O gustach się dyskutuje

Wydaje się, że temat gustu nie ma z tematem umysłu i karmy, o których wciąż piszę, nic wspólnego, ale ma jak najbardziej. Wszystko, co teraz mamy: rodzaj ciała, umiejętności, sposób chodzenia, mówienia, pisania i również gust podlegają pod zjawisko zwane „owoce karmy” w sanskrycie „karma phala” i są podświadomym zapisem karmicznym, który popycha nas do takiego, a nie innego działania, jak choćby gustu.  

Powiedzenie, że “O gustach się nie dyskutuje” jest tylko częścią prawdy i to konkretnie tylko w sensie akceptacji różnorodności ekspresji. Nie możemy jednak redukować gustu do nic nieznaczącego zjawiska. Gust jest naszą karmiczną wizytówką świadczącą o nas i gunach, w jakich teraz jesteśmy znacznie bardziej, niż nam się wydaje. Dlatego stwierdzenie kwestionujące „gust” jako sprawę podlegającą dyskusji uznaję w kontekście karmy za nieważne. Akceptacja czyjegoś zachowania i gustu na poziomie społecznym, a chęć dzielenia z osobą o zbyt rażącym nas guście większej przestrzeni życiowej może być bardzo trudna o ile nie niemożliwa. Trudno więc w tym miejscu nie zakwestionować tej bądź co bądź dość płasko rozumianej myśli.  

Za modą, szczególnie tą narzucaną z całą stanowczością przez massmedia, stoi coś więcej niż tylko chwilowa ochota. Moda na określone stroje, kolory i formy jest wyrażaniem czegoś głębszego z planu naszego umysłu i nie jest ona czymś obojętnym zarówno dla noszącego ją, jak i dla otoczenia. 

Problem z modą nasilił się w ostatnich czasach z powodu dostępu do technologii medycyny estetycznej, który pomaga w całkowitej zmianie wyglądu. Jeszcze do niedawna stosowane z umiarem operacje plastyczne przybrały na sile tak bardzo, że teraz już trudno mówić o ingerowaniu w swój wygląd tylko z powodów zdrowotnych lub absolutnie koniecznych. Mamy do czynienia z modą na bycie „kimś innym” na skalę globalną i to zjawisko się tylko powiększa. Zmiana wszystkiego w swoim ciele jako coś „normalnego” doprowadziła do sytuacji, w której pięknie i naturalnie wyglądające osoby przeobrażają się w bajkowe potwory, z przekonaniem, że teraz dopiero są urokliwe i wyjątkowe. Wyjątkowe może i tak, ale niestety nie w pozytywnym sensie.  

Cóż, guny, pod wpływ których wchodzimy żyjąc dla niskich celów, niezwykle wykrzywiają nam wizję siebie i piękna. Cała obecna sztuka, nie tylko ta z zakresu mody, stawia pod dużym znakiem zapytania jej funkcjonalność i przede wszystkim estetykę. Ale kiedy zapytamy ekspertów od sztuki, co sądzą o obskurnym obrazie wystawionym na aukcji za setki tysięcy dolarów albo o pokracznej rzeźbie, która wzbudza mieszane uczucia to ci jak zwykle wyrażą się o nich w samych superlatywach i zachwycą talentem i wizją artysty, który je stworzył. Ponieważ jednak nie jestem rzeczoznawcą, który musi dopasować się do zdania osób, od których zależy finansowo, to się wypowiem co sądzę o tzw. sztuce współczesnej, modzie wykrzywiającej nasze zdroworozsądkowe poczucie estetyki i piękna.  

Zacznę od tego, że wszystko co robimy w świecie materialnym ma pewną określoną jakość, jest w gunach, czyli trybach energii utrzymującej nas w ryzach jakiegoś myślenia. A więc wybór stroju, który szokuje i straszy albo wywołuje obrzydliwe skojarzenia nie jest tylko i wyłącznie kwestią gustu osoby, która go założyła i nam nic do tego. 

Do tworzenia czegokolwiek potrzebujemy i tak energii z wyższych planów, ale o tym nie wiemy. Jeśli więc swój świat ograniczamy do czynności z poziomu ciała fizycznego, z najniższego poziomu świadomości, gdzie fizjologia odgrywa główną rolę, nieświadomie sytuujemy się w energii najniższej guny – guny tamas, która zawęża wszystko do małej kropki. Co nam jednak pozostaje w ręku, jeśli dobrowolnie zmniejszamy swoje życie do coraz niższych wartości i tym samym sytuują nas w najniższych gunach jakimi są guna tamas  – guna ciemności z odrobiną guny radżas, ograniczonych do zaspokajania prymitywnych potrzeb ciała, do chęci sławy i zysku?  

Ponieważ niższe guny skracają drastycznie perspektywę i zabierają możliwość otrzymania dobrych rzeczy, projektantom pozbawionym dobrej karmy i tym samym talentów, ale za to ukierunkowanym na szybki zysk i pieniądze, nie pozostaje nic innego niż szokowanie publiczności i wywieranie wrażenia czymś zwichrowanym. 

Jeśli ktoś nie potrafi wyłowić piękna, które jest trudniejsze do uchwycenia, to przynajmniej pragnie zabłysnąć brzydotą. I w ten oto sposób wszyscy, którzy poszukują już tylko tego typu energii – sławy, bogactwa i układów, nieświadomie wbijają się w nurt guny tamas i radźas, które nie wymagają od nas większych nakładów na poszukiwanie wartości, ale tym samym pozbawiają nas tych wymiarów. Rzeczy pozbawione smaków z wyższych gun, z wyższych wartości mogą pozostać w formie co najwyżej zniekształconej i niezgrabnej energii, gdyż na poczucie smaku i umiejętność odczuwania piękna i dobra zarabiamy w wyższych gunach. 

Im niżej schodzimy w swoich wartościach, tym niższe guny wpływają na nasze widzenie rzeczywistości i tym samym na nasze poczucie smaku. 

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dzisiejsza sztuka jest już nie do rozpoznania i jedynym kryterium oceny z czym mamy do czynienia to miejsce jej usytuowania, czyli w przypadku czegoś wiszącego na ścianie mamy zapewne do czynienia z obrazem, a jeśli to coś musimy obejść to mamy najprawdopodobniej do czynienia z rzeźbą. Niestety w obecnych czasach sztuka, jeśli jeszcze można ją tak nazywać, ewoluowała mocno w perwersję i ukazuje wszystko to, co jest okropnie raniące dla naszych zmysłów, co nas mocno wynaturza i degeneruje jakość energii, którym podlegamy. 

Generalnie sztuka okaleczająca nasze zmysły, wywołująca strach, obrzydzenie, okrucieństwo, odrazę i rozwijająca patologiczne skłonności jest w gunie tamas. Sztuka rozbudzająca namiętności, przywiązanie i potrzebę kreacji jest w sile pasji.  

Jak sądzisz – jakie skłonności rozbudzają w nas widoki roznegliżowanych ciał, które rzekomo poruszają niewyrażone przez nas piękno? A jakie myśli i emocje wzmacniają się w naszej podświadomości, kiedy zewsząd otacza nas dewiacja, zwyrodnienie, spaczenie i wynaturzenie ubrane w hasło „moda” i „glamour”? Przecież większość pokazów mody w obecnych czasach nie wychodzi poza bulwersowanie i wzburzanie publiczności, gdyż na pozytywne zaskakiwanie już praktycznie nikogo nie stać. Ale zjawisko chodzenia po wybiegu z furą szmat kuriozalnie narzuconych na grzbiet, nie czyni go jeszcze modą, a przynajmniej modą w jej ujęciu praktycznym i wznoszącym naszą świadomość. Często jedynym pozytywnym porównaniem jakie mi się cisną na usta widząc modele obarczone jakimiś ekscentrycznymi częściami czegoś, jest porównanie ich do mebli, które właśnie postanowiły wstać i wyjść z mieszkania, ale bynajmniej nie jest to moda w sensie czegoś przydatnego do upiększenia. 

Czyżbym odradzała kreacji i krytykowała ekspresję, która przecież z definicji różnorodności może być całkiem odmienna? Różnorodność nie ogranicza smaków, w jakich coś zrobimy więc i paleta naszych możliwości jest naprawdę ogromna. Jednak wedy wyraźnie nam pokazują jakość energii, jaka tkwi u podstaw wszystkiego, czyli jakość gun, o których nic nie wiemy, a które mogą pomóc nam wznieść naszą świadomość, albo ją zdegradować. 

Oczywiście, że mamy tworzyć i się wyrażać. Dusza jest w uniesieniu, gdy może się jakoś wyrazić, gdy może uwolnić swoją bhawę, czyli nastrój, zapach, ale dobrze byłoby, gdyby poznała zasady nieranienia nastrojem swojego zanieczyszczonego umysłu innych. To, że uczymy się zasad dobrego zachowania wynika z tego, że musimy jakoś koegzystować razem. Podobnie sztuka może służyć dobrze i być zastosowana do skanalizowania naszych najlepszych energii i do wyrażenia ich tak, aby służyły też innym. 

Sztuka satwiczna, w gunie dobroci jest harmonijna, piękna i przypomina o większych życiowych celach. Ale niekoniecznie ma ona w sobie energię sat i cit, które są nektarem dla naszej duszy, gdyż pochodzi ze strefy param, strefy spoza materii. Sztuka, która stara się nam pokazać świat transcendentalny jest tą sztuką, która koi duszę, nawet jeśli nasze zwykłe zmysły tego nie rozpoznają.  

Wszystko co jest używane do celów mniejszych niż zadowolenie Absolutu traci na jakości, znaczeniu i mocy. Im niższe cele nam przyświecają, tym bardziej zawęża się ich moc i jakość, aż dochodzimy do miejsca, w którym te same narzędzia i zasoby, które stosowane dla wyższych celów były piękne i wzniosłe, stają się degradujące i brzydkie. Nic w tym świecie nie wychodzi poza energię Absolutu, ale może być okrojone z Jego najwyższych energii, jakimi są słodycz i piękno. 

Nie znając tych zasad uważamy, że sztuka jest sztuką niezależnie od jej jakości i ma ona charakter wznoszący dla duszy. Hasło “Tylko sztuka Cię nie oszuka” nie jest prawdą, a zwykła propagandą. Żaden obiekt czy zjawisko nie ma charakteru niezależnego od celu i intencji jego zastosowania. Sztuka może być piękna i wzniosła, jeśli jest tworzona dla zadowolenia Absolutu, gdyż wszystkie zasady stosowane w tym celu będą w wyższych gunach. Nie będziemy przecież chcieli stworzyć czegoś brzydkiego, wykoślawionego i zdeformowanego, kiedy nasze intencje są wzniosłe.  

Jeśli jednak ograniczamy cel stworzenia sztuki do zadowolenia swoich wypaczonych zmysłów, po pierwsze poprzez bycie kimś wielkim a po drugie poprzez łatwe i niewymagające większego wysiłku zarabianie, to „sztuka” stworzona w tych gunach, w jakości tej prostackiej energii, staje się coraz bardziej brzydka, wulgarna i obsceniczna. Zamiast cieszyć i koić nasze zmysły czujemy, że je rani.  

Ajurewda wyraźnie wskazuje na fakt, że coś brzydkiego dla oczu, coś ukazującego zdeformowaną rzeczywistość, coś drażniącego zmysł oczu, słuchu i dotyku wywiera niebagatelny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne i twierdzenie, że sztuka jest zawsze dobra i piękna jest fałszem. 

Wszystko w tym świecie jest zatopione w gunach, energiach, których tryb utrzymuje nas na niższym lub wyższym poziomie myślenia, więc jak możemy twierdzić, że o gustach się nie dyskutuje, skoro czyjeś prywatne upodobania wyraźnie wpływają na innych i przede wszystkim na nas samych? 

Temat noszenia ubrań i ozdób tylko dla laika jest nieistotny. Wprawne oko specjalisty oceni od razu, czy osoba nosząca tylko czerń, albo tylko róż ma określone skłonności, albo problemy. Tak jak świat zachwyciły odkrycia ekspertów od “Mowy ciała”, tak powinny nas zastanowić tendencje w modzie, sztuce i preferencje kolorystyczne, które jak najbardziej wystawiają na światło dzienne nasze skrywane cechy. Każdy rodzaj ubrania ma znaczenie. Każdy drobiazg jakim jest np. przewiązywanie sukienki paskiem , albo uwielbienie kwiecistych wzorów i nielubienie kratki wyraża nasz nastrój. To, czy nosimy buty z płaską podeszwą, czy grubą, dającą większe, pewniejsze fundamenty dla naszej niepewnej egzystencji mówi bardzo dużo o naszej psychice, o naszym realizującym się obecnie potencjale karmicznym, któremu z powodu niewiedzy zaprzeczamy.

Gust smakowy, ubraniowy i każdy inny jest jak najbardziej czymś, co nas wyraża i co wzmacnia w nas i osobach mających z nami kontakt cechy energii, w którą się “ubieramy”. Życie składa się z wielu niezauważalnych drobiazgów, które ujawniają nam energie przez nas preferowane, o ile zdamy sobie z nich sprawę. Pogniecione, podziurawione, brudne, niedbale noszone ubrania są wyrazem guny tamas, która nawet nieznana z nazwy jest już jednak rozpoznawalna choćby poprzez stroje.  

Ubrania, które szokują, straszą lub wywołują wrażenie „demoniczne”, albo obsceniczne są w gunie tamas i nie wystarczy tu zracjonalizowanie zjawiska noszenia tego typu strojów przez znanych celebrytów i artystów jako „konieczność” dla zaistnienia w showbiznesie. Artyści muszą użyć czegoś ich wyróżniającego i ta cecha „błyszczenia” jest guną radźas, guną pasji, która popycha w stronę zysku i sławy. Oczywistym jest, że jeśli ktoś chce być zauważony musi użyć energii tej guny, kóra przyciąga uwagę i uwypukla pewne cechy. Nieszablonowość i chęć błyszczenia są cechami guny radźas, która popycha do zysku i sławy. Oryginalność jest więc normą w przypadku chęci zaistnienia na scenie, ale może ona być stosowana w gunach wyższych niż wszechobecna teraz i degradująca zmysły guna tamas.

Guna tamas, która zaczyna coraz bardziej opanowywać media powinna nas zaalarmować. To nie jest energia, która ma dominować i na którą mamy przymykać oko.  Świat zdominowała moda obsceniczna i demoniczna, w której osoby pragnące zaistnienia używają wszelkich cech niższych gun, szczególnie tamas. Problem z modą jest jednak taki, że tworzy ona swoisty ekosystem, w którym przebywamy wszyscy i którego energią się zarażamy. Jakość energetyczna wszystkiego co robimy, co jemy, co czytamy, co oglądamy ma olbrzymie znaczenie dla naszej psychiki i wpływa na naszą karmę. Jeśli zewsząd otoczymy się niską energią, a czyni to za nas wszechobecna tuba propagandowa internetu i bilbordy, to wszyscy pogrążymy się w większej depresji, albo złości i nienawiści.

Temat energii dominujących w mediach nie jest prywatną sprawą, gdyż media, jak sama nazwa wskazuje, są nośnikiem i propagatorem trendów, które mają teraz panować. Trendy o charakterze tamasowym zaniżają wibracje, czyli guny. Jeśli komuś pasuje wieść życie w depresji w domowym zaciszu to proszę bardzo. Jednak wchodzenie na scenę i zarażanie tą niską energią osób postronnych, szczególnie dzieci i młodzieży, która chłoną wszystko jak gąbka, nie jest sprawą prywatną, nie podlegającą dyskusji. Nie mając do dyspozycji narzędzi pozwalających nam ocenić w jakich energiach znajdują się wszystkie obiekty, sytuacje i smaki, uznajemy dyskusję na temat gustu za zupełnie niepotrzebną. Kto nam zabroni otoczyć się rzeźbami i malowidłami, które wnoszą do życia energię grozy, skoro my osobiście czujemy się do nich przyciągani? Przyciąganie na poziomie umysłu, a chęć przezwyciężenia danej guny to jednak dwie zupełnie różne sprawy, o których czas zacząć mówić, jeśli chcemy wyjść z problemów atakujących nas wszystkich, gdy przebywamy w niskich gunach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *