Wywiad z podświadomością

Powiedzmy, że siedzisz z przyjaciółmi i w ramach dobrej zabawy ktoś proponuje rozwiązanie małego  psychotestu. Te pisane przez analityków  są ułożone mniej więcej w ten sposób:

  • Czy wolisz kierować zespołem, czy raczej chowasz się za plecami innych?
  • Kiedy coś idzie nie po twojej myśli, to jest to dla ciebie wyzwanie, czy katastrofa?
    Albo tak:
  • Potrafię troszczyć się o innych:
    A prawda  B poniekąd prawda  C raczej prawda  D nieprawda.

No tośmy się sporo o sobie dowiedzieli. Takie testy to były dobre…kiedyś. A może nigdy nie były dobre, tylko nikt tego głośno nie wypowiedział, bo zabrakłoby pracy dla osób tworzących tego typu formularze? Przyznasz, że twój świadomy umysł już w wieku dziecięcym potrafił sprytnie manipulować treścią podaną w oczywisty sposób, aby ją dopasować do swoich wewnętrznych założeń, lub do oczekiwań pytającego. I zrobi to zawsze, jeśli mu na to pozwolisz. Testy ułożone w formie zwykłych pytań są zbyt proste do odkodowania, a więc i kryjące się za nimi przesłanie – zbyt oczywiste dla odpytywanego, żeby nie zechciał wybrać tego najbardziej mu przydatnego.

Osobiście się dziwię, bo psychologia już od jakiegoś czasu jest poinformowana, że nie to, co mówimy jest prawdą, ale z uporem maniaka bazuje jeszcze na grzecznym zadawaniu pytań, licząc na naszą  świadomą uczciwość (ha, ha!).

W celu otrzymania niezafałszowanych odpowiedzi należy rozmawiać bezpośrednio ze stroną, która nas interesuje, czyli z podświadomością, a tę cwaniarę inteligencję poprosić o chwilowe nieprzeszkadzanie.

Sposobów, które służą w takim szczerym rozmowom ze sobą samym jest całkiem sporo. Niektóre z nich, jak np. ustawienia Hellingera, które bardzo wyraźnie i namacalnie ukazują, co nam w naszym i rodzinnym sercu gra, są takim właśnie chytrym obejściem cenzora naszej świadomej strony, ale…ale co, jeśli nas na to nie stać?

Na szczęście nasz podświadomy umysł jest bardzo kreatywny i w wysokim stopniu zainteresowany dogadaniem się z nami. Oczywiście na jego warunkach. Jednym z tych warunków jest np. chęć zabawy, którą mam zamiar dziś wykorzystać.

Wiesz co najczęściej wynika z testu, który jest napisany w formularzowy sposób?

Odpowiedź będzie najwyżej miernikiem progu twojej wytrzymałości prawdy, który ewentualnie dopuszcza rozum, ale  – nie będzie to prawda nad prawdami, a jedynie sympatyczna historyjka, którą sami o sobie chcemy usłyszeć. I wtedy taka opowieść jest bardzo ciekawa, ale niestety nieadekwatna do rzeczywistości. Wybacz, ale jeśli ktoś zrobi z tobą psychotest, to słowa wybrane przez świadomość ułożą się w lukrowany obrazek, który innym ma udowodnić, że:

  • masz kontemplacyjną naturę, ale zachowujesz dużą otwartość,
  • podążasz za wielkimi ideami, ale w cieniu domowego ogniska,
  • myślisz bardzo logicznie z dużą domieszką intuicji,
  • uwielbiasz się dobrze bawić, nie rezygnując z samotności,
  •  masz duszę artysty z umiejętnościami biznesmena,
  • cenisz sobie spokój, choć rwie cię zew natury,
  •  ulegasz mistyce sztuki w przerwach między sportowym wyzwaniem a niezaplanowaną wyprawą w nieznane,
  • charakteryzuje cię wielki rozmach i duża ostrożność, umiejętność współpracy i talent lidera…itd.

 Słowem, twój świadomy umysł już dobrze zadba o to, żebyś przynajmniej w swoich oczach, oraz w oczach pytającego wyglądał całkiem porządnie.

Pytania tak sformułowane w zbyt oczywisty sposób sugerują już odpowiedzi, które wydają ci się wygodne, lub które mogłyby zadowolić pytającego.

Era korygowania życiowego kursu tylko i wyłącznie, z niby kontrolowanego przez nas poziomu świadomego, już dawno minęła. Czas się zmierzyć z tym co z ukrycia kieruje nas na rafy, zamiast w kierunku upragnionych celów. Nie uda nam się to, nawet jeśli spędzimy setki godzin na mieleniu językiem (ten gościu z reguły pokazuje tylko myśli przez nas już ocenzurowane), a nie zajrzymy w głąb swoich ukrytych programów. W celu ich weryfikacji nie warto zaciągać rady u twojej psiapsiółki świadomości, tylko od razu bierzmy na dywanik jej koleżankę podświadomość. Robienie wywiadu ze świadomością kończy się przesłodzonym obrazkiem nadającym się co najwyżej do „Faktów”, a nie nam w celach terapii. Tylko, jak już mówiłam – koleżanka podświadomość jest może i szczera, ale ciężka do zaciągnięcia przed mikrofon. No chyba, że będzie się przy tym dobrze bawić.

W takim razie dzisiaj zabawy część pierwsza.

Dlaczego pierwsza i kiedy druga? Pierwsza dlatego, że dotyczy bardziej żeńskiej części czytelników, więc w drugiej kolejności postanowiłam zadbać o męskie grono, żeby nikt nie poczuł się wykluczony. Chociaż w dzisiejszych czasach wyselekcjonowano już tyle płci, że być może ktoś znowu zechce poczuć się niedoceniony. Najlepiej będzie, jeśli powiem, że drugą część zabawy przekładamy na jutro i będą  w nią mogli zagrać wszyscy.

Każdy profesjonalny szaman, lub mag potrafi spojrzeć na życie jak na historię, którą malujesz obrazami, a nie tym, co wypowiadasz. Bo my tu przyszliśmy grać w sztuce, a nie wypełniać formularze. Być może to, co zrobimy dzisiaj też przypomina taką ankietę, ale to jest tylko mała rozgrzewka do tego, by koleżanka świadomość poczuła się wreszcie zwolniona z obowiązku kreowania twojego wizerunku. Bo jeśli naprawdę chcesz sobie pomóc, to przynajmniej swojemu umysłowi musisz powiedzieć prawdę. To jest równie ważne, jak powiedzenie prawdy swojemu adwokatowi, który ma cię ratować w czasie rozprawy sądowej. Jemu musisz powiedzieć jak było, a kłamać to już będzie on. No więc, żeby ułatwić ci powiedzenie o sobie wszystkiego jak na spowiedzi, a nie jak do kolorowego pisemka odpowiedz szczerze na pytania zamieszczone poniżej, o ile czujesz, że dotyczą one w jakimś stopniu ciebie (obiecana męska część testu będzie jutro).

Która ze scen słynnej bajki o Kopciuszku utkwiła ci najbardziej w pamięci?

  • Kiedy Kopciuszek ciężko pracuje i jest dręczony przez złą macochę i wredne siostry?
  •  Kiedy Kopciuszek zostaje przemieniony w śliczną księżniczkę za pomocą czarodziejskiej różdżki przez swoją dobrą wróżkę?
  •  Kiedy Kopciuszek gubi swój malutki pantofelek na schodach, gdy ucieka w popłochu z pałacu?
  •  Kiedy królewicz odnajduje Kopciuszka i zakład mu pantofelek na stopę?

Zakładam, że test zrobiły tylko kobiety, bo raczej żaden mężczyzna nie utożsamia się z Kopciuszkiem. Chociaż dzisiaj to już niczego nie jestem pewna. W każdym razie odpowiedzi a więc i ich forma zwrotna są sformułowane specjalnie dla kobiet.

Domyślasz się chyba, że scena, którą wybrałaś i jej szczegółowa analiza dowodzi, że wiąże się ona z najsłabszym punktem twojego charakteru? Teraz bez słodzenia możesz dowiedzieć się, że jeśli wybrałaś którąś  z nich, to masz do przetransformowania właśnie ten problem, który podany jest w poniższych punktach:

  1. Scena, w której biedny Kopciuszek szoruje podłogę a macocha i przyrodnie siostry natrząsają się z sierotki budzi w tobie współczucie. Ale czy tylko? Uważaj, ponieważ pojawiają się tu jeszcze poczucie wyższości i dumy. Jeśli tak bardzo ciągnie cię do tej biednej, prześladowanej istotki, to jak sądzisz, kogo odgrywasz na co dzień?
  2. Jednym machnięciem różdżki dobra wróżka zamienia swoją córkę chrzestną w olśniewającą księżniczkę i w ten sposób na zawsze odmienia jej los. Jeśli tak samo podchodzisz do swojego życia, to być może cały czas tylko czekasz, aż w końcu pojawi się jakaś wróżka, jakiś trener sukcesu, który machnie za ciebie różdżką i odtąd już będziesz żyła szczęśliwie. Sprawdź, czy nie odkładasz wszystkiego na lepsze jutro, które ktoś kiedyś da ci w prezencie, bo ty tymczasem nie masz nawet siły zmierzyć się z twardą rzeczywistością.
  3.  Scena z Kopciuszkiem gubiącym pantofelek na schodach pokazuje, że jesteś bardzo uzależniona od innych. To fajnie tak zawsze wybiegać i mówić, że tego już nie da się zrobić, bo właśnie już musisz lecieć, ale jak długo można tak żyć? Na krótką metę da się zostawić za sobą niedokończone sprawy, ludzi i niech inni się teraz martwią, bo ty właśnie zmieniasz pracę i związek, ewentualnie tylko rodzaj zajęcia, ale jak długo będziesz tak przed sobą uciekać? Pamiętaj, że pantofelek, który porzucasz wraz z tym nierozwiązanym czymś jest z kryształu, a ponadto należy do ciebie, więc ma moc transformacji twojego problemu, ale to tylko mała podpowiedź.
  4.  Można powiedzieć, że wszyscy kochamy historie z „happy endem”, ale ty w tym przodujesz. Nie mówię, że masz polubić dramaty, ale może w tym właśnie tkwi problem, że chcesz od życia tylko tego malutkiego czegoś: żadnych wyzwań, zero problemów, ale też i bez nadmiernych ekscytacji proszę, bo to by się mogło źle skończyć. Do szczęścia potrzebujesz tylko stałej pracy, bez szaleństw i dążenia do sławy. Wystarczy ci normalność, zwykły spokój, grono przewidywalnych znajomych i pewność, że możesz obejrzeć codziennie dalszy ciąg telenoweli, najlepiej tej z happy endem. To jest twoje świadome credo, tylko nijak nie rozumiesz, skąd ten niepokój i brak spełnienia, gdy nikt z otoczenia nie dostrzega w tobie tej iskry w oku. Może już czas na zmianę ulubionej sceny?

Ciekawa jestem, czy zgadzasz się sama ze sobą w środku, że te odpowiedzi mają dla ciebie sens. Być może ułatwię ci trochę sprawę, jeśli zdradzę moją historię.

Gdy byłam mała, to bardzo chciałam być księżniczką. Ale nie, żeby zwykłą księżniczką, tylko taką, która sobie na tę rolę zasłużyła. Czyli, żeby nią zostać, najpierw musiałam być kimś małym i niedocenianym, kto swoim skromnym życiem, pracowitością i poświęceniem przyciągnie uwagę jakiegoś księcia z bajki. Dlatego bajka o Kopciuszku była jak szyta na moją stopę.

Podobnież (nie podobnież – raczej na pewno)  rodzaj ulubionej bajki z dzieciństwa mówi dużo o rodzaju dramatu, który przyszliśmy tu sobie odegrać.

Ciężka praca bez narzekania i godzenie się z poniżaniem, miały  być pewnie pochwałą skromności i pokory. Na osłodę i podtrzymanie mnie w tej wierze, Kopciuszek zostaje w końcu zauważony i hojnie obdarzony przez los pozycją księżniczki. Tyle bajka.

Po czasie dotarło do mnie, że sztuka o Kopciuszku nie jest wcale bajką o księżniczce, a o ofierze losu, która powala świat na kolana, tyle że  nie w sposób konstruktywny, a przewrotnie cierpiętniczy.

Schemat działania Kopciuszka nie pozwala na zdobycie czegokolwiek w życiu inaczej niż poprzez bycie nikim, robienie wszystkiego, co każą  i niewychylanie się.

Czyli pochwała niewolnictwa ukryta w formie słodkiej historii o bohaterce, na którą los, w nagrodę za życie w cieniu, rzuca światła reflektorów i  pod której stopami rozkłada czerwony dywan.

Przysięgam, że ja w tę bajkę uwierzyłam. Tak bardzo chciałam być księżniczką, że rola ofiary segregującej groch od kaszy  była dla mnie jak bułka z masłem. W końcu, zgodnie z bajką, to miał być tylko wstęp do lepszego życia. Gwarantem sukcesu była przecież w bajce ciężka praca i pozostawanie biedną sierotką. Jak się zapewne domyślasz – moim życiowym credo stała się scena pierwsza z Kopciuszkiem.

Ta sierotka przemówiła do mnie najbardziej. Tak skutecznie wcieliłam się w jej rolę, że przekonałam do niej wszystkich wokół, i co najważniejsze, samą siebie.

Jak sięgnę pamięcią do dzieciństwa, to zawsze grałam rolę Kopciuszka, ale w tej wersji sprzed byciem księżniczką.

Sukcesem życia było przecież bycie szarą, pracowitą myszką, którą wszyscy zauważą za pozostawanie taką nic nieznaczącą. Miodem na serce była myśl, że gdy będę skromna, cichutka i zawsze przytakująca, to wkrótce w moim życiu pojawi się dobra chrzestna wróżka i za lata ciężkiej niedoli wyczaruje mi  złotą karocę i piękną sukienkę. Tylko, że w prawdziwym życiu dobra wróżka przychodzi w przebraniu osób, które zamiast karocy rozdają coś mniej przyjemnego.

Ale czegóż to się nie robi, żeby osiągnąć swoje cele. Jeśli miałabym kiedyś zostać księżniczką, to jaki problem trochę zacisnąć zęby i ciężko pracować, oraz wzdychać z przepracowania i braku docenienia? Chciałam, żeby inni wiedzieli jak dużo na siebie biorę i z jakim poświęceniem zapracowuję się na śmierć. Czy inni się przy mnie źle czuli? Ależ o to chodziło! A niechbym i nawet umarła z wycieńczenia! To by dopiero była frajda zobaczyć wszystkich tych, którzy nie doceniali mojej pracy, jak stoją nad grobem i z całego serca żałują, że już mnie nie ma. Ta scena, nie wiedzieć czemu działała na mnie bardzo kojąco. Czasem wolałam jej inną wersję, gdzie nie tracę życia, no bo to w końcu szkoda, ale odchodzę z jakiegoś miejsca i wtedy dopiero wszyscy zauważają, jakiej doznali pustki. I bardzo tego żałują. To ich żałowanie, choćby w mojej wyobraźni niezwykle mnie uspokajało. Taki rodzaj myślenia towarzyszył mi w wieku 5, 10, 15 lat, a może i trochę później, aż pewnego pięknego dnia odkryłam, że nie zaprowadził mnie on zbyt daleko. Ostatecznie przecież nie umarłam, życie toczyło się dalej i możliwość usłyszenia zza grobu, jak wszyscy za mną płaczą i bardzo cierpią zbytnio przeciągała się w czasie. Później wpadłam na pomysł z zupełnie innej bajki, ale to teraz nie jest istotne.

 Ty też masz szansę świadomego ujrzenia, jak twoja główka przyczepia się do jakiejś dziwnej historii i dalej rozgrywa ją na deskach prawdziwego życia. Możesz też podjąć decyzję o zmianie roli. Od czego w końcu jest ta nasza świadomość jeśli nie od uważnej obserwacji i podejmowania decyzji? Skoro już o tym wiesz, to może zrób sobie na koniec kolejny test i po prostu zmień zakończenie bajki. Możesz w całości podmienić skrypt, ale na razie odmień losy Kopciuszka. To będzie takie ostateczne pożegnanie się z rolą.

Wyobraź sobie, że stoisz jako Kopciuszek przed księciem, który próbuje wcisnąć pantofelek na nogę twojej wstrętnej przyrodniej siostry. Oczywiście w duchu jesteś spokojna, bo przecież wiesz, jakie zakończenie dramatu szykuje ci dobry los. A tu niespodzianka: twoja siostra ma też numer 36. „O mój Boże, nie tak żeśmy się umawiali!”

Widzisz, w życiu musisz się liczyć z tym, że nie do końca rozkminiłaś, która scena tak cię pociąga, że aż pragniesz ją zagrać. No, ale po to robisz sobie ten test. Być może, ale tylko być może jesteś przywiązana do dramaturgii i wzrostu napięcia, więc twoje ukryte życzenie jest dla podświadomości rozkazem. Komplikacje wywołać nietrudno. O to dba już twój wewnętrzny scenarzysta. W naszym przypadku załóżmy, że dramat rozegrał się w ten właśnie przykry dla ciebie sposób. No ale serio. Nie myślałaś nigdy, że pantofelek może pasować wielu kobietom? Nawet tym nielubianym? I co zrobisz z tak nieprzewidzianym zwrotem akcji?  Wybierz jedną z trzech propozycji twoich potencjalnych zachowań:

  1.  „Zmusiłabym królewicza, aby przymierzył także i mnie”.
  2.  „Pogodziłabym się z takim biegiem wypadków, jak z nagłym ciosem od losu i poszła dalej swoją drogą”
  3.  „Złapałabym buta i przyłożyłabym w łeb mojej wrednej siostrze”

W bajce pantofelek jest dobrem, które Kopciuszek uważa za swoją własność. Jej but jest wyjątkowy i pasuje tylko do niej. Jeśli wczułaś się w rolę Kopciuszka, to utożsamiasz się z jej uczuciami i sposób, w jaki zareagujesz na tak nieprzyjemny zwrot akcji pokazuje, co byś zrobiła rywalce (komuś, kogo uważasz za rywala) i to nie tylko w przypadku odbierania ci chłopaka.

  1. Nie przeraża cię, że twój partner czasem rozgląda się na boki, zanim zdecyduje, że ty jesteś jedyną osobą liczącą się w jego życiu. Gratuluję pewności siebie. Ale co zrobisz, jeśli twój książę (może szef) stwierdzi, że na świecie są tysiące stóp, na które nie wkładał jeszcze pantofelka?
  2. Cierpliwość i skromność to dobra cecha, ale czy czasem nie przesadzasz? Czy musisz tak wszystkim ustępować i zgadzać się na wszystko?
  3.  Podobnież tłumienie złości nie jest dobre, ale może by tak spróbować okazać ją w inny sposób? Księciu może niezbyt pasować księżniczka lubująca się w skandalach.

Jak widzisz jest wiele sposobów na dogadanie się z ukrytą częścią ciebie. Po pierwsze możesz jasno zobaczyć, jaki film właśnie u ciebie leci, a po drugie możesz śmiało zdecydować się na zmianę kanału. Jest jeszcze po trzecie: możesz śmiało pozmieniać sceny, w rozgrywającej się właśnie bajce. Gry komputerowe to nie jest wujek samo zło – ich istnienie ci uświadamia, jak interaktywnie uczestniczysz w rozgrywających się na ekranie scenach.

Tak dla wprawy małe ćwiczenie: przemyśl, jaki cel przyświecał twojemu życiu w roli Kopciuszka? Bo może ty tylko chciałaś mieć nową sukienkę, buty i wolny wieczór? Po co ci całe królestwo i jego kłopoty?

P.S. Zapraszam jutro do drugiej części zabawy

 

 

 

1 komentarz

  1. Monika :

    Wow super artykuł, dziękuję. Dużo się we mnie poruszyło !!!♡♡♡♡♡

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *