Kwantowe poziomy strachu

Zacznę dziś od pewnej historii, a nawet od dwóch, żeby nie było jak na wykładzie.

Pewna pani znalazła całkiem sporą sumę pieniędzy. Tak sporą, że aż jej dech zaparło, bo jej wartość przekraczała rónowartość kilku jej pensji. Z drżeniem rąk przyniosła znalezisko do domu i dumała, co by z tym zrobić. Pieniądze nie były jakoś oznaczone, ani schowane w portfelu z dokumentami właściciela, więc zwrot ich stwarzał pewne kłopoty. Będąc jednak osobą szczerą i uczciwą postanowiła zamieścić ogłoszenie w prasie o znalezionych pieniądzach i poszukiwaną w związku z nimi osobą, do której by mogły należeć. Zaraz po nadaniu ogłoszenia zaczęło się zamieszanie. Pod podany adres znalazcy zaczęły schodzić się tłumy rzekomo poszkodowanych pechowców, którzy kiedyś gdzieś zgubili pieniądze, chociaż nie potrafili podać ani kwoty bliskiej choć w przybliżeniu kwoty znaleźnej, ani nawet miejsca, które by mogło pokrywać się z miejscem ich znalezienia. W związku z czym przygoda z oddawaniem pieniędzy trwała bardzo długo i stwarzała coraz więcej problemów. Nasza bohaterka ostatecznie uznała, że raczej nie ma ich komu oddać, więc chyba należą do niej. Sęk w tym, że tak olbrzymia suma bardzo ją przerażała. Nie czuła się dobrze na myśl, że tak dużo pieniędzy może jej się należeć, no bo jak to tak bez ciężkiej pracy? Toż to cudze, nie jej i przynosi tylko kłopoty. Musi szukać właściciela, co jest  bardzo niewygodne i mieć w domu tak dużo pieniędzy, co wzbudza strach przed kradzieżą. I tak źle się z tym czuła, że aż cała w nerwach chodziła, bo przecież coś się może stać. No i stało się. Pewnego pięknego dnia do jej domu wszedł złodziej i wszystko ukradł, czym wprawił ją najpierw w lekki niepokój, który szybko ustąpił uldze. Wreszcie przecież dostała dowód na to, że znalezione i lekko zdobyte pieniądze szczęścia nie dają, i że opatrzność boża czuwa nad jej losem, pozbawiając ją takiej klątwy.

Znajomy dla ciebie przypadek? Bo znam też parę innych. Druga obiecana historia to przypadek mojej znajomej, która od dawna marzyła o ładnych butach. Niestety nie było jej na nie stać, bo kosztowały więcej, niż para butów w przeciętnej cenie. Ale wizja posiadania właśnie tych wybranych butów musiała być w niej  jakaś niezwykle silna, ponieważ w przeciągu trzech dni znalazła na ulicy kwotę dokładnie taką, jaka jej była potrzebna. Dodam tylko, że cena butów nie była wyrażona w równej kwocie powiedzmy 100zł, ale była to liczba bardzo konkretna – z końcówką w groszach. No więc, żeby znak z nieba był bardziej oczywisty moja znajoma znalazła najpierw kwotę główną, a zaraz potem potrzebną do tego końcówkę.

Dobra, dosyć historii. Znam ich zbyt dużo, żeby się z wszystkim dzisiaj zmieścić, a przytoczyłam tylko przykładowe dwie i to z dosyć różnym wydźwiękiem, żeby zobrazować niezwykle skomplikowany dla wielu problem – problem przekonań i widzenia świata, który jest bardzo różny z różnych poziomów świadomości.

Mam nadzieję, że ćwiczenia z odnalezieniem swojego poziomu świadomości masz już za sobą, a jeśli nie to koniecznie przeczytaj mój poprzedni wpis tutaj:  http://kwantowyzapis.pl/2017/05/26/jakim-poziomie-swiadomosci-twoj-swiat/

A teraz przyznaj się przed sobą (czyli bez upiększania), w jakim nastroju mijają twoje dni? W nastroju radości i wolności od trosk o dzień jutrzejszy? Czy w strachu o utratę pracy, niemożność spłaty długów, opinię innych o tobie i tym co robisz, albo czego nie robisz, a ich zdaniem powinieneś? Jeśli cały czas obawiasz się o niebezpieczeństwa czychające na ciebie w zatrutym powietrzu, w jedzeniu, w pracy i w gospodarce światowej to jak sądzisz, z którego poziomu tworzysz swój świat? Nie robisz tego testu w celu weryfikacji twoich kwalifikacji służbowych, więc bądź uczciwy. To jest test twoich kwalifikacji magicznych.

Przyglądając się uważnie swoim codziennym myślom, decyzjom i wyborom możesz zmierzyć się wreszcie z bardzo unikanym tematem, jakim jest temat twojej wiary. Niezupełnie chodzi mi o system religijny, jaki teraz wyznajesz, chociaż prawdę powiedziawszy jest on z tym rozumieniem mocno związany.  Odstaw emocje na bok i po prostu zadaj sobie pytanie, czy wyznawany przez ciebie system religijny daje ci dużo wsparcia w rozwoju, czy raczej straszy, nakazuje i zabrania? Jeśli odcina cię od zdobywania kolejnych duchowych doświadczeń, od zmierzenia się z poziomem serca i zobaczeniem innych poziomów rzeczywistości grożąc karą piekielną za kontakty z diabłem to jak sądzisz, z jakiego poziomu śwaidomości wyrasta taki kult? A jeszcze bardziej istotne jest pytanie: na jakiego rodzaju ludzi ma on wpływ?

Każdy system religijny niesie ze sobą pewne zasady, które jakoś niekoniecznie znajdziesz w innych systemach. Interesujące jest oczywiście to, co łączy wszystkie systemy i …co je wyróżnia. Jeśli dany system religijny jest  wybitnie karzący i wykluczający wszystkie inne poza swoim, to pytanie brzmi: czy korzenie tego systemu tkwią w miłości czy w lęku o utratę wpływów? A jeśli my sami zostaliśmy od dzieciństwa wychowani w religii tak bardzo ograniczającej naszą wolę  to teraz, w wieku dorosłym warto by chyba zrobić sobie mały przegląd życia i sprawdzić na jakim fundamencie wiary i przekonań zbudowane jest całe nasze codzienne życie.

To nie jest wpis otwierający dyskusję na temat wyznań religijnych, ale na temat przekonań, które potrafią utrzymać granicę naszych możliwości w mocnych i nieprzekraczalnych kamiennych murach niemożliwego.

Dopóki skupiasz sie na lęku i stracie, na ograniczeniach i zagrożeniach, to swoją energią  podsycasz tylko strefę manipulantów, którzy widząc twoją bezradność i niby doinformowanie na temat zachodzących wokół wydarzeń robią na tobie interesy wszelkiej maści: religijne, polityczne i ekonomiczne.

Zrobiłeś kiedyś coś magicznego? Coś, co wykroczyło poza normalnie przyjęte prawa przyrody? Ile razy ci się udało? Rzadko, wcale czy bardzo często? A jeśli rzadko, to dlaczego? Przecież wszystkie kwantowe terapie, bez względu na ich nazwę, obiecują ci już od zaraz natychmiastową zmianę wszystkiego i stały rozwój.

Zwróciłeś uwagę na jedną małą rzecz, jaką jest ostatecznie brak techniki jako takiej, a uświadomienie sobie intencji, by nie powiedzieć poziomu świadomości, z której dokonujesz tego kwantowego przeskoku? W gruncie rzeczy nie ma większego znaczenia, że w ciągu dnia przyłożysz parę razy ręce do jakichś punktów i stworzysz połączenie ze Źródłem Wszelkich Możliwości, jeśli głęboko w sercu żywisz przeświadczenie, że pewne rzeczy ci się nie należą, bo Bóg według twoich przekonań na to ci nie pozwoli. Czasem może coś ci zaskoczyć, jeśli uzyskasz wsparcie grupy, która na szczęście ma inne przekonania, ale zasada działania tzw. dwupunktu, matrycy energetycznej, synchronizacji kwantowej i innych tego typu terapii nie zasadza się na machaniu rączkami a na zmianie intencji kierującej naszym codziennym życiem. Jeśli twoim dniem kieruje poczucie jakiejś winy, żalu, lęku o przyszłość i niechęć do wybaczenia to nie ma kwestii przeskoczenia na wyższy poziom transformacji jakości całego życia. Ktoś może tu zaoponować, że przecież można pozostawać na całkiem niskim poziomie i rzucać wszędzie zaklęcia, czyli mieć dostęp do magii. Jesteśmy istotami duchowymi i zawsze mamy możliwość magicznego wywierania wpływu na nasze życie, ale magia z poziomu lęku nie jest identyczna z tą z innych poziomów. Magia z poziomu serca nie staje się jednak naszą stałą świadomością po trzydniowym kursie. Ale to może być dobry początek do pójścia w tym kierunku.

Najważniejsze, że takie terapie pozwalają nam na odczucie ulgi od strachu. Kiedy po raz pierwszy zaczynasz żywić nadzieję i spokój, że możesz poradzić sobie w każdych okolicznościach, z każdym problemem i z każdą chorobą, to dostajesz przebłysk, iskierkę nastroju z poziomu wyższej świadomości, a wtedy wszelkie manipulacje twoim sumieniem przestają działać.

Przyjrzyj się liście praktyk zabronionych oficjalnie przez Koścół katolicki:

medytacja (poza chrześcijańską), joga, reiki, terapie kwantowe, theta healing, wróżenie, chiromancja, astrologia, homeopatia, akupunktura, akupresura, tai chi, karate (po prostu wszystkie sztuki walki)…i na razie skończę, bo lista jest zbyt długa.

Zaskakuje mnie fakt, że miliony katolików i tak stosuje w swoim życiu którąś z tych zakazanych technik a jedyne, co ich w tych praktykach wyróżnia to racjonalizacja  i przystosowanie do swoich wewnętrznych zasad poprzez zastosowanie pojęć i terminologii chrześcijańskiej. I tak wierzenia dawnych Słowian utrzymały się w naszym świecie pod przykrywką tradycji niby chrześcijańskiej (tej dopuszczonej przez cenzurę Kościoła), a wszelkie techniki uzdrawiania, które teraz zalały Zachód są sygnowane przez różnych świętych, Matkę Boską, albo Jezusa. Nawet system czakr, reiki czy poziomy świadomości są rozpatrywane w kontekście mocy Chrystusowej.  No więc teraz sobie wyjaśnijmy – wszystkie te pozornie chrześcijańskie wyjaśnienia dokonały się za sprawą ludzi z Kościoła protestanckiego (i jego wszelkiej maści odłamów). Tylko i wyłącznie protestantyzm dopuszcza tego typu praktyki, dlatego wszystko, co dla nas w Polsce wygląda jak dozwolone przez instytucję Kościoła katolickiego wcale takie nie jest. Wszelka ezoteryka (jakoś to muszę ująć) przypłynęła do nas w przebraniu chrześcijańskim, ale i tak jest zakazana. Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale twoja podświadomość to wie. Spróbuj uczciwie przyznać się do tego autorytetom kościelnym, a w najlepszym razie będziesz od tego odwiedziony subtelnym upomnieniem i postraszony potępieniem.

Nawet, jeśli świadomie wiesz, że nie ma cię co straszyć, to jeśli twój poziom świadomości jest zwykle na poziomach lęku, żalu i może złości – to nadal w podświadomości utrzymujesz w sobie granicę, poza którą świadomość nie może wyjść. Skala możliwości kreowania i przyciągania lepszych opcji jest z tego miejsca bardzo niska.

Tu zrobię przerwę na oddech, a ty w międzyczasie możesz sobie wypisać tę złotą myśl i przyczepić ją na lodówce. Właśnie dostałeś zagubiony klucz do zrozumienia tajmnicy sukcesu szamana.

Nasz podświadomy umysł, może serce jest  tak naprawdę bardzo stęsknione za czymś, co pozwoli mu  wyrwać się z narzuconych ram egzystencji. Gdybyśmy jednak wszyscy odczuli, w jak dużym zniewoleniu wzrastamy my i nasze przekonania to w oczywisty sposób chcielibyśmy chłonąć atmosferę magii, która nas z tego zniewolenia wyrwie. Czyż nie prościej jest więc to zakazać i nazwać siłą nieczystą, która sprzeciwia się zasadom wiary? A potem to już zniewolone umysły same się podtrzymują w nastroju nienawiści i potępienia jak w poniższch  przykładach wypowiedzi znalezionych w internecie:

  • Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła
  • Mam za sobą doświadczenia z homeopatią, przed którą stanowczo ostrzegam i proszę, nie stosujcie jej, jeśli chcecie być zdrowi na duszy i na ciele, i osiągnąć zbawienie wieczne. Niech moje świadectwo będzie dla was przykładem.
  • Odnośnie skutków bioenergoterapii też miałabym wiele do powiedzenia. Widziałam naoczne opętania i zgony. Ostrzegam. Zbyt wiele osób oddało życie, czy tylko doczesne? W przypadku homeopatii i bioenergoterapii mamy do czynienia z okultyzmem i złymi duchami, które zrobią wszystko, by posiąść najpierw nasze ciała a potem i dusze i to na wieczność.
  • Jak zatem wschodnie sztuki walki przedstawiają się z punktu widzenia chrześcijańskiego? Przede wszystkim absolutnie nie do przyjęcia jest koncepcja leżąca u samych podstaw sztuk walki, a także jogi, akupunktury i in., tj. koncepcja wewnętrznej energii człowieka – prany. Powody: swą wiedze o Bogu i Zbawicielu chrześcijanin czerpie z Bożego Objawienia tj. z Pisma Świętego i ze Świętej Tradycji. Objawienie to nie formułuje nigdzie koncepcji analogicznej do koncepcji prany ani nie wspomina o jakichkolwiek ćwiczeniach mających prowadzić do efektów analogicznych z występującymi w kulturze wschodu. Wynika z tego wniosek, że człowiekowi nie jest potrzebne do zbawienia czy też pełnego życia pobudzanie ani używanie żadnej wewnętrznej energii, w przeciwnym bowiem razie nasz Pan nie omieszkałby nas o tym powiadomić w swej Dobroci. W przeciwieństwie do np. buddysty, chrześcijanin nie może sobie w żaden sposób zasłużyć na żadne duchowe dary – otrzymuje je zupełnie darmo – jako łaskę. Każda więc próba innego ich uzyskania – np. poprzez ćwiczenia energii wewnętrznej, otwierania czarkramów i in. jest aktem braku zaufania do Boga, który przecież lepiej wie co nam jest potrzebne z darów duchowych i nam ich hojnie udziela.
  •  Bp Julian Porteous, który przez ostatnie pięć lat był głównym egzorcystą Kościoła w Sydney podkreślił, że oddając się niewinnym praktykom jogi, masażom reiki i praktykom tai chi, tak naprawdę ludzie mogą dostać się w szpony szatana.
  • Egzorcyści mówią, że nie istnieje joga, jako jedynie ćwiczenie gimnastyczne. Osobiście nie mam ochoty tego sprawdzać i przekonywać się na własnej skórze. Wiem również z bezpośrednich relacji, że ludzie mają kłopoty trawienne po tych ćwiczeniach, szczególnie dokucza im ból żołądka. A tak już na marginesie, to ćwiczący jogę kojarzy mi się z ćwiczącym paralitykiem lub kimś bardzo niedołężnym, niepełnosprawnym.
  • Joga albo życie!
  • Twórcy specyfików homeopatycznych odwołują się do filozofii New Age, bazującej na starych wierzeniach pogańskich, np. w tak zwaną „pamięć wody”, która przepływając, koduje w sobie rożne rzeczy. Choć dzisiaj jest to formułowane w sposób brzmiący naukowo, jest to ten sam absurd, który, ku mojemu zdumieniu ludzie XXI wieku traktują poważnie! To w epoce kamienia łupanego wierzono w boskie siły słońca, wiatru czy księżyca, oddziałujące na wody. Jeśli więc człowiek współczesny wierzy, że woda zawarta w fiolce ma takie właściwości – jest to analogia do wierzeń pogańskich… Wielu egzorcystów spotyka się z ludźmi, którzy intensywnie korzystali z homeopatii i z tego powodu zaczęli doświadczać poważniejszych uzależnień na poziomie duchowym, czyli zniewolenia demonicznego.
  • Także w sytuacjach, gdy tych leków homeopatycznych było sporo – nawet gdy konsekwencji nie widać – radziłbym modlitwę o uwolnienie. Można poprosić księdza o odmówienie małego egzorcyzmu.

Zionąc takim ogniem i rzucając takie obelgi wszystkim poszukującym poza zasadami wiary katolickiej nie wykracza się dalej niż poza poziom strachu i złości, co w naturalnej konsekwencji przyciąga na planie materialnym konfrontacje z bardzo podobnym, czyli równie ściśle nakazująco- zakazującym choć trochę odmiennym w formie systemem religii islamskiej. To zderzenie dwóch sił o równie mocno potępiających innowierność zasadach jest tylko i wyłącznie wynikiem prawa przyciągania i kwantowego wpływania na rzeczywistość. Jaki poziom świadomości przejawiają masy, a nie tylko jednostki, taki system geopolityczny zaczyna być kształtowany na dużo większym poziomie rzczywistości.

Ale ja tu nie i polityce, a o świadomości chciałam powiedzieć. Tym wpisem chciałam zwrócić uwagę na większe zapoznanie się z własnym poziomem świadomości, który jest odpowiedzialny za to, co dzieje się wokół i jak to odbierasz. Nie powiem przecież nic nowego jeśli zaznaczę, że nawet największe tzw. zewnętrzne zagrożenie może ominąć nas zbiorowo lub indywidualnie, jeżeli przeskoczymy na inny poziom postrzegania.

Na czym polega niezwykłość kwantowego transferu do innego wymiaru? Na tym, że dostajesz dokładnie kopię tego, co masz w swoim sercu. Jeśli twój umysł jest choć na parę sekund wyłączony z poziomu strachu to informacja puszczona w tym czasie w eter ma szansę przybrać bardzo pozytywną formę. Czyż nie o tym też mówi huna? Jedną z jej zasad jest:

Ike: świat jest taki, jaki myślisz, że jest

oraz  Makia: energia podąża za uwagą.

Znając te zasady zastanów się, co tworzysz, jeśli w momencie skupienia się na intencji gryzą cię  na poziomie wewnętrznym jakieś robaki lęku przed karą piekielną, karą za grzechy i złości za wyrządzone ci krzywdy – to wszystko przybierze swoją formę zewnętrzną i to w błyskawicznym czasie, co pozwoli ci utwierdzić się w przekonaniu, że otwierając się na wyższe poziomy otwierasz się na demony. Jeśli do „innowierczych” praktyk podchodzisz z taką samopotępiającą energią, to jak sądzisz, jakiego dżina wywołasz z lampy?


Każdy ma rację w swoim własnym świecie. Jeśli ktoś nie chce puścić dobrowolnie lin zgorzknienia, żalu i nienawiści, wtedy jego poziom świadomości nie pozwoli mu nawet skorzystać z dobrodziejstw jogi, huny czy innych kwantowych terapii, ponieważ dopuści on jedynie do stworzenia niskich form energetycznych – np. o wyglądzie demona. A że zabiegi kwantowe dają coś w przyśpieszonym tempie, więc i reakcja zwrotna na tlącą się w sercu czarną dziurę jest natychmiastowa i niestety niezbyt pomyślna. Stwierdzenie, że tego typu praktyki są niebezpiczne jest w pewnym sensie prawdą. Dla kogoś o sercu pełnym niskich emocji i złych intencji (chociażby bycia lepszym od innych) kwantowy świat objawia swoją ciemną stronę, ale to nie jest wina techniki, ale osoby, która ją stosuje.

Sprawdź sobie skalę emocji według Hawkinsa a znajdziesz poziom świadomości, z którego świat jawi się jako jedno wielkie monstrum sterowane przez szatana i w którym ciemne moce tylko czekają na twoje  potknięcia, żeby zarzucić  swe sidła i ciężko ukarać. Naprawdę uważasz, że przebywając świadomością na tych poziomach możesz znaleźć sensowne rozwiązania i skupić się na tworzeniu czegoś pozytywnego? Przecież na tym poziomie masz bardzo niskie mniemanie o sobie (i innych), nie masz wiary w swoje możliwości (no chyba, że od miejsca złości) i jedyne czego pragniesz to kary dla siebie i innych. Na pewno jednak nie czujesz odpowiedzialności za kreacje swoich problemów. Przecież to wina szatana.

Sam fakt zrzucania odpowiedzialności za swoje kłopoty na systemy zewnętrzne pozbawia cię mocy tworzenia. To bardzo niski poziom siły. Ogólnie dla niższych poziomów świadomości istnieje inna skala możliwości i wywierania wpływu na zjawiska zewnętrzne. Z poziomu bezradności nawet deszcz pada nie wtedy gdy trzeba. I rzeczywiście prawda tego poziomu jest taka, że nie masz realnych mocy, żeby ten fakt zmienić. Tylko, że to nie jest prawda absolutna. To jest prawda obowiązująca na pewnym szczeblu świadomości. Nie odkryjesz tego, dopóki nie puścisz nastroju nienawiści, straszenia siebie i innych.  Pozwól, że zacytuję ci słowa pewnego bardzo sławnego jogina sprzed pary tysięcy lat, Viśwamitrę Muniego, który po prostu wyjaśnia, że każdy z nas tworzy swoją bańkę świadomości, w której jego świat wygląda tak, jak wygląda. Ale to jest jego bańka – pełna demonów, diabłów, chorób i nieszczęść niby zewnętrznych, albo pełna błogosławiących Sił Wyższych, zsyłających zdrowie, pomyślność i obfitość. Bańka, w której żyjesz ty czy ja może się trochę różnić, ale w pewnym sensie ich programy zazębiają nam się na tyle, że widzimy podobne okoliczności  zewnętrzne, np. to, że żyjemy w Polsce, w 2017roku. Jeśli ja, ty i jeszcze trzecia osoba skupimy się na czymś wyższym, to razem stworzymy bańkę, w której świat będzie pełen słońca i pozbawiony problemów, o których teraz ciągle mówimy.

Bedąc na niższym poziomie świadomości możesz nie widzieć pieniądzy leżących na ulicy, lub nawet je zobaczyć, ale nie czuć się ich godnym więc szybko dostaniesz wraz z nimi energię kłopotów. Możesz czuć, że za „cudzą krwawicą” stoi samo nieszczęście i to przyciągniesz. Możesz dostać do ręki sposób zdobycia wyższej świadomości, ale jeśli masz w sobie mnóstwo nienawiści i strachu, zatrujesz nawet to.  Czy wiesz, że karmiąc żmiję mlekiem wzmacniasz tylko jej jad?  Tylko czy winne jest temu mleko?

A jaką wizję świata masz ty w swojej bańce?

 

2 komentarze

  1. Sylwia :

    Skupienie pozytywnych “baniek” powinno przynieść pozytywne efekty. Niestety ciągle jestem jeszcze nie pozbawiona lęku. Ten lęk powoduje nawet ból fizyczny i bezsilność. Często w krytycznej sytuacji próbuję wejść w pole serca i oczyścić umysł aby zrobić dwupunkt ale pojawia się lęk a tuż za nim niepewność czy mogę zaufać i odpuścić. jak sobie radzisz w takiej sytuacji… a może … czy w ogóle masz do czynienia z takim lękiem?

    1. Ida Smela :

      Tak, miewam. Są sytuacje, które wydają się przerastać moje emocjonalne możliwości udźwignięcia tego i nie twierdzę, że zawsze jestem pewna pozytywnych rozwiązań w przyszłości. Taką pewność to już sobie dawno odpuściłam. Za to w trudnych chwilach staram się odnaleźć połączenie ze wszystkimi swoimi zmysłami i z uczuciami informacjami płynącymi z ciała. Jeśli wiem, że stan zaniepokojenia mnie przerasta i natłok myśli nie pozwala na żadne medytacje i dwupunkt to tego w tym momencie nie robię. Ajurveda jest najstarszą kompleksową wiedzą o życiu, która podchodzi do życia globalnie i indywidualnie – jeśli jesteś bardzo zaniepokojona to koniecznie radzi zastosować wszystko, co cię najpierw wyciszy i uspokoi element powietrza hulającego w twoim umyśle i ciele. Zaleca wtedy uspokajające masaże, szczególnie z olejem sezamowym, który zrobi całą robotę wyciszenia za ciebie, spacer przy księżycu, zamiast w słońcu, zaleci odpowiednie kamienie, odpowiednie jedzenie i zabroni oglądania nakręcających obrazów, co dzisiaj oznacza nie tylko oglądanie sensacji w tv, ale też horrorów w głowie. Nigdy żadna terapia nie będzie idealna dla wszystkich. Jeśli nie do końca czujesz i rozumiesz zasady danej terapii, jak np. dwupunktu to nie rób go na siłę, bo to nie jest technika trzymania rąk, a osiąganie stanu poddania się. Widać dobrze zrobi ci dzisiaj zwykły masaż olejem sezamowym (może być kokosowy, ale nie zwykłymi kremami – bo one nie dają uspokojenia). Być może ty wolisz terapię dźwiękiem, cokolwiek co na razie wyrwie cię z pętli lęku i natłoku myśli. Pozwól sobie na nie i nie myśl w kategoriach – lepsze – gorsze. Dwupunkt nie ma być ucieczką na siłę w krainę różowych jednorożców, skoro z tyłu goni cię strach. Czytaj, może wybierz się na kurs i być może wtedy zaufasz. I nie myśl, że tylko ty jesteś jakaś niedorobiona bo się boisz, a inni pewnie nie. Inni mogą sobie co najwyżej lepiej sobie z nim radzić i kilka z tych pomysłów ci właśnie podałam. I będę o nich jeszcze pisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *