Nie próbuj zginać łyżki!

Czy uzdrawiając coś lub kogoś coś sobie wyobrażam czy nie? No bo, jeśli sobie wyobrażam, tzn. że staram się pokierować całym tym mechanizmem, a to się przecież samo dzieje.

Nie ma jednego algorytmu na skuteczną magiczną zmianę. Zarówno huna, jak i joga, które są mi bardzo bliskie pokazują dwie równie owocne ścieżki działania: albo starasz się drobiazgowo i z usunięciem wszelkich lęków, uraz i wątpliwości medytować o swoim konkretnym i zamierzonym celu (w skrócie jest to medytacja kreatywna), albo zwyczajnie jesteś w nastroju, w stanie, który siłą rzeczy przyciąga do ciebie to i tylko to, co do tego stanu pasuje (w skrócie medytacja pasywna). Można powiedzieć, że kwantowe terapie w dużej mierze starają się bazować na dobrym nastroju, na uczuciu zabawy, która sama z siebie wyklucza napięcie, że wszystko jest na poważnie i może się nie udać.  Dlatego jej efekty są takie spektakularne. Są też inni uzdrowiciele, którzy z racji swojego autorytetu wielkiego cudotwórcy odnoszą sukcesy na bazie „aureoli mocy”, jaka się wokół nich wytworzyła. Każdy kahuna skwitowałby ten niezwykły poziom wiary w nich słowem „mana”, czyli „moc”, w jaką zasysani są ci trochę słabsi. Jednak terapie kwantowe zdobywają szturmem świat właśnie dlatego, że wyzwalają w każdym z nas wiarę, że my też tak potrafimy, i jakie to cudowne – my też jesteśmy niezwykli, a nie tylko ci, którzy w wywiadach o źródło swoich niezwykłych mocy mówili: „Dostałam/em ten dar od Boga. Ja już od dziecka byłam/em inna/y.”

No wiecie, ja też byłam inna od dziecka. Lubiłam np. szpinak, a większość moich znajomych nie. Mam dar od Boga na trawienie zielska. Mnóstwo rzeczy robiłam inaczej. Ale to oznacza, że inni moim zdaniem też byli inni. Prawda jest taka, że dopóki huna, czy inne pisma ze  Wschodu nie dotarły do większego ogółu społeczeństwa, można było budować swój autorytet na „mocy wybrania przez Boga i anioły”. Dzisiaj już wiemy, że nikt z nas nie jest tej mocy pozbawiony i nie musi uzależniać się od wybrańców, a jedyne, co musi zrobić, to załapać, o co w tym wszystkim chodzi. Nawet nie wiecie, jak dziwną i krętą ścieżką szłam, zanim doznałam „oświecenia”(: . Minęło sporo czasu, zanim załapałam, że proces jako taki jest niezwykle prosty i ZAWSZE skuteczny, o ile usuniemy ze świadomości wszelkie wątpliwości, urazy i lęki. W zabiegach kwantowych w grupach wyzwala się bardzo dobra atmosfera zabawy, pewności, że ja też mogę (co uwalnia olbrzymie napięcie zrodzone z wątpliwości – a co, jeśli mi Bozia tego nie dała?), plus kilka innych czynników, które pozwalają nam wszystkim bez oporu wejść w świat energii. Gorzej ma się rzecz, gdy działamy sami. Wtedy każda myśl wypuszczona w eter jest pozbawiona poparcia ludzi i musimy sami się dobrze i pewnie czuć, oraz nie mieć żadnych wątpliwości. A kiedy przyjdą dobrze jest być na nie przygotowanym. To, co piszę na blogu wydaje się czasem nie mieć nic wspólnego z praktycznym wysłaniem w świat klasycznej prośby. Ale ja też nie zawsze wysyłam prośby. Czasem po prostu siadam i jestem w tym stanie, o który mi chodzi.  Żeby tam się bezproblemowo udać emocjonalnie, to najpierw usuwam z drogi wszelkie przeszkody. Wybaczenie, puszczenie, niewałkowanie wciąż tych samych myśli w głowie, wdzięczność nawet za problemy – to wszystko trzeba przejść, żeby dostać się do miejsca, w którym siadasz i jest tak jak chcesz. Po prostu. W hunie to się nazywa oczyszczaniem ścieżki, w jodze usuwaniem zanieczyszczeń serca (bo pragnienia są w sercu), w psychologii oczyszczaniem podświadomości. Jak się temu uważnie przyjrzeć to wszędzie czeka nas kawał roboty i aż traci się wiarę, że to zadziała. Nie – cokolwiek robimy, myślimy już działa. Więc jeśli myślisz, że nie umiesz przyciągnąć czegoś, o czym marzysz, to nie umiesz – po prostu. A teraz uświadom sobie, gdzie tkwi przyczyna takiej blokady. Bez tego wydasz tysiące złotych na kursy i ostatecznie dojdziesz do wniosku, że te cuda, które widziałeś to przypadek. Pamiętaj, że hipnotyzer też działa na energii wiary całej grupy – tam jest dopiero energia! Mana pomnożona przez tysiąc! A ty w domu sam, samiuteńki. Za plecami lęki i wątpliwości co do swojej osoby. Bo co do innych pewnie nie masz. Ci to dopiero potrafią!

Daj spokój! Ty też możesz dokładnie to samo, a nawet więcej, jeśli zawczasu przygotujesz się na takie zwątpienia umysłu. Joga wyraźnie mówi, że wszelkie zanieczyszczenia w sercu robią plamy na umyśle i nie mamy otwartej ścieżki do nas samych, do świadomości (bo umysł to co innego, to tylko narzędzie). A jak masz plamy to nie widzisz co jest za nimi  i to jest twoja niewiara, bezsilność. Ale człowieku, ty po prostu źle widzisz!

Podam ci mały przykład. Przyjrzyj się uważnie tym trzem obrazkom podanym poniżej.

Już? A teraz zamknij oczy i zauważ, który pojawi się jako pierwszy.

Pewnie czekasz, aż wyjaśnię ci znaczenie tego, co wybrałeś? Tymczasem nie o to w ogóle chodzi. Zadaj sobie pytanie: kto wybrał za mnie ten obrazek? Bo to zdecydowanie nie byłem/łam ja. On po prostu przyszedł.

Czy zauważyłeś prosty fakt, że myśli z ciebie wypływają? Obrazek nawet nie przyszedł z zewnątrz. On już jest w środku. Tego obrazka nie widzisz na zewnątrz tylko w sobie. Szamani i wielcy mistycy mówią, że świat jest w nas. Już nawet nie staram się zrozumieć, co tak naprawdę jest na zewnątrz. Staram się pojąć, co takiego jest we mnie, że widzę go tak jak widzę – czasem jako bardzo sympatyczny, a czasem nie. Ale ostatnio jest on zdecydowanie coraz bardziej sympatyczny. Jak coś się zmienia w moim odbiorze to przecieram soczewki u siebie – dlatego tyle piszę o uwalnianiu pewnych emocji, o wybaczaniu, szacunku, życzliwości, wdzięczności, czy błogosławieniu.

Zwróć uwagę, że myśli nigdy nie pojawiają się tabunami, jak jedna wielka chmura. Dopóki sobie tego nie uświadomisz, to będziesz żył w przekonaniu, że cały dzień myślałeś o rozwiązaniu jakiegoś problemu – bo tak to widzi intelekt – ale gdybyś był uważny to w umyśle pojawiały się po kolei myśli pełne – zwątpienia, żalu, bezsilności, urazy i od czasu do czasu te szukające innych sposobów.  Nie zauważyłeś? W umyśle jest przekonanie o jednym dominującym temacie, prawda? A w tym czasie umysł po kolei wypuszczał myśl za myślą, myśl za myślą, z kolejnym linkiem do…Pomiędzy myślami są przerwy. Naprawdę są. Poczekaj na kolejną myśl a je zauważysz. Jeśli jesteś ich świadomy to masz czas, żeby zmienić kolejną. Nie, nie zmienić. Ty te myśli wybierasz. A raczej twoja świadomość je wybiera. Na co dzień nie jesteśmy tego świadomi – ktoś nam coś powiedział i jak dotąd naszą reakcją było to, co podsuwa umysł – jesteś w nastroju wzburzenia – przywal mu! Jesteś pełen rozpaczy: masz rację – nic się nie uda. A zauważyłeś, że pomiędzy tą pierwszą myślą , a kolejną jest przerwa na świadome wybranie innej?

W stanie codziennej bieganiny nie zauważamy, że przerwy pomiędzy myślami są i mogą być bardzo duże. Prawie tak duże jak boisko, albo kosmos. Zależy jak się wyćwiczymy.

Kim chciałbyś być za rok?

Ile sekund trwało, zanim umysł wygrzebał coś, co z grubsza pasuje do odpowiedzi? Ile sekund trwało, zanim sobie uświadomiłeś, że nie jesteś w permanentnym stanie gotowości na stan, który chcesz, który jest rzekomo twoim upragnionym?

Jak jesteś spragniony, to nie musisz zmuszać się do wizualizowania sobie wody. Jak jesteś głodny, to gotowe obrazki czegoś ulubionego (zauważ, że tego, co zwykle jadasz i znasz) automatycznie i bez przymusu są przed twoimi oczami. Jak chce ci się tańczyć i śpiewać to robisz to myjąc gary i czyszcząc podłogę – nie czekasz na okazję do zabawienia się. Jeśli w takim radosnym, pewnym siebie stanie podejmiesz decyzję, że coś zamierzasz zrobić, to zwykle to się udaje. Zwykle, bo często ludzie nawet radośni w jakiejś chwili nie są świadomi, wyćwiczeni w tym, że mogą świadomie wpływać na całkowitą  zmianę myśli i co za tym idzie, wydarzeń. Jak nie jesteśmy wyćwiczeni, świadomi swoich możliwości wyborów, to to, co ma być wybrane przez umysł jako następna myśl jest podejmowane przez umysł automatycznie, czyli z tzw. grafiku. Ty tego nie mówisz więc podświadomość chwyta pierwszy lepszy obrazek, który zwykle był na tapecie i „łups!” z euforii i poczucia mocy lądujesz w bajorze. A tak nie musi być.  Tzn. euforia nie trwa wiecznie, ale pozostawanie w jako takim stanie pewności, spokoju i radości jest możliwe na dłużej.

Kiedyś pewien znany trener od samorozwoju, cokolwiek to znaczy, powiedział, że nie jest możliwe wyobrażanie sobie tego, co jest abstrakcyjne, co według intelektu nie zmieści się do samochodu. Twierdzi, że coś takiego jak pieniądze zmieści się w samochodzie, a poczucie bogactwa już nie. Wniosek – nie jest możliwe wejście w abstrakcyjny stan bogactwa.

Podobno nie ma czegoś takiego jak „niemożliwe”. Tak twierdzi huna, tak twierdzą inne systemy mistyczne. To, o czym ten pan mówił, to „łatwość” „dostępność” danego stanu dla ogółu obecnego społeczeństwa. Kahuna, który chciał osiągnąć coś konkretnego miał do dyspozycji dużo możliwości. Bo huna się nie ogranicza – jak coś działa znaczy jest dobre. Jeśli nie działa dla ciebie, to nie używaj, ale nie mów innym, że to niemożliwe. Jedną z klasycznych medytacji, która w ogóle sobie niczego nie wyobraża, nic dokładnie nie określa i nie wizualizuje a jedynie łączy z tym czymś abstrakcyjnym, jest haipule. To jest po prostu stan poczucia tego, co się chce. Jeśli pragniemy być spokojni to łączymy się ze spokojem. Jeśli chcemy być pełni mocy (nie w sensie panowania nad kimś) to czujemy moc. Jeśli pragniemy spełnionego życia to już takie je teraz odczuwamy. Proste, prawda? Jasne, że nie. Czasami w te stany wpadamy, ale na krótko i nie będąc świadomi myślimy, że te stany są wywołane zewnętrznymi wydarzeniami. I tu tkwi błąd. Większość ludzi nie przyjmuje do wiadomości, że moc, spokój, radość nie są powiązane z obiektami na zewnątrz. Jak to zrozumiemy, przećwiczymy i wprowadzimy w czyn to okaże się, że tego rodzaju chodzenie przez życie jest znacznie prostsze, niż wieczne robienie wizualizacji, zabiegów, rytuałów czy czegoś tam jeszcze. Na razie znacznie prościej jest nam myśleć, że magia dokonuje się tylko na specjalne życzenie. Tak też można, ale ostatecznie życie może być prostsze, tylko po co już na wstępie robić tak ograniczające założenie? Owszem, bogactwa nie zapakuję do samochodu, ale mogę je poczuć. Powiedzenie, że umysł nie myśli abstrakcyjnie jest dużym uproszczeniem pojęcia „umysł”. To część umysłu zwana intelektem nie za bardzo wie, jak termin „bogactwo” „zdrowie” przełożyć na obrazy. Umysł to naprawdę wie. On już ma miliony obrazów i uczuć na każde z tych określeń. Ale ja czy ty musimy go umiejętnie nakierować na wybranie niektórych z nich. To, co paraliżuje nasz wybór, to właśnie intelekt, który mówi, że nie wie, na który się zdecydować, bo może ten, albo ten, a w ogóle to to się nie uda. Haipule wymaga kilku minut skupionej uwagi na wybranej koncepcji (np. bogactwie), a żeby to się udało, to najpierw konieczne jest uświadomienie swoich lęków i wątpliwości. Można to zrobić nawet przez odwrócenie uwagi np. „ Jesteś pewny, że się nie uda tego poczuć? Tak stuprocentowo pewny? A pamiętasz, jak się czułeś, jak zarobiłeś w jednym dniu 2000 zł? Albo jak dostałeś premię? No to jak to – niemożliwe?”

Ostateczna faza pojawia się wtedy, gdy już całymi sobą jesteśmy tą koncepcją, gdy wszystkie pozytywne jej aspekty wypełniają nasz umysł i – całkowicie się z nimi identyfikujemy. Poszło, dopełniło się! I żeby nie przyszło ci do głowy to teraz kwostionować. Ale wiadomo, że zakwestionujemy i to setki razy. Dlatego tak bardzo ważne jest zwrócenie uwagi na to, co mówią doświadczeni szamani – jak już jesteś w tym mocny to wystarczy raz i już to czujesz. Jak tego nie czujesz i masz wątpliwości to powtarzaj powtarzaj i jeszcze raz powtarzaj.

Zwykle się okazuje, że pragnienia spełniane ze względu na naszą dobrą świadomość i życie w zaufaniu jest dużo lepsze od wszystkiego, co potrafimy sobie wyobrazić, ale to jest droga trudniejsza dla nas. Nie za bardzo chcemy pogodzić się z tym, że po drodze trzeba będzie zaakceptować straty, chorobę czy ból jako chwilowy środek do osiągnięcia czegoś, czego nie przewidzieliśmy. Dlatego ja też wolę sobie coś wyobrażać.

Pamiętasz scenę z filmu Matrix, gdzie Neo przygląda się chłopcu, który zgina łyżkę? Chłopiec mówi do Neo, żeby nie próbował zgiąć łyżki, tylko zrozumiał prawdę. „Jaką prawdę?” spytał Neo.  „Tę, że tej łyżki w ogóle nie ma. To ty musisz się zgiąć”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *