Jak wejść na poziom manifestacji?

W metodach kwantowych wszyscy mówią o polu serca, bez którego się nic nie zadzieje, ale niekoniecznie każdy umie wyjaśnić, jak w to pole wejść. To, że możemy tam zjechać windą wydaje się zbyt techniczne i nieprawdopodobne i takim się wtedy staje. Jakieś bliższe wskazówki, mapa, podpowiedzi? Mówią ci zjedź i już. Ale gdzie?
Dzisiaj poprowadzę cię w świat energii, który wytłumaczony jest w filozofii Wschodu, nie po to, by utrudnić, ale po to, by naprowadzić cię na właściwą drogę. Samo dostanie się do tej przestrzeni jest rzeczywiście proste, ale przyjemnie tak sobie opowiedzieć, jak się tą przestrzeń czuje, bo może ty już to wiesz, tylko nikt ci tego nie nazwał.
Zacznijmy od tego, że twórcą synchronizacji kwantowej jest Frank Kinslow, który poświęcił lata na zapoznanie się z filozofią Wschodu, na medytacje i ostatecznie efektem jego doświadczeń jest coś w rodzaju techniki, która pozwala osiągnąć stan spokoju i zaufania znacznie szybciej, niż było to dotąd przyjmowane. Osiągnął drogę do przestrzeni serca na skróty. Co jednak nie znaczy, że kilkusekundowe zanurzenia weń przyniosą nam długotrwałe, lub wybitne rezultaty, jeśli nie będziemy potrafili doświadczać tego stanu przynajmniej w trochę większym zakresie.
Z kolei twórca Matrycy Energetycznej, Richard Bartlett posłużył się w swojej praktyce teorią mechaniki kwantowej, której nauka powstała, i tu werble proszę – na bazie pism filozofii vedanty. Wszyscy fizycy kwantowi: Erwin Schroedinger, David Bohm, Werner Heisenberg i Niels Bohr czerpali inspirację właśnie z Wed. Setki tysięcy wersetów filozofii vedanty objaśnia zawiłości działania kosmosu, umysłu i ich wzajemnych powiązań. Ostatecznie to, co ci fizycy ujęli w skomplikowanych wzorach fizyki nie jest niczym innym, jak określeniem tego samego, czego dociekał Kinslow. Wszyscy mamy bardzo odmienne sposoby doświadczania rzeczywistości, a jednak udaje się nam mówić o docieraniu do miejsca, gdzie nie ma słów. Każdemu może się ono jawić odmiennie, ale osiągnąć je możemy wszyscy, bo i tak w nim jesteśmy. Techniki kwantowe pokazują tylko trik, jak usunąć złudne osłony, które nas od niego oddzielają.
Nie jestem zwolenniczką technik jako takich, bo nie one są sednem zjawiska, jakim jest doświadczanie pola serca. Techniki pomagają nam jednak oszukać analityczny i zabiegany umysł, żeby przestał te przeszkody postrzegać, ale ostatecznie, jeśli przebywanie w tym polu zajmie nam dziennie parę sekund i resztę dnia znowu poświęcimy na załamywanie fali do ustawień wyjściowych, to mamy problem. Nawet gorszy, niż był na początku. Bo udowadniamy sami sobie, że żadne techniki już nie działają. Mam nadzieję, że poniższy wpis naprawdę ci dużo wyjaśni.
Świat składa się z energii, która choć jedna dzieli się na kilka odmiennych sposobów funkcjonowania. Najprościej rzecz ujmując mówimy o trzech energiach i ich nieskończonej liczbie możliwych konfiguracji. Zacznę od tej dla nas najbardziej oczywistej.
Tamo guna, albo inaczej siła ignorancji, jest siłą, która kondensuje wibracje do form. Chociaż lepsze byłoby określenie, że jest to siła o tak niskiej częstotliwości, że aż da się zauważyć ją na planie materialnym. Gdy przyglądasz się skrzydłom wentylatora, który działa na najwyższych obrotach, to prawie ich nie widzisz. Dopiero, gdy zwolni jesteś w stanie zobaczyć je bardzo wyraźnie. Tamo gunę w tym wypadku symbolizuje sam wyłączony wentylator. Na poziomie energetycznym to nie jest zła czy dobra energia. Po prostu jej właściwości są spowalniające, obezwładniające, albo inaczej stabilizujące. W naszym odczuciu siła ta zmusza nas do letargu, odpoczynku, a w świecie widzialnym jest ona jak najbardziej widoczną siłą, bo jest to po prostu świat przejawionych form, nazw, pojęć, struktur. Jest to moc, która wszystko ścieśnia. W energii tej jest spora dawka elementu ziemi, a kolorem, który się pod jej działaniem uaktywnia jest ciemny granat, zbliżony do czerni. W mrokach tej siły trudno coś w ogóle dojrzeć. Nic nie jest takie jak się wydaje, bo w nocy wszystkie koty są czarne. W ciemności nawet lina brana jest za węża, więc pozostawanie pod zbyt dużym wpływem tej siły grozi lenistwem, otępieniem umysłowym, bezradnością, żalem, wstydem, nienawiścią i strachem. I takie niskie emocje ona wywołuje.
Ogólnie ta guna jest nam potrzebna, tylko w niezbyt dużych ilościach. Kiedy zbyt długo przebywamy pod jej wpływem ujawnia się w nas przywiązanie do materii.Wynika to z powodu jej ciemności.

Ta siła sprawia, że świat materii wydaje się być wszystkim co jest i utrata czegokolwiek staje się tragedią. Wejście do nurtu tamo guny jest jak zanurzenie się w ogromnych odmętach oceanu – trudno się im nie poddać i trudno z nich wyjść. Najlepiej w ogóle unikać zbyt dużego kontaktu z tą siłą.  Wszystko, co zostało nazwane, zdefiniowane, przybrało postać jest na poziomie tamo guny. Tamo gunę reprezentuje kolor czerni, albo ciemnoniebieski. Takie są wibracje tej guny. Ale ponieważ dominuje w niej element ziemi, której symbolem jest  kwadrat, to możemy też dzięki tej figurze bardziej uchwycić jakość tamo guny. Ona wszystko stara się jakby ująć w formę, w ramki, czyli w kwadrat.
Spójrz teraz, jak z punktu widzenia tej guny wygląda problem. Jest to coś, co zostało nazwane i zdefiniowane jako coś co staje nam na drodze. Co może stać na drodze nam duchowym istotom zanurzonym w oceanie świadomości? I tu sprawę wyjaśnia siła ignorancji, która z tej ogromnej oceanicznej zupy wyłoniła dla ciebie coś, co ty nazwałeś „problemem”. I skrystalizowała ci go do formy. Żebyś się nie męczył z szukaniem – podaje ci twoją ukrytą ciemną energię pod nos. Takie jest jej zadanie – krystalizowanie świadomości do odpowiednich form.
Albert Einstein powiedział, że problemu nie da się rozwiązać z poziomu, na którym on powstał. Maksymę tę lubią cytować nakręcacze motywacyjni, którzy chcą nas wycisnąć jak cytrynki do większej pracy. I tak zdanie to stało się frazesem, a niesłusznie. Spójrz na pojęcie „problem” z poziomu tamo guny, a rzeczywiście trudno ci będzie znaleźć wyjście. Każda rzecz, pojęcie, ściągnięte do tego poziomu objawia się jako wzór, a wzory, wiadomo, są spisane na kartce. Kartka zawsze ma dwie strony, nie da się mieć tylko jednej. Każdy pojęcie ma dwa bieguny – dodatni i ujemny. Każda rzecz ma dwie strony – przód i tył. Witamy w świecie dualizmu. Jeśli masz problem, to na pewno po drugiej strony kartki masz wzór na jego rozwiązanie. Uwaga. Są jeszcze inne konsekwencje tego poziomu – jeśli masz szczęście, to po drugiej stronie kartki jest co? Sam się domyśl.
Z poziomu tamo guny rzeczywiście nie widać rozwiązania, ponieważ tam nie ma ruchu. Tadam! Żeby zobaczyć inne możliwości potrzebne jest ruszenie chociażby palcem i odwrócenie kartki na drugą stronę. Ale siła ciemności jest siłą tak obezwładniającą i wciągająca w tak niskie emocje, że jedynym działaniem, na jaki nas wtedy stać to kontemplowanie sufitu, ewentualnie wielki zryw po pół litra i może działkę. Bo jaki jest sens robienia czegokolwiek będąc w tak wielkiej otchłani i nie mając siły na cokolwiek?
Każdy ruch, nawet pójście po trunki wysokoprocentowe jest możliwy dzięki sile pasji (radżo gunie). Moment odwrócenia kartki i zrobienie jakiegokolwiek wysiłku jest możliwy tylko pod wpływem tej siły.

Przeskok z poziomu tamo guny do radżo guny jest tak uwalniający, jak wynurzenie się z czeluści oceanu na powierzchnię. To odczucie jest jak najbardziej możliwe, ponieważ tutaj następuję rozprężenie materii. Cząsteczki skupione do form poluźniają swoją strukturę, przestrzeń pomiędzy nimi staje się na tyle odległa, że pomiędzy nie wkracza ruch. Tak naprawdę nigdy nie jest tak, że w materii nie ma przestrzeni międzycząsteczkowej, ale jest ona dość mocno ściśnięta i na poziomie naszej zaniżonej, czyli zawężonej percepcji, taką się wydaje. Teraz jednak cząsteczki ruszają w ruch, wentylator zostaje włączony i czasami widzimy obroty skrzydeł. Na poziomie żywiołów elementem przeważającym  sile jest ogień. W języku polskim też mamy pojęcia takie, jak robić coś z pasją z ogniem, albo, „Robota mu się pali w ręku”. Ogólnie siła ta daje nam dużo radości, ale na początku, kiedy podnosimy się z klęczek tamo guny. Wynurzenie się z ciemności nocy na lekkie światło, bo siła ta nie jest jakoś szczególnie jasna – ot, mocna czerwień ognia, odczuwamy wprawdzie jako lekkie odprężenie dla mroków umysłu, ale nie na zawsze. Posiedź trochę dłużej w pokoju pomalowanym na czerwono, a zrozumiesz o co chodzi. Radżo guna jest potrzebna do wstania z łóżka i pójście do pracy. Jest potrzebna do zmotywowania się do posiadania jakichkolwiek celów, na które w tamo gunie nie było nas stać. Ta guna jest po prostu ruchem i zmianą, którym ciągle wszystko podlega, nawet, jeśli tego nie widać gołym okiem. Wydostanie się ze stagnacji siły ignorancji można porównać do odwrócenia kartki ze wzorem problemu na drugą stronę.
I oto niespodzianka – po drugiej strony kartki nie znajdziesz nic ponad to, co masz w swoich wspomnieniach. Radżo guna zapewnia ci dostęp do ogromnych pokładów pomysłów, które już kiedyś…miałeś. Ta siła nie popchnie cię dalej niż do odtwarzania nagrań, które być może utrafią w sedno gnębiących cię teraz problemów, choć niekoniecznie. Jest szukaniem po omacku w archiwach twojego studia, jest bieganiem z wywieszonym językiem, bo czas goni. Tak, ta siła jest ruchem i ruch nie zna pojęcia spokój, więc choćbyś padał z wycieńczenia będzie cię zmuszać do przemieszczania się z wiecznym poczuciem niepokoju, z napięciem i hasłem „musisz to mieć teraz”. Ale ile możesz chcieć mieć i ile można biegać? W dodatku w kółko?

W sile ignorancji czujesz, że to co widzisz, to jest wszystko, czyli zero perspektyw, żadnych rozwiązań, brak środków. W gunie pasji zaczynasz chcieć i bieganie za echem różnych rzeczy daje sporo pozorów sukcesu. Pozorów, ponieważ ruch nie pozwoli ci na spokój. Nawet jeśli siedzisz pod drzewem to jesteś w pracy, jeśli widzisz zachód słońca, to się nim nie zachwycasz – ty robisz zdjęcie, żeby pokazać innym, że masz tak ładnie. Ale się nie cieszysz, ponieważ nigdy czas doświadczania nie pokrywa się z miejscem pobytu twojego umysłu. W gunie pasji jesteś zajęty ciągłą pogonią za kolejnym króliczkiem, bez względu na to ile ich masz. Nie cieszysz się z króliczka, bo się z nim mijasz.
Pewnie mi nie uwierzysz, ale siła ta nie ma większej mocy niż po prostu ruch. Radżo guna nie jest siłą wiedzy i inspiracji. To jest lina przywiązująca cię do biegania. Będąc pod jej dużym wpływem kręcisz się jak wół wokół palika i odwalasz świetną robotę – ale nie dla siebie. Może czujesz się czasem wykorzystany? To nie przez nadgorliwego szefa czy niewdzięczną rodzinę. To z powodu siły pasji.

W naszej kulturze częściej mówimy, że czujemy się jak „chomik w kółku”. I to jest właśnie siła pasji. Cała obecna cywilizacja jest z grubsza pod wpływem tej siły i wydaje się jej, że ma moc. Czasami dajemy nura w otchłań i lecimy na psychotropach (tu włącza się siła ignorancji), ale kiedy tylko się wynurzymy i na zebraniu motywacyjnym nam powiedzą, że „ Świat jest odbiciem pragnień!” to znowu dajemy czadu i jest moc! Wtedy biegamy trzy razy szybciej. Żeby nie było, że świat nie odzwierciedla naszych pragnień, bo odzwierciedla. Ale w sile pasji nie widzisz całości obrazu, widzisz fragmenty i próbujesz złapać – wszystkie. Na początku jest moc, uniesienie, jedno kółeczko w podskokach, a potem drugie, trzecie i czwarte już z mniejszą siłą. Kiedy widzisz coś po raz enty, albo setny myślisz „zaraz, to już było”. Więc biegniesz dalej, po nowości i po więcej gadżetów, ale zmęczenie w końcu zmusza cię do odpoczynku. I tak rozładowuje się moc. A prawo przyciągania, albo inaczej twoja własna świadomość przyciąga – coraz więcej ruchu, coraz więcej pracy i sytuacje, w których jest dużo niepokoju. Nie widzisz siebie jako całości, nie postrzegasz współzależności od innych, dlatego pragniesz wyłapać wszystkie kawałki konfetti i mieć je dla siebie, a przynajmniej mieć więcej od innych.
Dla głębszego posmakowania słowa “pasja” dodam, że np. w języku niemieckim słowo “Leidenschaft”, oznacza dosłownie, ni mniej ni więcej tylko „tworzenie cierpienia”.
Siła ta wibruje kolorem czerwieni, kolorem ognia, głównego elementu w sile pasji . A element ognia reprezentuje trójkąt. Ta figura  doskonale obrazuje dwie przeciwstawne siły wydostające się z materii (podstawa trójkąta) i stykające się u góry. Wierzchołek trójkąta oznacza kres naszych możliwości. Jakieś pytania?
Oczywiście, że radżo guna jest fantastyczną siłą. Możemy wreszcie chcieć się ruszyć, a nie ciągle oglądać telewizję. Może nam się chcieć zacząć biegać, kolekcjonować gadżety i w ogóle chce nam się coś chcieć. Odczuwać pragnienia jest dużo przyjemniejsze, niż tępe patrzenie się w przestrzeń, jednak…to nie ta siła spełnia pragnienia. Niestety.
Pozwólcie, że sobie westchnę. To z wycieńczenia. Sama przecież też podlegam tym prawom i nie ulega wątpliwości, że przywiązałam się do palika. Jasne, że czasem czuję power i biegam jak nakręcona, ale po powtarzających się wciąż zdarzeniach nabieram przekonania, że poza tym wciąż zapętlonym nagraniem musi istnieć coś, co pozwoli mi przestać kręcić się jak pies za własnym ogonem. Radżo guna to ruch i moc, ale bez wiedzy, ponieważ tu jest fragmentaryzacja.Te rozsypane konfetti, za którymi gonisz, to tylko informacje. Ostatecznie jedyne na co może sobie ta siła pozwolić to bieg, ponieważ ruch i moc same w sobie nie mają celu. No i tak sobie wszyscy biegniemy, jak to cudownie ujął król Julian w „Pingwinach z Madagaskaru” :„A teraz prędko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu!”
To jest poziom, na którym miliony ludzi na całym świecie, pogrążonych w letargu usłyszało hasło „możesz to zmienić, tylko zacznij marzyć!” i poczuło wiatr w żagle. I bardzo dobrze, że poczuło moc, bo zawsze to lepiej, niż leżeć i płakać, ewentualnie pić. Ale jak już powiedziałam, to nie jest poziom spełnionych marzeń.
Jeśli by te siły ustawić w stopnie, to siła ciemności operuje w obszarze jednowymiarowym, jakim jest płaszczyzna. Z tego poziomu widać bardzo mało rozwiązań. Albo nawet gorzej – tu z reguły widać tylko problem, czyli jedną stronę kartki. Symbolicznie tamo guna jest ograniczeniem pola widzenia do jednego punktu.
Z poziomu radżo guny widzimy już drugą stronę kartki z wariantami rozwiązań. Tutaj jest wielkie „hura!”, czyli z depresji weszliśmy na poziom mocy. Do pewnego momentu. Jak już po raz setny usłyszysz, że pragnienia spełniają się tym, którzy biorą się do roboty i „ty też się weź!”, to może i zaczniesz coś robić, jeśli będziesz wiedzieć co. Bo musisz wiedzieć, że ta siła nie scala nigdy całości, tylko dzieli wszystko na części. To właśnie radżo guna każe nam postrzegać czas linearnie, pozwala zakopać nielubiane części siebie w odmętach umysłu i dostrzec jego odbicia w milionach osób i sytuacji, tam na zewnątrz. To ta siła rozrywa wiedzę na kawałki i rzuca ci pod nogi konfetti. Siła pasji nie jest w stanie wymyślić sobie sensownego zajęcia, bo sugeruje się strzępami informacji. Przecież jej świat jest w częściach. Stąd strach przed wybraniem gorszych opcji, chęć wygryzienia przeciwnika i kompletnie pozbawiony głowy wysiłek. Generalnie w tej gunie wszyscy powielają pomysł tego pierwszego, ponieważ pędzą po śladach. Chwytając fragmenty obrazu i nie mając żadnej wyższej siły, która widzi całość, jesteś skazany na powielanie i dopasowywanie do siebie cudzych doświadczeń.

Prób znalezienia leku na daną chorobę może być tysiące. Sposobów zarobienia pieniędzy może być miliony. Ale znajdź swój! Radżo guna ci na to nie pozwoli, ponieważ w jej programie zawsze brak jakichś części. Jest jak książka z powyrywanymi kartkami, jak misterny wzór przykryty w wielu miejscach. Możesz próbować iść po czyichś śladach i wdrażać kolejne opcje. Prawdopodobieństwo trafienia na kawałki konfetti, które będą pasować do reszty, jest mniejsze niż wygrana w lotto. Pozostając tylko pod jej przemożnym wpływem umrzesz z wycieńczenia.
Einstein miał rację, mówiąc o poziomach, które musisz przeskoczyć, by rozwiązać problem. Jeśli próbujesz setną opcję, ale wciąż w sile pasji, to możesz nie zdążyć przed śmiercią. Upss, nie chciałam tak dramatycznie.
Teraz już będzie łagodniej. Przejdźmy do siły dobroci, czyli do sattva guny. Rozcieńczenie materii jest tu tak wielkie, że znika nie tylko świat form, pojęć ale wydaje się, że zanika też ruch. To jest akurat mylące, bo jest to poziom bardzo wysokich częstotliwości. Sattva gunę można by porównać do widoku bardzo szybko wirujących skrzydeł wentylatora. Wydaje  się, że tych skrzydeł nie ma i spoza lekkiej mgły zaczyna być widoczny obraz rzeczy stojących za wiatrakiem. Ten stan pozwala ujrzeć wszystkie możliwe opcje rzeczywistości i daje nam wytęsknione poczucie zrozumienia, spokoju i szczęścia. Zostaje czyste „jestem”.
Brzmi znajomo? Oczywiście, przyszedł czas, gdy ta siła będzie wkraczać nie tylko od czasu do czasu, ale zagości u nas w większym stopniu. Były czasy, gdy sposób funkcjonowania ludzi przebiegał głównie w tym obszarze, ale to było dawno temu. Cóż, teraz to wraca. Z siłą dobroci wiąże się duża lekkość, poczucie wolności, inspiracji, zaufanie, radość, spokój i tak wyczekiwane – poczucie integracji. Tu wreszcie każdy oddzielny fragment ma swoje miejsce w całości. Ta siła jest tak subtelna i ma tak wysoką częstotliwość, że kolor, który odpowiada jej ruchom jest jasnożółty, lub biały. No w takim świetle 200 watowej żarówki nareszcie wszystko widać! Widzisz, że jesteś częścią całości i nie ma się o co szarpać. Tu nie ma gonitwy czasu, bo wszystko jest zawsze w „teraz”. Panuje tu duże zaufanie, że to, co najwłaściwsze przyjdzie i to w najbardziej odpowiednim momencie, więc po co za tym biegać? Inspiracja zajmuje miejsce szalonym, chaotycznym poszukiwaniom i to właśnie dzięki tej sile niektórzy doznawali zwykłego przebłysku, który załatwiał często godziny, jeśli nie lata pracy. Wystarczy być i zaufać.

Kolorem tej energii jest jasnożółty, prawie biały. Ale ponieważ dominującym elementem jest w niej powietrze, to łatwo można pojąć jakość tej energii poprzez symbol elementu powietrza, czyli okrąg. Zwróć uwagę na uczucia, kiedy patrzysz na okrą. On pozwala nam po prostu przebywać w “teraz”.

Opisałam te siły biorąc pod uwagę tylko stopień ich energetycznego związywania, warunkowania nas. Bo jak już wspomniałam, guna znaczy “lina”. Tak się je też odczuwa, jak nieprzekraczalną linę, granicę magnetyczną, która w mniejszym lub większym stopniu poluzowuje zakres naszych możliwości. W życiu codziennym odczuwanie ich nie jest już takie oczywiste, ponieważ każda najmniejsza czynność, rzecz i zjawisko jest mieszanką tych sił. Robiąc coś, mając coś zmieniamy  wpływ tych energii na siebie. Jednak pokuszę się o proste i przejrzyste podsumowanie widzenia świata z poszczególnych poziomów energetycznych.
Duże podleganie sile ignorancji objawia się tym, że stale nadajemy cechy (szukamy przymiotników) dla zjawisk świata zewnętrznego. Mówimy – świat jest taki, on, ona jest taki/taka. I wszystkich już mamy w ścisłej formie, czyli w określonym z definicji zakresie. To bardzo mylący stan wiedzy, ponieważ widzimy wszystko w ciemności.
W przypadku siły pasji staramy się nasz stan odczuwania polepszyć zdobywaniem rzeczy, które teraz, w trochę jaśniejszym świetle uważamy za dobre. Dalej nie mamy większego rozeznania, co jest czym, ale jesteśmy przywiązani do wyników swojego działania, bo nie po to się męczymy, żeby z tego nic nie mieć. Tu tkwi niezauważalna dla wszystkich pułapka – jesteśmy przywiązani do rezultatów, co rodzi niezwykle silny potencjał negatywny, odpychający pozytywne wyniki. To jest sekret nieznany milionom ludzi na świecie.
Chcąc wieść spełnione i szczęśliwe życie trzeba koniecznie przestać osądzać i oceniać świat, który w tym momencie zaczyna naginać się do nadanej mu przez nas formie, i przestać usilnie go pożądać, bo siła tego uścisku sprawia, że się nam wyślizguje. Napięcie pomiędzy światem a nami przypomina łapanie ryby pod wodą.
Siła dobroci unosi nas na łagodnych falach zaufania, akceptacji, wybaczenia, cierpliwości, współczucia, radosnego przebywania w każdym momencie życia i powstrzymuje przed opisywaniem stanu obecnego widzianego za oknem.

Dostęp do tej siły jest na razie bardzo ograniczony, gdyż związują nas jeszcze silne liny strachu i oddzielenia, czyli ignorancji i pasji. Przejście do kolejnych poziomów staje się jednak coraz szybsze. Tak ostatnio modna filozofia uważności, wdzięczności, wybaczenia, terapie kwantowe i tak zdumiewająca wiedza o prawach manifestacji otwierają nas na zupełnie nowe i nieograniczone aspekty naszej świadomości. Wszystkie dają nam możliwość dotarcia do miejsca, które zwie się polem serca.
Witajcie w polu manifestacji pragnień serca, w energii siły dobroci!

 

10 komentarzy

  1. Beata :

    świetny artykuł troszkę rozjaśnił mi w głowie ma Pani dar jasnego wyłożenia problemu na czym on polega 🙂 Pozdrawiam serdecznie

  2. Marek :

    Bardzo wartościowy tekst, obrazowy i logiczny. Dziękujemy!

  3. Barbara Ziółkowska :

    Bardzo ciekawy i zrozumiały tekst o tym jak wejść na poziom manifestacji. .Wspaniale pomogły w tym trzy guny..ignorancji,pasji,dobroci.Dziękuję i Pozdrawiam Serdecznie.

  4. Beata :

    Naprawdę ciekawy artykuł, a przy tym przedłożony w tak prosty sposób, mam jeszcze nadzieję na rozwinięcie zagadnienia mechanizmów dostępu do poziomu siły dobroci, tymczasem wielkie dzięki za ten artykuł 🙂 Namaste

    1. Ida Smela :

      Namaste:)

  5. Artykuł cudo.Dziękuję ? :

    Artykuł cudeńko. Dziękuję ?☺

    1. Ida Smela :

      Bardzo się cieszę, że cudeńko. Będę czasem wplatać te “wątki” wschodnie, bo one gładko tłumaczą coś, czego “zwyczajnie” wyjaśnić się nie da. 🙂

  6. Marta :

    Bardzo dziękuję za ciekawy artykuł. Czy może Pani podać tytuły które będą odpowiednie dla całkowicie “początkującej” osoby ? w tej chwili wszędzie widzę interesyjace mnie tematy niestety prowadzi to do ogromnego bałaganu informacyjnego. Ale za to w pełni zgadza mi się z definicja “okresu pasji” badzo będę wdzięczna za ukierunkowanie. Pozdrawiam Marta

    1. Ida Smela :

      Wielokrotnie w życiu poleciłam swoim znajomym coś, co moim zdaniem było pasjonujące i wydawało mi się, że to jest wielkie odkrycie, a potem dostawałam komunikat zwrotny, że to było nudne i szkoda ich czasu. Dlatego nie polecę Ci nic konkretnego, bo nawet nie mam pojęcia w jakim zakresie tematycznym się poruszasz i co lubisz. Ale skoro piszesz, że dużo czytasz tzn.,że na pewno coś tam w tym znajdziesz. Od czasu do czasu rób sobie przerwę na praktykę i wdrażanie w życie, tego co przeczytałaś a nigdy nie odczujesz, że masz chaos. Chaos i nadmiar bierze się z zachłannego pochłaniania bez przyswojenia tych informacji. To tak, jakbyś cały czas jadła i jadła i nigdy nie robiła odpoczynku na przetrawienie. 🙂

  7. Li-lu :

    dziękuję , z serca dziękuję i pozdrawiam ..to co przeczytałam rzuciło światłem .. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *