Postanowiłam w tym roku poczekać, aż wybrzmią już wszystkie straszaki i pocieszaki przepowiedni o tym, co czeka nas w nadchodzącym Nowym Roku. Dzisiejszy wpis będzie próbą wyjaśnienia z wedyjskiego punktu widzenia, czym jest w ogóle zjawisko dzielenia wspólnego losu jako rodzina, państwo czy planeta. W końcu czym jest nasze zainteresowanie ogólnoświatowymi zjawiskami czekającymi nas w nadchodzącym roku, jak nie szukaniem odpowiedzi na pytanie, co się z nami zbiorowo stanie? Przepowiednie o losach świata są niczym innym jak odczytywaniem informacji ze zbiorowego pola karmicznego nas wszystkich zamieszkujących całą planetę.
Nadchodzące lata będą na tyle przełomowe, że mówienie o tzw. subtelnych polach informacji czy odczytywaniu zapisu karmy stanie się normą. Jeszcze niedawno mówienie o polu morfogenetycznym było czymś dziwacznym, dziś mówienie o polach torsyjnych i odczytywaniu zapisów z nich przenika do coraz szerszej opinii publicznej. Pora na pokazanie, że nie tylko naukowcy mogą pochwalić się odczytywaniem i przekazywaniem subtelnie wgrywanych danych. Istnieje wiele metod odczytywania pola informacji wokół nas i sięganie po bezpośredni wgląd, odczyt astrologiczny nie są ezoteryką, tylko naukowo potwierdzonym przez wiedzę wedyjską faktem. I tak, jak możemy zajrzeć w swoją indywidualnie “właśnie zapisaną i korygowaną” przyszłość, tak możemy dokonać odczytu tego, jaką najbliższą przyszłość niesie nam karma zbiorowa.
W pewnym sensie termin “zbiorowa karma” jest trochę zwodniczy. Karma zbiorowa składa się z indywidualnych karm, gdzie każdy odbiera tylko swoje owoce karmy. Żaden człowiek nie musi dzielić się owocami swojej karmy z całą grupą, społeczeństwem czy narodem. To, że jest członkiem danej grupy oznacza tylko tyle, że jego indywidualna karma z nią doskonale koresponduje. Nikt z nas nie zostaje poddany cierpieniu ani nikt z nas nie dostaje zasług za nieswoje czyny. Pozornie może to tak wyglądać.
Jeśli żyjemy w państwie, w którym panuje wojna to nie oznacza, że mamy pecha. Nasz indywidualny zapis karmiczny musi się w tym wypadku zgadzać z zapisem karmy, czy jak kto woli z zapisem informacyjnym całego narodu. Ale i tu sprawa jest zawsze zindywidualizowana.
Możemy żyć pośród zawieruchy wojennej na zewnątrz, ale mieć swoją przytulną przystań, do której groza wojenna nie dociera w zbyt dużym stopniu. Gdy zapis informacji osobistych nie zgadza się z tymi z większego pola to będziemy w niezwykły sposób chronieni, odizolowania i w miarę bezpieczni, albo możemy też dostać szansę wyjazdu. Wszystko to już jest zapisane w naszym losie, który musi zgadzać się z zapisem większej społeczności. Wszelkie odstępstwa oznaczają zmianę naszego losu w stosunku do większej całości, której jesteśmy częścią.
Jeśli naszym przeznaczeniem jest przynależność do jakiejś grupy, rodziny to oznacza, że mamy podobny program. Może on nie wyglądać tak samo zewnętrznie, ale zawiłości prawa karmy nie są widoczne w sposób oczywisty. Nie musimy mieć cech identycznych jak nasi dziadkowie, żeby podążać takim samym wzorem karmicznym jak oni.
Nie jest jednak prawdą, a przynajmniej całkowitą prawdą, że nasze problemy i cierpienia są z winy przodków. Owszem, z racji przebywania w polu rodziny w naturalny sposób możemy nasiąknąć pewnymi “informacjami”, ale jednak dzieci urodzone w tej samej rodzinie nie nasiąkają nimi w równym stopniu. Nikt nie zadaje sobie pytania “dlaczego tak się dzieje?”
Może dlatego, że w epoce chętnego zrzucania winy na innych wolimy już nie dociekać. Dociekanie zawiodło by nas do miejsca, w którym się dowiadujemy, że nie ma czegoś takiego jak lojalne podążanie za winą przodków, co jest częstym wnioskiem w ustawieniach Hellingera, a jedynie naszym podświadomym programem karmicznym, jakim jest chęć czy wręcz przymus np. ukarania się za coś co sami kiedyś zrobiliśmy. Nie uwzględniając reinkarnacji stajemy bezsilni wobec pojawiających się informacji w polu i choć naszym oczom ukazuje się pewien obraz, jakim jest np. depresja, bezsilność, brak chęci do życia czy obsesyjne zachowanie się jakiegoś członka rodziny, interpretujemy fałszywie takie zachowanie jako lojalność wobec najbliższych. Tym samym ludzie Zachodu, którzy rzekomo nie uznają fatalizmu i przypisując takie fanaberie filozofii Wchodu po raz kolejny udowadniają, że jak najbardziej gotowi są zrzucić winę na pech urodzenia się w jakiejś rodzinie i na złe zachowanie przodków. Zrzucając odpowiedzialność za swoje “niewyjaśnione” dążenie do odebrania kary na dziadka stajemy się niestety fatalistami.
Tymczasem wiele przykładów wiedzy wedyjskiej o karmie całkowicie przeczy takim interpretacjom. Owszem, częściowo “zarażamy” się informacjami w polu rodziny, ale tylko w takim stopniu, w jakim pozwala nam nasz już wcześniej zdobyty program karmiczny. Jeśli mamy odpowiednio wmontowany program ochronny, czyli nasz indywidualny zapis jest w jakimś stopniu niezgodny z karmą rodową, lub stajemy się świadomi swojego duchowego pochodzenia i odpowiednio do tego inaczej działać, wtedy żadne negatywne informacje z pola rodu do nas nie przenikają. To nie przodkowie czy mieszkańcy danego narodu, a nawet planety są przyczyną naszego uwikłania się w ich pole, a my sami.
“Król Jajati mówi do Asztaki: Weźmy dowolne nasienie jako przykład. Nie ma żadnego zapachu, ale po posadzeniu go w ziemi rośnie, zakwita i wydziela zapach, który był w subtelnej formie w nasieniu. Nie można powiedzieć, że zapach został nabyty wyłącznie ze względu na jego kontakt z zapachem ziemi. W końcu każdy rodzaj kwiatu pachnie inaczej. To znaczy, że specyficzny zapach był już obecny w formie subtelnej w nasieniu. W ten sam sposób karmy są zawsze przywiązane do żywej istoty w jej ciele subtelnym.” Mahabharata Adi Parva Sambava Parva
Nikt nie może cierpieć z powodu karmy kogoś innego, ani czerpać zysku z czyichś dobrych czynów. Ale jeśli grupa ludzi ma na swoim koncie podobne złe lub dobre czyny – podzieli podobny los.
To jest tak jak z sortowaniem jabłek przy zrywaniu – jabłka tego samego gatunku zrywane są do odpowiednich pojemników. Te o podobnej wielkości i stopniu uszkodzenia klasyfikowane są potem dalej jako jabłka w danym gatunku i kategorii. Przechowywanie jabłek w odpowiadających ich gatunkom i innym cechom pojemnikach nie oznacza, że dopiero po wrzuceniu jabłek do wspólnych kontenerów nabrały cech od pozostałych owoców, a więc przejęły “przeznaczenie” od innych. Nie, jabłka zgromadzone razem już w chwili sortu miały podobne cechy i przeznaczenie jabłek kwaśnych drugiego gatunku będzie inne od słodko – winnych pierwszego gatunku. To nie jabłka z tej samej skrzynki są winne temu, co się stanie z jednym konkretnym jabłkiem, ale jego przyrodzone cechy.
Podobnie fakt, że rodzimy się w danej rodzinie, wychowujemy w jakiejś społeczności, przesiąkamy kulturą i obyczajami danego narodu nie oznacza, że musimy cierpieć niezasłużenie nieswoją karmę po babci, albo żyć w gorszym kraju. To, do jakich pojemników zbiorczych zwanych rodziną, narodem itp. zostaniemy wrzuceni wynika już z wrodzonej nam prarabdha karmy (porcji zapisów karmicznych, które dostaliśmy w tym życiu do odrobienia).
My już mamy wibracje karmiczne pasujące jak ulał do takich a nie innych zbiorów. i choć takie położenie rzeczywiście sprawia, że nabieramy wspólnych dla danej grupy tzn. mówimy tym samym językiem, nabieramy tendencji myślowych i zachowanie najbliższej nam społeczności, to nie znaczy, że na to nie zasłużyliśmy. Rzeczywiście przesiąkamy w bardzo subtelny sposób samskarami (subtelnymi wrażeniami w umyśle) przynależnymi do danej grupy, tak jak zapach ziemi też przyczynia się do zapachu nasienia, ale to, że się w niej znaleźliśmy zawdzięczamy tylko sobie.
Problemy, które dziedziczymy w rodzie, w narodzie są częścią naszego programu, czyli prarabdha karmy. Dziecko, które urodziło się w rodzinie astmatyków cierpi na tę samą chorobę co jego rodzice, ale nie z winy rodziców, ale swojej. Winą rodziców, a nie dziecka jest też to, że muszą cierpieć z powodu posiadania chorego dziecka. Ale to nie dziecko narzuciło im swoje cierpienie, ale ich własny karmiczny zapis. Zewnętrznie wygląda to na dziedziczenie czyjejś winy, lub niesprawiedliwe otrzymywanie czegoś od losu, ale to jest iluzja – cokolwiek nam się przytrafia dzieje się w wyniku naszej karmy. Zbieramy owoce swoich czynów w formie warunków i okoliczności rodzinnych, kulturowych, środowiskowych i każdych innych. Każde sytuacja, jaką będziemy musieli przejść jest przeznaczona dla nas indywidualnie w takim stopniu, w jakim na nią zapracowaliśmy. Każde z dzieci, które rodzą się tym samym rodzicom przynosi ze sobą zupełnie inny zestaw karm i z tego powodu nie doświadczy nigdy w ten sam sposób problemów, które są udziałem jego rodziców.
Jeśli dziecko rodzi się w rodzinie chorych na cukrzycę, ale nie ma takiego zapisu to nie będzie podatne na tę chorobę, więc nie dziedziczy tej porcji karmy, ale jego karmą jest na pewno wiele innych cech i tzw. wspólnych karm, które klasyfikują je do pojawienia się akurat w tej rodzinie.
“Żywa istota rodzi się przynosząc ze sobą szczęście i smutek zgodnie z własną przeszłą karmą. Syn nie podlega wpływom karmy ojca ani ojciec nie podlega karmie syna. Chociaż urodzili się jako ojciec i syn wszystko w ich życiu nastąpi tylko zgodnie z ich indywidualną karmą. Ich zachowanie, natura i działanie będą się różnić. Związani przez reakcje za swoje dobre lub złe czyny idą własnymi ścieżkami.” Mahabharata Śanti Parva Apadharma 153
Możemy oczywiście nie rozumieć, jak mogę rzekomo przez przypadek i niezasłużenie cierpieć z czyjegoś powodu, ale karma nigdy nie przychodzi do nas z czyjegoś powodu, tylko z powodu naszego (nawet aktualnie niewidzialnego) zapisu karmicznego. Inni mogą być tylko nośnikiem pasującej do nas karmy, a nawet mogą dzielić z nami podobny karmiczny, choć jednak swój indywidualny zapis karmiczny, jak w poniższej historii:
Był sobie pewien człowiek, który dopuścił się niecnego występku. Ponieważ bał się przyłapania i ukarania za swój czyn zaczął się gorliwie modlić. Pan Bóg łaskawie wysłuchał jego prośby i obiecał, że teraz nie zostanie ukarany, ale w przyszłości za swoje złe postępowanie utonie. Mężczyzna zgodził się na taki układ i w duchu przysiągł sobie, że odtąd będzie unikać wody.
Minęło kilkanaście lat i nasz bohater wygrał bilet na rejs po Morzu Śródziemnym. Wycieczka była niezwykle kusząca i zapewniała wiele atrakcji, więc jak nasz “grzesznik” miałby ominąć coś tak cudownego. Rejs był rzeczywiście wspaniały, pogoda też była fantastyczna i wszystko przebiegało pięknie aż do momentu, gdy na morzu rozszalała się burza i statek pełen setek ludzi zaczął tonąć. Przerażony i tonący już winowajca ze zdumieniem zawołał: “Panie Boże, dlaczego? Ja rozumiem, że miałem utonąć, ale dlaczego teraz, kiedy razem ze mną muszą zginąć niewinne osoby?” Na co z nieba usłyszał głos: “Ja was drani przez 20 lat na ten statek zbierałem!”
Cokolwiek czeka nas wszystkich w nadchodzących latach jest naszym wspólnie dzielonym, choć jednak indywidualnie wypracowanym zapisem karmy i nie ma już naprawdę na kogo zwalić winy, że się nam coś przytrafia.
I tą miłą refleksją na temat naszej przyszłości, którą piszemy samodzielnie, choć winą obarczamy tych innych, witam w Nowym Roku.
Dziękuję za tą boską treść.
Czekam na więcej, wszystkiego dobrego, pozdrawiam.