Mówi się, że z twarzy niektórych osób można czytać jak z otwartej księgi. Ale to tylko część prawdy. Z twarzy wszystkich osób można wyczytać bardzo wiele informacji, które opisują przebieg życia, stan zdrowia, emocje i cechy charakteru.
Z pewnością reagujemy emocjonalnie już po pierwszych sekundach skanowania twarzy nowo poznanej osoby, ale większość z nas nie rozumie, co tak naprawdę widzi. Dlaczego spotykając kogoś po raz pierwszy w życiu od razu czujemy do niego jakieś konkretne emocje?
Temat jest oczywiście długi jak rzeka, ale i tak podsunę ci dzisiaj malutki wątek do przemyślenia.
Zacznę od tego, że nie bez przyczyny nazwałam tę stronę „Kwantowym zapisem”. Choć wydaje się, że piszę na rozbieżne tematy, to chciałabym pokazać ci palcem, że łączy je wspólna nić przewodnia. Jest nią subtelna (nie bójmy się powiedzieć – kwantowa) struktura świadomości, która choć niewidoczna, rzutuje na to, co postrzegamy jako stałą i materialną formę.
Tym razem weźmiemy się za odszyfrowywanie kodu, w jakim umysł rzeźbi nasze rysy twarzy.
Tematyka jest stara jak świat. Jeśli spotkasz się z nią w jakichś ciekawostkach psychologicznych to z reguły zostaniesz na dzień dobry poinformowany, że niejaki Filip Lawter, Szwajcar żyjący w XVIII w wydał książeczkę na ten temat i po wstępnej fascynacji świat zachodni uznał jego nauki za zabobon. Są też dziennikarze, którzy nie zadowolili się przepisaniem tylko tych danych o źródle naukowym i w swoich poszukiwaniach doszli aż do starożytnych Chin. Mało kto drąży temat na tyle głęboko, żeby dojść do najstarszych przekazów w sanskrycie, które pochodzą m.in. ze Śvetasvatara Upaniszad i nazywają się „Anga Samudrika”, co w przełożeniu na polski oznacza mniej więcej „ Mowa ciała”. Pochodzą one sprzed ponad 5000 lat i każdy inny podręcznik na ten temat jest już tylko wznowieniem tematu. Nie chcę bynajmniej dyskredytować wszystkich osób, które po drodze dorzuciły swój głos do tego wątku. To, że po kolei zajęli się nim na poważnie Chińczycy, Grecy (m.in Sokrates, Arystoteles) Arabowie (np. słynny lekarz Avicenna) a obecnie mocno zaintrygowani są wątkiem psychologowie doradzający w sprawach np. zatrudnienia, w sądzie i w sprawach wywiadowczych, nie umniejsza powagi tematu a wręcz go podkreśla.
Zanim pokażę kilka przykładów, chciałabym zaznaczyć, że wątek zapisanych już mocno na twarzy subtelnych struktur umysłu nie jest zjawiskiem przesądzającym obecnie o życiu każdego z nas.
Ciało nie jest litą, stabilną substancją, a raczej procesem, który ulega zmianie w każdej sekundzie i chociaż nie widzimy klatka po klatce, jak ów proces zachodzi, to mamy na niego niezbite dowody w postaci zdjęć z różnych okresów życia.
To, co wydaje się być trwałą konstrukcją ciała utrzymującą nas w granicach pewnych możliwości i skłonności nie jest blokadą narzuconą nam przez los. Jest to tylko wykres zgromadzonych przez nas dotychczas doświadczeń. Nie ma się więc co obrażać na świat, że mamy uszy, które nas „zmuszają” do martwienia się czy czoło, które „nie pozwala” nam lepiej myśleć, albo „każe” nam myśleć za dużo. Widoczna na zewnątrz forma ciała pokazuje nam jedynie najczęściej uczęszczane przez umysł ścieżki, który wydeptał sobie takie a nie inne dróżki czyli konkretne rysy na twarzy.
Nie przesadzałabym też z zachwytem, że oto znamy język, który rozszyfruje najgłębiej skrywane tajemnice duszy napotykanych ludzi i stosując go, nie zaprzyjaźnimy się z osobami, które np. mają mały nos, bo mamy ku temu powody. Z tak potraktowanego zagadnienia zrodził się już rasizm i nazizm. W minionym wieku np. Niemcy i Amerykanie również podeszli bardzo poważnie do fizjonomiki, znaną wówczas pod nazwą „eugenika” i dla wielu ludzi skończyło się to bardzo tragicznie.
Znajomość prawidłowości łączenia cech ze strukturą ciała wydaje się być praktyczna do pewnego stopnia. Trudno np. spodziewać się po osobie, której twarz i język ciała zdradzają duże skłonności do strachu, albo do braku umiejętności zachowania milczenia, że zostanie dobrym agentem wywiadu.
Szkoda też czasu na drogie szkolenia pilotażu dla kogoś, kto nie wykazuje cech potrzebnych dobrym pilotom.
Posiadane przez nas skłonności, które są już widoczne na twarzy, nie zamykają nam drogi rozwoju, a jedynie pokazują możliwości, po które sięgaliśmy dotąd najczęściej. Każdy kolejny dzień jest dla nas nowym wyborem, który otwiera umysł na nowe opcje. Te opcje z czasem krystalizują się nie tylko w formie biochemicznej (nowa proporcja hormonów, czyli np. zmniejszenie się ilości wydzielanej adrenaliny), ale też i strukturalnej, czyli tej widzianej na zewnątrz w postaci rysów sylwetki i twarzy.
Mam nadzieję, że już wystarczająco usprawiedliwiłam fakt, że nauka ta nie jest po to, żeby skreślać ludzi, ale żeby wyznaczać sobie granice pewnej ufności i ewentualnego dystansu. Jeśli np. wyczuwamy, że czyjaś twarz niesie ze sobą jasne dla nas przesłanie „jestem zainteresowany wyłącznie sobą i robieniem pieniędzy”, to nikt nam nie każe wchodzić z tym kimś w głębsze relacje i oczekiwać od niego czułości i opiekuńczości. A kiedy ktoś zdradza swoją twarzą, że lubi sobie poleżeć i mieć święty spokój, to oszczędzimy sobie dużo rozczarowań nie wchodząc z tym kimś we współpracę. A jeśli już musimy z nią pracować – nie traćmy czasu na wzdychanie, że ten ktoś robi tyle co nic.
Czytanie z twarzy daje nam pewne narzędzie do zachowywania się bardziej świadomie w życiu i nie wpadania w pułapki, jakie wpadają np. dziewczyny zakochujące się w typie z wypisanym na twarzy „narcyzmem”, którą to cechę widzą wszyscy wokół, oprócz samej zainteresowanej.
Przechodząc już do konkretów – czytanie z twarzy jest w pewnym sensie prostą sprawą. Ale tylko w pewnym. Intuicyjnie wszyscy potrafimy zrozumieć symbole. Nie inaczej ma się rzecz z odczytem symbolicznego przekazania nam przez umysł tego co chce on nam powiedzieć o naszych „wibracyjnych” nawykach (wiem, że jest to lekko nadużywane słowo, ale jak lepiej określić niewidoczny sposób działania umysłu?). Tego, co nam się w środku kłębi nie rozpoznajemy jako elektryczne impulsy, ale dopiero jako konkretny obraz. A obrazy, jak wiadomo są już bardzo znaczące.
Czy trudno jest ci np. wyczuć, że tak jak szeroko, lub wąsko rozstawione ściany w domu potrafią dodać wrażenia swobody albo ciasnoty, tak rozstaw naszych brwi względem oczu odzwierciedla rodzaj otwartości w myśleniu i spojrzeniu na świat?
Interpretacja jest oczywista – osoby, które mają brwi rozstawione szeroko, wydają się na pierwszy rzut oka bardziej otwarte i tolerancyjne.
Z kolei osoby, których brwi znajdują się blisko siebie, wyczuwamy jako dosyć krytyczne i wymagające dokładności w działaniu.
Dosyć łatwo rozszyfrowujemy osoby, których brwi un犀利士
iesione są bardzo wysoko, chociaż zapewne wcale o tym nie wiemy. Ale zastanów się, kto dzisiaj lubi mieć tak wysoko uniesione brwi, że aż wymusza ten efekt pensetą? No oczywiście, że kobiety. Pomijając estetykę i uregulowanie, którego kształt również zmienia się wraz ze zmianami nastrojów społecznych, wysoko zarysowane brwi mają być dowodem wyższego smaku, pewnej nonszalancji (wyrachowana i ostrożna kobieta nie jest dzisiaj mile widziana) i brakiem głębszej refleksji.
Mężczyźni wolą już mieć do czynienia z kobietą lekko nieodpowiedzialną i gustującą w zbytkach (co oznacza ni mniej ni więcej tylko dbanie o wygląd zewnętrzny nawet kosztem finansów), niż postawić na jej większe zdecydowanie i dokładniejsze postrzeganie, bo to ma być rzekomą rękojmią ich świętego spokoju.
Jeśli brwi uniesione wysoko oznaczają pewną nieodpowiedzialność, to znaczy, że brwi ułożone nisko oczu są tego odwrotnością. I rzeczywiście – osoby z takim brwiami cechuje duża doza ostrożności, wyrachowania i niepewności.
Rodzajów zarysowania brwi jest całkiem sporo, ale podam jeszczt tylko jeden bardzo charakterystyczny i łatwy w odczycie przykład, mianowicie brwi w kształcie prostych kresek.
Z czym ci się one kojarzą? Zapewne nie z kształtami pełnymi wdzięku i miękkości płatków, a raczej z praktyczną do odmierzania linijką. I takie są też osoby z prostymi brwiami – bardzo praktyczne, bardzo rozsądne i przejawiające chłodne podejście do rzeczywistości. Te osoby często odnoszą sukcesy, do których zmierzają drogą prostą jak linijka.
Temat brwi jest bardzo rozległy – ogólnie brwi to charakter. Regularne, średniej grubości, o równo układających się włosach mówią o zrównoważonym charakterze i poczuciu własnej wartości. Mocne – świadczą zawsze o energii i silnej woli.
Krzaczaste i grube brwi mają ludzie o bardzo silnej budowie i zasługującej na uwagę odporności.
Brwi poszarpane, z włosami rosnącymi w różnych kierunkach mówią o kłopotach z emocjami i trudnych relacjach z rodzeństwem. Naruszenie linii brwi może świadczyć o problemach z tożsamością, z uczuciami. Ale to jest chyba łatwe do uchwycenia, bo o czym świadczy nadmierne wyskubywanie brwi, albo przekłuwanie ich kolczykiem? Co innego korekcja, a co innego zamienianie ich w cienkie niteczki czy malowanie miejsc po całkowitym ich usunięciu. Prawda jest taka, że i dzisiaj zdarzają się przypadki kobiet lubiące styl a la Greta Garbo. Kobiety z takimi brwiami bywają agresywne, zwłaszcza jeśli mają ostry podbródek.
Te ostatnie uwagi były tylko tytułem ciekawostki, ponieważ skupiamy się dzisiaj na tym, co jawi się nam być czymś wrodzonym, a nie na tym, co my z tym dodatkowo robimy, bo to już jest osobny temat.
Oczywiście, istnieją też zasady interpretacji dotyczące każdej części innej części twarzy, a nawet ciała. Nasze ciało potrafi odzwierciedlić dosłownie tysiące rodzajów myśli i emocji, których głębsze znaczenie potrafią odczytać już tylko specjaliści.
Każda symbolika wydaje się do pewnego stopnia łatwa. Tam gdzie laikowi wydaje się, że istnieje tysiące możliwości, tam ekspertowi jawi się ich już zaledwie kilka. Chodzi o to, że z nauką czytania twarzy jest łatwo na początku. Kiedy czytamy o niej w sposób ciekawostkowy, to wydaje nam się, że można się w niej posługiwać z dużą dozą swobody. Tymczasem im dalej w las tym gorzej. Prawdziwy ekspert nie pozostawia sobie miejsca na żadną dowolność interpretacji, ponieważ w tej nauce (jak i każdej innej) chodzi o dokładność. Tutaj liczy się przyporządkowanie każdego centymetra, by nie powiedzieć milimetra twarzy odpowiednim zależnościom w emocjach.
Tych, którzy już biegną kupić sobie odpowiednie poradniki, żeby bardziej zgłębić ten temat, namawiam do zachowania zdrowego rozsądku i nie zakładania katalogów klasyfikujących znajomych, ponieważ, jest to w gruncie rzeczy dziedzina, w której się łatwo pomylić.
Poruszyłam ten wątek właściwie tylko po to, żeby wykazać, jak fascynująca jest zależność naszego świata widzialnego z tym, czego w ogóle nie widać, a co z kolei może prowadzić do wątku – skąd nam się te cechy wzięły?
Bo chyba nie myślisz, że zaraz po urodzeniu dostajesz pakiet przypadkowo zestawionych danych, na podstawie których natura rzeźbi twój osobisty profil i tym samym, z powodu źle dobranej brody, nie możesz wieść upragnionego życia?