Poradniki czy zarządcy?

Po moich pierwszych niezbyt fortunnych przygodach z poradnikami – zarządcami poszłam na całość w zupełnie innym kierunku . Jeśli już mam czymś zarządzać to raczej swoimi emocjami, bo to one trzymają mnie tam a nie gdzie indziej i nie pozwalają ruszyć z miejsca pewnych spraw.

Jeśli do ciebie przemawia język biznesowy to nie ma sprawy, ja wysiadam.  Mnie odpowiada  łagodny język propozycji.

W życiu przeżyłam wiele sytuacji, do których podchodziłam na zasadzie życia i śmierci a ich umieszczanie w grafiku zadań do wykonania pozbawiało mnie życia. Przynajmniej na jakiś czas. Dlatego teraz tak dobrze przemawia do mnie filozofia płynięcia na fali życia. Nie, żebym była surferem. Po prostu chcę się bardziej poddać temu, co życie niesie i co mam zrobić, zamiast próbować tym jakoś manipulować. Oczywiście są rzeczy, na które mam jakiś wpływ, ale wiele spraw toczy się w dobrym kierunku nie dlatego, że były w moim kalendarzyku spraw do załatwienia, ale dlatego, że sobie coś odpuściłam. Zbyt dużo drobiazgów urastało w moim drobiazgowym analizowaniu dnia do spraw ważnych. Oczywiście są drobiazgi i drobiazgi.

LUDZIE, KTÓRZY CI RADZĄ, ŻEBYŚ NIE PRZEJMOWAŁ SIĘ DROBIAZGAMI, NIGDY NIE PRÓBOWALI ZASNĄĆ W JEDNYM POKOJU Z KOMAREM.

Nie jestem za wyrzuceniem terminarzy i kalendarzy, ale jestem za przywróceniem zdrowego rozsądku w dziedzinie tzw. zarządzania życiem.Mam swoje wytyczne. Nie wszystkie rzeczy możesz nieść, nie wszystko możesz zaplanować, nie wszystkim da się zarządzać, nie wszystkim kręcisz ty. Więc jeśli czasem zawalisz ty, to świat się nie zawali. Możesz robić szczegółowe rozpiski.  A życie jest tym, co się nam przydarza, podczas, gdy my mamy inne plany.

Każdy twój dzień zmierza w stronę, w którą zmierzają kąciki twoich ust.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *