuał witania się i żegnania upieramy się czynić prawą ręką, a tak ważną czynność, jak dostarczanie swojemu ciału dobrej energii degradujemy do nic nieznaczącej czynności?
Praktyka jedzenia rękoma przez ogromną część populacji świata jest wyśmiewana przez Zachód. Ale jest głębsze znaczenie tej starożytnej tradycji. Palce połączone razem, by wybrać kęs pożywienia, tworzą mudrę, która symbolizuje łaskę i pokorę.
Według Wed ręka uważana jest za najcenniejszy narząd, stąd rytuał, w którym wykorzystuje się ją do karmienia ciała. Uważa się, że czubek naszych palców jest miejscem Lakśmi, bogini wszelkiej pomyślności, a podstawą jest siedziba Saraswati, bogini wiedzy. Wedy pokazują nam że każdy palec jest skorelowany z innym elementem energii fizycznej – eteru, powietrza, ognia, wody i ziemi. Każdy palec użyty w odpowiedni sposób, pomaga w ulepszaniu jakości jedzenia, zanim to dostanie się do naszego ciała, dzięki czemu jesteśmy bardziej świadomi jego smaku i dostarczamy ciału lepszej energii. Chociaż więc proste rytuały jedzenia ręką mogą wyglądać na proste, mają piękne ukryte znaczenie.
Mówiąc o rytuałach, nie sposób pominąć faktu, że cała “boska” i “duchowa” tradycja Wschodu stoi na fundamencie „prawej ręki”, której używanie jest zawsze związane z transcendencją, z wielbieniem Boga i wszystkimi czynnościami wznoszącymi nas do wyższej, duchowej świadomości, stąd nazwa wszystkich zalecanych i korzystnych duchowo praktyk nosi ogólną nazwę “tantry prawej ręki”. W skrócie praktyki prawej ręki są inspirowane wiedzą duchową z Wed, które dają najlepsze, najbardziej optymalne instrukcje. Wykonanie polecanych procesów prawej ręki przynosi z pewnością dobre rezultaty na wszystkich poziomach naszej egzystencji.
Z kolei “tantra lewej ręki”, jakkolwiek pociągająco by nie wyglądała, jest tzw. praktyką “na własną rękę’, czyli praktyką głupszą i wiodącą do destrukcji naszej egzystencji, gdyż jej założeniem jest “przekopanie” się przez materię i jej meandry według własnych, oddolnie pojmowanych koncepcji wolności. Są to m.in. wyobrażenie dojścia do transcendencji poprzez zasmakowanie wszystkich obrzydliwości i przyjemności tego świata, co oznacza m.in. doświadczanie życia w każdy dowolny sposób, jak choćby poprzez tantrę seksu w jego najbardziej rozkosznej jak i najbardziej odstręczającej formie. Tantra lewej ręki jest pociągająca dla ludzi, którzy w eksplorowaniu materii do granic jej poznania widzą swoją drogę do frustracji i ostatecznego uwolnienia, ale bynajmniej nie jest to droga mądra i polecana przez Wedy.
Wszelkie dewiacyjne metody typu seks bez granic, nekrofilia pedofilia, jak i nawet pozytywnie widziana “tantra seksu” jako duchowego spełnienia – są procesami rzekomo duchowymi, ale nie mającymi z duchowością nic wspólnego. Już choćby z tej racji, że wedyjski punkt widzenia duchowości każe przekroczyć myślenie, jakoby ciało fizyczne miało dać nam największe spełnienie. Duchowość w świetle Wed zaczyna się od poziomu “vigjanamayakośa”, gdzie nasza świadomość kieruje się korzyściami duszy i odróżnia ciała fizyczne, energetyczne i mentalne od własnej jaźni. Z tak postawionej tezy, że nie jesteśmy tylko ciałem fizycznym, nie możemy dojść do procesu, który zaleca nam wyciskanie z ciała fizycznego “duchowej esencji szczęścia”, gdyż nigdy niekończące się szczęście duszy – zwane ananda, jest na innym poziomie naszej świadomości, bynajmniej nie w najniższej kośy, czyli warstwie osłaniającej naszą jaźń, znanej nam jako ciało fizyczne.
Oczywiście Zachód bardzo chętnie zaanektował proces tzw. duchowej tantry, czyli tantrę seksu, jako fantastyczny pomysł na cieszenie się bez ograniczeń energią seksualną z jednoczesnym podtekstem “duchowości”. Chętnie poznałabym jednak stanowisko osób, które wyciągnęły z tej wymyślonej, ale jednak całościowo pojmowanej koncepcji czerpania “wszystkiego” z życia, zeznanie, dlaczego nie dostrzegają, że tego typu tantra wymaga od nich więcej, czyli również zmierzenia się z wszelką makabrą? Bo wolimy kapryśnie wybierać sobie fragmenty z czegokolwiek i używać ich w dowolnej, czyli przyjemnej dla nas konfiguracji? Tantra seksu obiecuje nam być bogiem, albo boginą, więc to gorliwie wybieramy, ale techniki zmierzające do doświadczenia bólu już nam się nie podobają. Ale czemu nie? Czemu myślimy, że z całościowo spójnej (choć tu bym też oponowała) filozofii zasmakowania do granic wytrzymałości materii, aby odczuć frustrację bez końca, możemy wziąć tylko jeden koniec kijka i uznać się za osobę wykonującą proces duchowy?
Temat tantry lewej ręki jest dosyć skomplikowany, gdyż Zachód, z tej dosyć głupiej i obrzydliwej metody uczynił niesamowity kult, którego korzenie uznał za wedyjskie i duchowe. Nic nie może być bardziej dalekie od prawdy. Wszystkie procesy związane z lewą stroną ciała, nawet kwestie znaków ostrzegawczych, czyli omenów, ujawniających się po lewej stronie ciała, czy zwykłego jedzenia, są uznawane za niepomyślne i nieduchowe, a materialne.
Wedy są pismami spisanym pięć tysięcy lat temu, choć data ich spisania nie oznacza początku tej wiedzy. Już parę tysięcy lat temu ludzie nie ignorowali faktu istnienia niewidzialnych gołym okiem, ale mierzalnych energii. I może wiedzieli co mówią, odnośnie faktu, że wszystkie gesty i procesy wykonywane prawą ręką z jakiegoś powodu uzyskują dostęp do innych, wyższych energii, a te “leworęczne” do niższych?
Powyższe rozważania mogą lekko oburzyć osoby leworęczne, które przecież w naturalny sposób posługują się lewą ręką, a prawa jest dla nich dość niewygodna, ale w kulturze wedyjskiej nie chodziło o fanatyczne trzymanie się czegoś tylko dla zewnętrznych pozorów. Pisanie czegoś lewą ręką nie ma egzystencjalnego znaczenia dla naszego zdrowia, ale dostarczanie ciału energii z pożywienia lewą ręką, której energetyczną funkcją jest “odbieranie” energii już tak. Dlatego w kwestii jedzenia prawą ręką, pomimo niewygody, bym się jednak upierała – nie dla zasady “bo tak!”, ale dla zasady “właściwości”, czyli dharmicznego działania.
Pewne tezy wysunięte przez Wedy wydają się być dzisiaj nienaukowe, ale nie zapominajmy, że nauka jest procesem w toku, a nie zamkniętym systemem. Wiele rzeczy wyśmiewanych jeszcze niedawno uznajemy nagle za niezwykle istotne i prawdziwe, jak choćby niewidzialne do niedawna bakterie. Może więc warto posłuchać porad Wed, które twierdzą, że jedzenie prawą ręką dodaje nam siły i dobrych energii, a lewa ręka jest…od innych spraw?
Przepraszam, że wtrącę swoje trzy feny. Są jeszcze… pałeczki. Droga środkowa Pana Śakyi jak by nie było.
A co z płaceniem i odbieraniem pieniędzy?
Zetknęłam się z informacją, że należy płacić prawą ręką o odbierać pieniądze lewą. Jakie jest Pani zdanie w tej kwestii?
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale długo nie wchodziłam na stronę. Co do znaczenia rąk – prawa ręka jest od dawania a lewa od przyjmowania. Chociaż oczywiście i tak wszyscy bierzemy coś obydwoma rękami, tym bardziej jeśli coś jest większe lub ciężkie.
Lewa strona to kobiecość w tobie — należy ją chronić i pielęgnować. Prawa strona jest energią męską.
Ludzki system jest zaprojektowany w taki sposób, aby nie używać lewej strony tak często, jak prawej. Jest to istotne w przypadku czynności wymagających dużego wysiłku fizycznego. Lewa i prawa strona ciała różnią się jakością.
Lewa strona jest zasilana energią żeńską, którą należy chronić i pielęgnować. Prawa jest zasilana męskim kanałem energetycznym. Wszystko, co chcemy robić na zewnątrz, jako tzw. “wydatkowanie energii” powinniśmy robić prawą ręką. Prawa strona jest bardziej wytrzymała, lewa wrażliwsza. Jeśli chcemy coś wyczuć, zawsze lepiej nadstawić lewą rękę, ponieważ jest otwarta i wrażliwa. Lewa strona jest jakością miękkości i i wyczywania przyjemności. Lewa ręka potrafi odebrać bodźce pochodzące z przedmiotów, które bierzemy do ręki i potrafi wyczuć intencje, z jakimi ktoś nam coś daje. Prawa ręka, jako nastawiona na działanie nie odbiera tego tak dobrze. Jednak używanie rąk zamiennie w naszej kulturze w dużej mierze wypaczyło i zminimalizowało odczuwanie energetyki obu rąk. Lewej ręki powinniśmy używać tylko wtedy, gdy coś wymaga bardzo subtelnego dotyku.
Ponieważ większość ludzi zabiła w sobie kobiecość, nie zauważają żadnej różnicy. Naszą ideą równości jest wyrównanie wszystkiego. W społeczeństwach zachodnich, a teraz także na całym świecie, podjęto ogromny wysiłek, aby zrównać męskość i kobiecość, co jest najbardziej niefortunne i prymitywne. Kobiety stają się coraz mniej kobiece, co jest tragedią. Kobiecość postrzegamy jako słabość, ponieważ
rządzą nami wartości typowo męskie jakimi są np. tylko osiąganie czegoś ponad wszelką cenę.
Sporo cennych informacji jest na tej stronie, zarowno Pani przekaz jak i swiadome komentarze.
Akurat tantra seksualna wcale nie wymaga makabrycznych praktyk z popiolem i czaszkami, moze jest Pani uprzedzona…
Jasne ze podejscie zachodnie jest plytkie, nastawione na wycisniecie z ciala ile sie da oraz idealizujace tantre , prawo przyciagania w wersji naiwnej ( ‘Sprzedawcy marzen’ : mozesz wszystko, tylko zrob kolejne szkolenie, wiecej wizualizuj i pragnij a bedziesz mial idealne zycie.. czyli caly ten New Age crap…) ale ja np korzystam oprocz bhakti yogi takze z innych praktyk, z tamtych na poziomie fizycznym, mentalnym, bez impresonalnej zabawy w “Bycie Bogiem i Boginia” bo te pozycje sa juz od dawna zajete…
A prawa i lewa dopelniaja sie, to oczywiste !
Kiedy nowe wpisy beda ?
Maciek
Dziękuję. Wydałam teraz książkę i wszystkie ręce idą na ten pokład. Zapraszam też na FB, gdzie zapraszam do spotkań na żywo i ewentualnych spotkań na różnych mediach. Tutaj też coś będzie, ale powolutku…