Co możesz zrobić w 11 milisekund?

 

Gdybym Cię teraz zapytała, co sądzisz o tym, że ja źle się czuję, gdy ktoś ma na sobie różową koszulę, to jaką odpowiedź dostanę?  Nie odpisuj. Wiem, że nie zajmie Ci to nawet pięciu sekund, by powiedzieć mi, że “NIC MI DO TEGO”. No i co z tego, skoro strasznie mnie denerwuje, kiedy mój znajomy nosi się ostatnio tylko na różowo? A mnie się ten kolor nie podoba i bardzo źle się z nim czuję. 

Jasne, że mogłabym mu to nawet powiedzieć, że mnie ten kolor drażni i dlatego mam mu ochotę przyłożyć, ale co to zmieni? On sam powinien wiedzieć ile osób może tym zdenerwować i spełnić oczekiwania moje no i tych innych. Czy on zdaje sobie sprawę ile osób wyprowadził z równowagi tą swoją różową koszulą? Pewnie nikt mu się nie ośmielił tego powiedzieć, ale ja z tego powodu naprawdę cierpię. Wręcz oskarżam go o spowodowanie mojego złego samopoczucia. I on tą koszulą celuje w mój nastrój specjalnie! 

Wiem, że to, co tu wypisuję o pogorszeniu swojego nastroju z powodu czyjegoś gustu, jakiegoś wyboru czy zachowania to czysty absurd, ale przykład z koszulą jest tylko zwykłym chwytem, który ma unaocznić jak bardzo nasze oczekiwania względem innych rujnują rzekomo nasz święty spokój i jak bardzo zachowanie innych jest przyczyną naszego zdenerwowania.  

I w tym miejscu mogłabym zakończyć swoje wywody i obserwacje, bo przecież wszyscy wiemy, jak bardzo jesteśmy tolerancyjni i jak dużo przestrzeni dajemy innym, żeby mogli chodzić w poszarpanych koszulach, w strojach z lat siedemdziesiątych, zielonych perukach i z tatuażami na całym ciele. Nam przecież nic do tego. 

Ale. Jednak nie tylko to wyprowadza nas z równowagi. Dajmy na to wybory. Jak ktoś śmie głosować na tamtego kandydata, który moim zdaniem jest idiotą? A już na tych z kompletnie innej frakcji od tej, moim zdaniem, jedynie słusznej? 

A jak się czujesz, kiedy powiem Ci, że ja w ogóle nie chodzę na wybory? Naprawdę mam ciekawe argumenty, ale co z tego kiedy jeden mój znajomy już po raz enty tłumaczy mi, co POWINNAM jego zdaniem robić i co jego zdaniem powinni robić inni. Mogę tłumaczyć mu, że z punktu widzenia świadomości, jeśli ja sama się zmienię to pomogę sobie i innym na tyle, że w ogóle w przestrzeni pojawią się lepsi, bardziej wiarygodni kandydaci, a ponadto nawet ja sama będę bardziej świadoma tego, który z nich jest godzien mojego zaufania. Z obecnego pułapu świadomości wygląda na to, że jeden ślepiec głosuje na drugiego ślepca i wnerwia go, że inny ślepiec jest ślepy na to, że jego ślepiec jest zdecydowanie lepszy tylko inni tego nie widzą.  Więc po co ja mam uczestniczyć w wybieraniu czegoś co tylko powierzchownie wygląda na lepsze, a w ostateczności okazuje się gorsze? Tu nie chodzi o to, że nie chcę lepszej rzeczywistości, ale po co tyle gadania o tym, że życie zmienia się od wewnątrz, skoro jednak uwielbiamy naciskać innych? 

I to by było na tyle, jeśli chodzi o takie rozmamłane gadanie o naszej tolerancji i szacunku względem innych. Prawda jest taka, że ci inni SĄ PRZYCZYNĄ NASZEGO BRAKU SPOKOJU.  

Nie, oczywiście, że nie są, ale proszę, odnajdź w sobie uczucie i przekonanie o tym, że złość, smutek agresja, frustracja itp. są gdzieś w tobie, a nie przechodzą jak robaki z zewnątrz. 

Zanim pokażę Ci ćwiczenie na małą introspekcję zrobię małą dygresję. 

Otóż jest w nas spore pomieszanie względem tego, co jest złe czy dobre. Jeśli tego sobie nie poukładamy to wciąż będziemy się gubić w naszych uczuciach i przekonaniach co możemy zrobić z tymi, którzy z naszego punktu widzenia są źli i powinni się zmienić.  

Mówienie o tym jak bardzo akceptujemy zastaną rzeczywistość jest czczym gadaniem. A ciągła irytacja jest niczym innym, niż przebywaniem w bardzo niskich stanach świadomości. Stamtąd się bardzo źle wpływa na cokolwiek. Pierwsza zasada kreowania brzmi bowiem – akceptacja.  

No ale jak tu zaakceptować takiego polityka, czy dajmy na to drania Monsanto i innych mafiozów, którzy naszym zdaniem działają na szkodę innych? Przecież to niemożliwe, żebym miała zachować spokój i czuć miłość i akceptację względem całego świata, skoro na tym świecie ludzie nie tylko noszą ubrania nie w naszym stylu i kolorze, ale też robią wszystko inaczej niż my. I ziuuut, diabli wzięli nasz boski spokój.  

Część druga rozważań. 

Jesteśmy bardzo małą duchową cząstką, która nie kontroluje całej rzeczywistości. Możemy wpływać na nią tylko wtedy, gdy wpłyniemy na to, co zapodaje nam nasz umysł. Dopiero wtedy, gdy zauważymy to co on nam podsuwa i świadomie wybierzemy inaczej – możemy poradzić sobie z niepokojem i problemami na zewnątrz.  A na zauważenie tego, co robi z nami nasz umysł masz aż 11 milisekund!

Skąd mi się wzięła tak liczba? Nie wymyśliłam jej. Tak podają wedy, konkretnie psychologia wedyjska, która bardzo drobiazgowo i skrupulatnie podaje możliwości, jakie roztacza przed nami nasza świadomość, jeśli zajmiemy się jej właściwym ukierunkowaniem. Według tej starożytnej wiedzy o życiu i o umyśle bardzo dużo rzeczy może się zadziać w naszym umyśle w czasie zwanym lava, który trwa 11 milisekund.

Dokładnie tyle mamy czasu, żeby podjąć decyzję, że nasza droga biegnie w tę a nie w inną stronę. Masz aż 11 milisekund na podjęcie wyboru, ponieważ tak szybko umysł podświadomy robi to za nas.  

Poważnie? 11 milisekund? Przecież tego żaden człowiek nie potrafi! To jest krócej niż nic, a mój umysł już za mnie dokonał wyboru? Tak, dokładnie tak. Ale to nie znaczy, że jesteś już skazany na swój umysł podświadomy. 

Podświadomość jest wyćwiczoną, uwarunkowaną przez nas samych od niepamiętnych czasów (dla tych, którzy wierzą tylko w jedno życie – od dzieciństwa) częścią umysłu.  Jeśli świadomie cały styl naszego życia pchamy w jakąś konkretną stronę, to potem umysł już sam, bez naszego wysiłku robi za nas całą robotę. Nie musimy się zastanawiać – w mniej niż jedną sekundę już wiemy, że osoba naprzeciwko nas, sytuacja na zewnątrz, polityka, gospodarka są  przyczyną naszego złego samopoczucia. Nikt i nic nam nie wmówi, że jest inaczej! 

Obiecałam ćwiczenie na świadome, uważne zaobserwowanie przyczyny naszego niepokoju w sobie i na wyciszenie się. Kiedy skasujemy takie zapisane w umyśle samskary (bardzo silne obrazy i uczucia) wtedy już w każdej następnej podobnej sytuacji umysł w 11 milisekund dokona całkowicie innego wyboru. W zdumiewający sposób inni ludzie i sytuacje nie będą nas wyprowadzali z równowagi i okaże się, że odtąd nie będziemy wyszukiwać na zewnątrz powodów, żeby móc poczuć dreszczyk niepokoju i złości, ponieważ nie będziemy chcieli go już odczuwać. Jeśli zeskanujemy ciało i załapiemy, że większą przyjemność i dawkę energii zapewnia nam nasz własny spokój a nie szukanie powodów na rozładowanie bomby, wtedy większą część życia zaczniemy mieć pod kontrolą. 

Jeszcze nie przewijaj tekstu do części z ćwiczeniem. Chcę, żeby miało ono dla ciebie wielkie znaczenie. Uświadom sobie jak wielkie zmiany możesz poczuć w swoim życiu kiedy skierujesz swoją uwagę do środka i odnajdziesz przyczynę niepokoju w sobie i transformujesz ją w moc działania korzystnie a nie niszcząco na siebie i innych.  

Kiedyś, tysiące lat temu wojownicy, którzy mieli chronić interesu obywateli i bronić ich przed niszczycielskimi zakusami złowrogich sił innych królów (dzisiaj polityków i władców różnorodnych koncernów…) przechodzili długoletnie szkolenie w sztuce walki. W poprzedniej epoce zwanej dwapara jugą wojownicy posiadali siłę i umiejętności zaliczane dzisiaj do “mitologii”. I jest to zadziwiająca rozbieżność z tym, co dzisiaj uważamy za możliwe, bo z jednej strony wiele osób krzyczy jak bardzo czują się bogami, a z drugiej zaprzecza możliwościom i umiejętnościom ludzi sprzed tysięcy lat. Trochę to mi się wydaje dziwne, bo mamy bardzo małe kwalifikacje i potrafimy naprawdę niewiele w porównaniu do ludzi z tamtych czasów, a jednocześnie ogłaszamy się bogiem i kontrolerem, chociaż nie kontrolujemy nawet własnych emocji. 

Jedną z takich historii o niezwykłych umiejętnościach wojowników był konkurs ogłoszony przez króla Draupadę, w którym królewicze z całego świata stanęli do walki o rękę królewny DraupadiDraupadi była jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, ale niestety warunek zdobycia jej za żonę był bardzo trudny do wykonania. Wojownicy musieli strzelić w oko martwej ryby zawieszonej nad naczyniem z wodą. Trudność polegała na tym, że ryba była zasłonięta, a woda w naczyniu wzburzona. Słowem zadanie praktycznie nie do wykonania dla kogoś, kto dzisiaj wie czym jest łucznictwo, a niechby i zwykłe strzelanie z pistoletu. I czy taki łucznik nie miał prawa powiedzieć, że to niewykonalne i baaaardzo stresujące? Nas dzisiaj wszystko przeraża i uważamy, że rzeczywistość, praca, gospodarka przysparzają nam niezwykłych stresów. Strzelanie do przesłoniętej ryby i to konkretnie w oko, kiedy widzimy tylko jej odbicie we wzburzonej, nie w spokojnej wodzie? Czy to aby nie jest przesada i ogromny stres? Ale dokładnie takich umiejętności m.in. oczekiwano kiedyś od wojowników, jeśli mieli oni być doskonałymi władcami, którzy potrafią zawalczyć w obronie swoich obywateli.  

Myślisz, że nikomu się to nie udało? I tu się mylisz. Zrobił to najlepszy łucznik tamtych czasów – Ardżuna. Lekcje, jakie pobierał u najlepszego z nauczycieli – Dronaczarji polegały na tym, że miał być skoncentrowany na osiągnięciu swojego celu w absolutnie doskonały sposób. Powiesz, phii, nic wielkiego. Dzisiaj też się tego uczymy. Eckart Tolle mówi o uważności. Wiem coś o tym. 

No to posłuchaj o tym, jak takiej niezwykłej uważności uczyli się wojownicy.  

Dronaczarja kazał wszystkim swoim uczniom przygotować się do strzelenia w oko atrapy ptaka, którego zawiesił w dużej odległości wysoko na gałęzi drzewa. Zanim jednak pozwolił  im wypuścić strzałę zapytał każdego z nich co dokładnie widzi przed sobą. Kiedy uczniowie po kolei opisywali całe tło, na którym widzą zawieszonego ptaka np. drzewo, chmurę itp. Dronaczarja przerywał im i nie pozwalał nawet na próbne strzelanie. Najbliżej możliwości celnego trafienia wydawał się królewicz Judisztira, który z całego obrazu wyłowił tylko głowę ptaka, czyli jego oczom nie ukazała się nawet gałąź, ale i jemu Dronaczarja zabronił podjęcia próby strzelenia do ptaka. Ostatecznie do strzału przygotował się Ardżuna. Napiął cięciwę i na pytanie nauczyciela co widzi powiedział spokojnie, że widzi oko ptaka. Dronaczaraja cierpliwie dopytywał: “A co z drzewem, gałęzią?” “Nie widzę” odpowiedział Ardżuna. “A co z ptakiem?” dopytywał się Dronaczarja. “Nie widzę żadnego ptaka” odpowiedział Ardżuna i wtedy Dronaczarja z całą stanowczością jako jedynemu spośród setek niezwykłych strzelców rozkazał “strzelaj!” i oczywiście było to mistrzowskie trafienie.  

Dzisiaj fascynują nas opowieści o zręczności wojowników kung fu, ale nie mamy pojęcia, jakie umiejętności posiadali wojownicy z jeszcze bardziej zamierzchłych  czasów. W Indiach przez długi czas Anglicy i muzułmanie, którzy okupowali ten kraj przez bardzo długi czas zabraniali nauki sztuki walki zwanej Kalarippayattu, której technika przypomina magię. 

Wielu wojowników zwyczajnie podstępnie zabito, aby ich umiejętności nie były przyczyną walki wyzwoleńczej. Wojownicy Kalarippayatu potrafili walczyć ze sobą nawet w powietrzu, unosząc się parę metrów nad ziemią. Szczątki tej sztuki walki zachowały się w niektórych znanych dzisiaj odmianach walki, ale są to już tylko resztki tego, co naprawdę potrafili zrobić kiedyś doświadczeni wojownicy.

Żeby móc dokonywać niezwykłych czynów, nie przerażać się każdym ciosem i wykonywać ruchy, na które trzeba zareagować w mniej niż jedną sekundę trzeba było poświęcić lata ćwiczeń i żmudnych wysiłków. Łucznictwo jest jednym z doskonałych przykładów tego, jak sprawność działania zależy też od koncentracji i doskonałego skupienia umysłu na celu, oraz od wyćwiczenia tegoż umysłu do działania już automatycznie w momencie walki, bo wtedy nikt z nas nie dostrzega, jak nasze emocje, ruchy ciała i podejmowane decyzje zadziewają się w 11 milisekund czyli dzieją się  poza nami, poza naszą świadomą reakcją. Nikt z nas nie zdaje sobie sprawy, w ilu miejscach utknął nasz podświadomy umysł, jak wieloma nierozwiązanymi problemami i traumami się teraz zajmuje i jak za wszystkie z nich oskarża otoczenie. Cała jego moc jest zaangażowana nie tam gdzie trzeba, a energia nie płynie w stronę rozwiązań, tylko winy, wstydu, złości czy smutku. To się dzieje tak błyskawicznie, że nawet tego nie odnotowujemy, ale konsekwencje takiego działania umysłu odczuwamy cały czas.

Przejdę już do obiecanego ćwiczenia, które pozwoli ci zauważyć, jak bardzo reagujesz a nie świadomie wybierasz. Już to jedno ćwiczenie zrobione kilka razy dziennie pozwoli ci stać się bardziej uważnym.

Pomyśl o osobie, która cię bardzo denerwuje. Możesz nawet przypomnieć sobie konkretne sytuacje, w których ten ktoś cię naciskał, próbował zmusić do myślenia na swój sposób. a teraz poczuj te emocje w ciele, które czujesz w takich sytuacjach. Gdzie są? W którym miejscu w ciele? W głowie, w brzuchu, w nogach, w rękach, a może umysł szuka ich pośpiesznie po całym ciele i czujesz coś na kształt paniki, która gania “to coś” po całym ciele? Tym razem nie uciekaj, nie szukaj nazw na to. Nie próbuj znajdować wyjaśnień typu”to jest właśnie to uczucie przytłoczenia z jego powodu”. Tym razem nie daj się zagnać przez swój umysł w kąt usprawiedliwieniem i zwaleniem swoich uczuć na tego tajemniczego “kogoś” . Wszystko, co czujesz jest w twoim ciele. Winowajca, który ci coś nawciskał nawet o tym nie wie, że ty masz gulę w gardle, albo szczękościsk, więc zostaw zrzucanie odpowiedzialności za swoje uczucia i reakcje na wszystkich wokół.

Jak już poczujesz to coś niepokojącego to się po prostu z tym zmierz i stań z tym oko w oko. Poczekaj, nie oceniaj, tylko to odczuj. Namierzona samskara, wrażenie w umyśle potrzebuje dosłownie paru sekund świadomej uwagi, żeby się zwyczajnie rozpuścić i dać ci spokój. Nic więcej nie musisz już robić. I niech cię ręka boska broni przed szukaniem po chwili racjonalizacji, że jednak to było z czyjegoś powodu.

Pytanie, czy wciąż masz to robić? Tak, wciąż i na początku nawet dosyć często. W pewnym momencie zeskanowanie swoich uczuć odnośnie jakichś nieprzyjemnych sytuacji zajmie coraz mniej czasu,aż stanie się nieświadomym nawykiem i umysł nauczy się, że większą przyjemność sprawia mu rozmontowywanie bomb w sobie, niż przerzucanie winy za te bomby na zewnątrz.

Twój umysł ma tylko 11 milisekund, żeby z nawykowego oskarżania, atakowania i tym samym gubienia swojej energii przeskoczyć na coś dobrego. Póki co on czuje się  bardzo komfortowo w negatywnych emocjach.

4 komentarze

  1. CassiniCassani :

    Hej, ciekawy wpis. Chciałbym moc nie musieć nic tylko uzywac sobie, bawic się, cieszyć czyli za pomocą siły woli natychmiast kreować materie i żyć w ciele tyle ile chce i tranzytować się miedzy ciałem a ascendencją wedle życzenia, odwiedzać różne swiaty czyż nie było by to cudowne?

    Ale natrafiam np. Na takie wpisy i jestem ciekaw co ty mając swój dorobek i wiedzę o tym powiesz

    https://dydymuscytaty.wordpress.com/2019/05/17/konformizm-i-edukacja-lustrzana/

    Albo od Nuliny taki post na fb.

    Satyam Nadeen swoje kredo zatytułował:

    WIELKI KOSMICZNY ŻART i chyba zawarł

    w nim istotę nauk Maharaja z Bombaju.

    Myślisz, że powinieneś stać się oświeconym.

    Daruj sobie, już nim jesteś.

    Myślisz, że musisz podążać jakąś ścieżką, żeby dotrzeć do celu… Nie męcz się, nie ma żadnych ścieżek.

    Myślisz, że oświecenie jest celem.

    Odpuść sobie, nie ma żadnego celu…

    Myślisz, że powinieneś zmienić siebie i świat, żeby uczynić go bardziej znośnym. Wyluzuj, nie masz niczegodo zrobienia…

    Myślisz, że znajdziesz Boga w Indiach czy Tybecie… Nie ma dokąd zmierzać…

    Świadomość jest wszędzie, i taka sama.

    Myślisz, że twoja osobista historia ma jakieś

    znaczenie… Wszystkie są takie same,niezależnie

    od tego jak przebiegały.

    Myślisz,że twoja historia jest prawdziwa…

    W żadnej mierze, to tylko sen…

    Myślisz, że panujesz nad swoim życiem…

    Żart, jesteś tylko marionetką w rękach Źródła.

    Myślisz, że masz wolną wolę i dokonujesz

    wyborów… Nic z tego, jest tylko przeznaczenie,

    stopniowo odsłaniające swoje oblicze.

    Myślisz, że masz jakiś wrogów w świecie…

    Mylisz się, oni, jak i wszystko inne, to tylko

    Źródło.

    Myślisz, że jest jakaś tajemna formuła

    pozwalająca znaleźć Boga…Zrelaksuj się,

    nie musisz nikogo szukać, już jesteś u siebie.

    Myślisz, że Bóg życzy sobie podniesienia

    poziomu świadomości na planecie.

    Dobre sobie, to tylko Źródło bawi się w gra-

    nicach stworzonych przez siebie ograniczeń.

    Myślisz,że Bóg uczynił ciebie odpowiedzialnym

    za twoje postępki…

    Nie zawracaj sobie tym głowy, nie ma czegoś

    takiego jak karma.

    Zabawiasz się osądami,radujesz ocenami,

    lubujesz w porównaniach.

    Zamęczasz preferencjami. Zatrzymaj się wreszcie,

    wszystko jest dokładnie takie, jakie być powinno.

    Chcesz być kimś ważnym i szanowanym.

    Daj spokój, po prostu bądź.

    Boisz się śmierci jako najbardziej tragicznego

    wydarzenia twego życia. Odwagi, śmierć jest

    końcem ograniczeń…

    Masz nadzieję na lepsze życie następnym

    razem… Jaźń nie inkarnuje. Jest tylko Źródło,

    Ja Jestem.

    Żałujesz przeszłości, zamartwiasz się

    teraźniejszością, lękasz się przyszłości…

    Przebudź się! Jesteś nieskończonym Źródłem,

    bawiącym się swoim snem.

    Podniecają cię wszelkie spiskowe teorie.

    Nie ma żadnego spisku, to tylko Źródło

    bawi się ze sobą.

    Myślisz, że twoje życie ma jakiś cel…

    Nie ma indywidualnego Ja mającego cel.

    Jest tylko Źródło. Ono cię powołało i nigdy nie

    poznasz celu przez swój, siłą rzeczy,

    ograniczony umysł.

    A tak mawiał mędrzec z Bombaju:

    Ostateczną odpowiedzią jest:

    NIE MA NICZEGO. TO TYLKO ŻART.

    Czyli nie ma oświecenia, czy to co opisujesz to fikcja bo wszystko jest,, teraz” ?? Ale skoro jest teraz to dlaczego TERAZ, nie mam świadomości umiejętności joganandy tego celowania, tego. Skakania i tych sztuk walki z resztą co z tą walką, skoro to wszystko jest zartem to jaka walka, źródło ma walczyć z. Sobą?! Czy tu w tym wpisie jest monistyczna manipulacja relatywizująca aspekty tego wymiaru???

    Jak jesteś z Warszawy to chętnie z tobą bym się spotkał i pogadał, pozdrawiam!

    1. Ida Smela :

      Jaki popyt, taka podaż. Również w kwestii świadomości. Ponieważ większość z nas na Zachodzie nie chce mieć nic wspólnego z Bogiem to jeśli już coś akceptujemy z filozofii Wschodu to filozofię mayavada , czyli wszyscy jesteśmy źródłem, bogami a to co widzimy jest tylko iluzją i żartem. Cóż, na Wschodzie istnieje pewna cenzura przyjmowania wiedzy, o której tutaj nic nie wiemy – tzw. Sadhu (przekaz i dowody świętych osób, które swoim życiem coś potwierdzają), śastra (dowody z wielu niezależnych pism wedyjskich, które daną wiedzę potwierdzają, lub pokazują jej relatywność z innego poziomu zrozumienia), oraz guru (to już konkretny guru, który potwierdzi te nauki i pokaże tobie, jak coś funkcjonuje lub nie w życiu). Jeśli coś z tych rzeczy nie zgadza się w którymkolwiek punkcie, np wedy wzajemnie nie potwierdzają dowodu na to, że to wszystko wokół jest kosmicznym żartem, to szkoda wysiłków na wchodzenie w takie dywagacje. Jest wiele pism uznawanych na wschodzie za najwyższą formę przekazu i jest nią 6 puran, m.in. Bhagavata Purana. Tam znajdziesz wyjaśnienie kto i dlaczego wprowadził tak obłędną teorię pustki, iluzji i dlaczego ludzie z Kalijugi będą się na te teorie tak łatwo nabierać. Jeśli coś jest pustką, nie ma niczego i to wszystko jest żartem to zadam Ci pytanie: oddasz mi swoje wszystkie pieniądze? Nie powinny mieć dla Ciebie żadnego znaczenia, są tylko żartem, więc może lepiej gdybym ja miała te pieniądze. I nie denerwuj się, że chcę Twoich pieniędzy – skoro nie ma indywidualnego ja…Sorry, ale filozofia mayavada kompletnie mnie nie bierze. Gdybyśmy mieli na poważnie dyskutować to przytoczyłaby Ci tysiące dowodów z pism na zwodniczość tej teorii i po co ona została wprowadzona. Mędrzec z Bombaju? Takich “mędrców” w Bombaju jest więcej, więc należy sprawdzić jednego sadhu z tysiącem innych i dopiero jak zobaczysz różnicę w tym,co mówi zauważysz, że plecie bzdury.Ty nie jesteś źródłem i nie bawisz się ze sobą. Jak uda Ci się skontrolować wszystkie swoje komórki w ciele, finanse swoje Polski, planety…galaktyk, jak poprawisz stan całej planety to potraktuję te rozważania o wszechmocnym źródle poważnie. Na razie to są pobożne życzenia i mrzonki.Oczywiście, że jako duchowa istota możesz osiągnąć bardzo dużo, ale marzenia o byciu źródłem są skazane na niepowodzenie. Szkoda czasu. Pozdrawiam

  2. Toms :

    A jak przebiegało wyliczenie tych 11 milisekund? Bardzo interesujące!

    1. Ida Smela :

      Astrologia wedyjska, której jeden z działów zajmuje się ściśle matematyką, podaje takie wyliczenia:Najmniejsza jednostka czasu
      Astronomia wedyjska podaje bardzo szczegółowy podział Czasu aż do najniższego poziomu poddziału prāņa (oddychania), co oznacza upływ czasu wynoszący cztery sekundy. Najniższe podpodziały prāņa to ta sama część dnia, co minuta koła, tak więc oddychanie czasu jest równoważne minucie pozornego obrotu ciał niebieskich nad ziemią. Astronomiczny podział czasu gwiezdnego to:

      1 paramanu 60 750 sekundy
      1 truci = 29,6296 mikrosekund
      1 para = 2,96296 milisekund
      1 nimesza = 88,889 milisekund
      45 nimesza = 1 prana 4 sekundy
      6 prana = 1 winadi 24 sekundy
      60 vinādi = 1 nadi 24 minuty
      60 nadi = 1 ahoratra
      Ponieważ według współczesnych standardów 24 godziny to 1 dzień i noc, okazuje się, że 1 nādi lub daņda jest równa 24 minutom, 1 vinādī jest równa 24 sekundom, 1 asu lub prana jest równa 4 sekundom, 1 nimesha jest równa równa się 88,889 milisekund, 1 tatpara równa się 2,96296 milisekund i wreszcie 1 truţi równa się 29,6296 mikrosekund lub 33 750 części sekundy. To naprawdę zdumiewające, że indyjscy astronomowie, tak dawno temu, mogli wyobrazić sobie i oczywiście mogli zmierzyć tak mały przedział czasu jak truţi. W tym miejscu należy wspomnieć, że 1 jednostka prāņa to czas potrzebny przeciętnemu zdrowemu człowiekowi na wykonanie jednego oddechu lub na wypowiedzenie dziesięciu długich sylab zwanych guravakşara.
      Oczywiście, że tym wpisem nie odpowiem całkowicie na Twoje pytani, ale chciałam tylko zaspokoić Twoją ciekawość. Osobiście nie znam się na tych wyliczeniach, ale przestudiowanie choćby paru tematów w ujęciu wedysjkim, rzuca światło na jej niezwykłą precyzję, notabene zgodną ze współczesnymi wyliczeniami fizyków kwantowych. Jeśli chodzi o wyliczenie jakiejś jednostki, to czasem w puranach spotkamy się z anaologią do czegoś, np. do mrugnięcia oka, które to według puran odbywa się w jednostce czasowej zwanej nimesza. Purany generalnie zaczynają obliczanie czasu od nimesza, ponieważ opisują epoki trwające miliony lat. Natomiast astrologia wedyjska jak najbardziej zajmuje się jednostkami czasowymi mniejszymi od najmniejszych, o których mówi dopiero współczesna nauka. Według czego są one obliczane? Tego już uczą wedy specjalizujące się dokładnie w tej dziedzinie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *