Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane

Świat mediów stara się nas przekonać, że politycy, bankierzy, naukowcy i…- tu wpisz dowolne – chcą naszego dobra. I my w te dobre intencje, tudzież metody działania wierzymy. Nawet, jeśli nie wierzymy jednej stronie, to bronimy tej z opozycji. Dlaczego pokładamy wiarę w ludzi, których kwalifikacje w danej dziedzinie może i są na średnim poziome, ale charakter i stan świadomości jest już bardzo wątpliwej natury? Bo nikt nie nauczył nas, że osoby liderujące, czy to w nauce, medycynie, polityce czy ekonomii, muszą być na wysokim poziomie świadomości, który uwzględnia również zrozumienie duchowe. Inaczej podane przez nich sposoby rozwiązywania problemów będą powodowały kolejne, jeszcze większe problemy i wyjście z nich stanie się praktycznie niewidoczne.  

Na podstawie obserwacji zachowań ludzi, którzy swoje ukryte egoistyczne cele nazywają “pomocą”, powstało przysłowie o “dobrych intencjach, którymi jest piekło wybrukowane”, co tym samym rzekomo neguje zjawisko “dobrych intencji”. Niestety tego typu powiedzonka nie są ściśle naukowym zrozumieniem pojęcia “intencji”, które jest bardziej złożone i wymaga wyjaśnień.  

W świetle wed u podstaw wszystkiego w tym świecie stoją trzy różne jakości energii i oczywiście ich mieszanka. Pierwszą z nich jest energia guny satwy – guna dobroci, która jest siłą wznoszącą, rozjaśniającą i przydającą spokoju. Kolor tego pasma energii jest jasnożółty co tym samym dobrze oświetla obiekty i sytuacje.  

Niższa od niej energia radźas, czyli guna pasji – jest siłą popychającą nas do działania dla swojego zysku, do ogromnego wysiłku i do ucieczki przed niechcianym. Kolor jakim wibruje ta energia to czerwień, która w dużej mierze zaciemnia pole w stosunku do guny satwy.  Trzecia i najbardziej obezwładniająca z nich to guna tamas, guna ciemności, która już z racji wibracji w paśmie granatu i czerni, pozbawia nas wszelkiego rozeznania, co jest wokół, zmusza do letargu, bezruchu i całkowitego wycofania

Nasze społeczeństwo, już z racji wieku, w którym żyjemy, a jest to epoka Kali, funkcjonuje na najniższych poziomach świadomości, które sterowane są poprzez guny tamas i radźas popychające nas tylko w stronę zadowolenia własnych zmysłów w sposób bezpośredni i pośredni tzn. poprzez wygodne dla nas układy i relacje z innymi. Jako społeczeństwo jesteśmy pozbawieni praktycznie w całości guny satwy. Wiem, że tym stwierdzeniem narażę się na protesty wielu osób, które badając się według skali Hawkinsa umiejscowiły się na poziomie niemal “oświeconych”, a przynajmniej “przebudzonych”, ale ja nie posługuję się próbką ujęcia gun według osoby, która nie korzysta z wed i sama wymyśla sobie patent na kinezjologiczne wyliczanie stopnia świadomości.  

Jestem gotowa zmierzyć się z tego typu przekłamaniem i wykazać na setkach przykładów, że nasza obecna cywilizacja nie wykracza poza dwa najniższe poziomy świadomości, zwane annamayakośa i pranamayakośa, gdzie ludzi interesuje tylko własna wygoda i tzw.szczęście płynące ze zmysłów. Dowody na to znajdziemy w wedach, jak choćby w Bhagawata Puranie, która kilkakrotnie, szczególnie we fragmentach poświęconych opisom wieku Kali wyraźnie zaznacza, że świadomość ludzi w wieku Kali nie wykracza poza tamogunę. Taittriya upaniszad, która bardzo dobrze opisuje jaką świadomość przejawiamy na poszczególnych poziomach jest kolejnym dowodem na to, że o poziomach powyżej annamayakośa i pranamayakośa nie mamy pojęcia i nasze wymyślone skale odnoszą się jedynie do małej kałuży w obrębie tych dwóch maleńkich osłon wokół naszej duszy, ale nie uwzględniają większych zbiorów, nad którymi możemy zapanować dopiero wtedy, gdy poznamy nauki o jaźni i Jaźni Najwyższej.

Wszystko, co oceniamy poprzez tamogunę jest i tak mocno zniekształcone. Nawet koncepcje Boga i duchowości są sprowadzone tylko do wymiaru religijności, bez zrozumienia wymiaru transcendencji, a prawa prawidłowego obchodzenia się z innymi do zwykłych praw etyki.  

Wszelkie prawa dharmy, czyli uniwersalnego prawa używania wszystkiego właściwie są dziś okrojone do maleńkich obszarów tzw. dziedzin nauki, jak choćby prawo wojenne, które w wydaniu wedyjskim jest w dużej mierze wiedzą o tym, jak nie dopuścić do wojny, a dopiero w ostateczności uczy, jak skutecznie i dobrze prowadzić wojnę. Obecna cywilizacja, filtrująca świat poprzez najniższe guny, wyłuskała z “Dhanurvedy” dział “wojenny” jako wszystko we wszystkim. Innym przykładem widzenia świata w najniższych gunach jest fakt, że dzisiejsza medycyna, choć nie wiadomo jak “zaawansowana” by się nie wydawała jest według wed w gunie tamas – ponieważ uwzględnia tylko zewnętrzną powłokę – ciało fizyczne, tym samym ograniczając się tylko do hamowania symptomów na poziomie fizycznym, bez uzdrawiania przyczyn na głębszych poziomach. Piszę o tym w postach “Dlaczego leki nie działają?” i “Siedzimy w koszykach?”.

Modne obecnie “prawo przyciągania” jest również dowodem na “tunelowe” postrzeganie świata przez dzisiejszą cywilizację, która znowu wybrała sobie wygodny fragment obiecujący “zyski”, zupełnie ignorując fakt, że karma wyjaśnia wszystkie konsekwencje naszych nieduchowych intencji. Przykładów okrojonego widzenia świata na poziomie tamas i radźas można by mnożyć, ale najważniejsze jest wyciągnięcie wniosku, że żadna wiedza pozbawiona szerszego, duchowego kontekstu nie zadziała dobrze, a na pewno nie na dłuższą metę. Pomaganie sobie i innym prawem przyciągania jest tak samo kiepskim pomysłem na uleczenie swojej egzystencji, jak używanie czarodziejskiej różdżki do zamiatania. 

Jeśli chcesz pomagać innym musisz najpierw zadbać o siebie, o swoją świadomość, w przeciwnym razie sam staniesz się częścią problemu. Jeśli chcesz być rozwiązaniem dla innych osób czy sytuacji upewnij się, że sam nie staniesz się częścią problemu w sensie mentalnym, fizycznym, emocjonalnym czy choćby ekonomicznym. Gdy masz czyste serce i wiedzę duchową wtedy twoje intencje mogą rzeczywiście pochodzić z wyższej półki i przyniosą pomoc. Inaczej mając “dobre intencje” zepsujesz świat, tak jak czynią to globaliści typu Klaus Schwab czy Bill Gates, którzy w swoim mniemaniu niosą dobro starając się odciążyć ziemię od zbyt dużej ilości ludzi, albo pomagają w sobie znany sposób uzyskać zdrowie. 

Dobre intencje w niskich siłach natury powodują więcej okropnych rzeczy niż złe intencje z tej racji, że złymi intencjami możemy się kierować od czasu do czasu a tymczasem na podstawie tzw. “dobrych” intencji budujemy wizje, ideologie i długoterminowe strategie, które w skali globalnej są katastrofą. Oczywiście te tzw. “dobre intencje” nie są wcale dobrymi intencjami i nie próbuję tego nawet tak nazywać, gdyż wszelkie egoistycznie skierowane energie przynoszą tylko zło, ale ludzie bogaci i u władzy mogą je przynajmniej ładnie zaprezentować.  

Cywilizacja wedyjska starała się nie dopuszczać do władzy ludzi, którzy w życiu kierują się pieniędzmi, chęcią władzy i innymi niskimi pobudkami. Szkolenia charakteru i umiejętności stały w poprzednich wiekach – a mówię tu o epoce sprzed pięciu tysięcy lat, a nie o średniowieczu, czy starożytnym Rzymie – na wysokim poziomie i nikt z ludzi na niskim poziomie świadomości nie mógł rządzić innymi ani nie mógł tworzyć ideologii, których zresztą wtedy nikt nie tworzył. Wszelkie – izmy, jak kapitalizm, komunizm, NWO itp. są nowoczesną, czyli bardzo krótkotrwałą, próbą wdrożenia w życie struktury, poprzez którą bardzo wąska część społeczeństwa odniesie korzyść nad olbrzymią większością, ale w sposób, na który ta większość się wręcz dobrowolnie zgodzi.    

Dzisiaj ludzie nie posiadający wiedzy ani charakteru, za to posiadający pieniądze mogą sprzedać nam każdą ideę, każdy pomysł a my się im z wielką ochotą podporządkowujemy. Nie wiemy, że pomysł zanieczyszczony niskimi gunami, czyli niskimi wibracjami guny tamas i rajas, jest zwyczajnie destrukcyjny, choć zewnętrznie może być on zapodany w postaci niezwykle atrakcyjnych myśli. 

Zobrazujmy sobie brudzenie pomysłów, które są na poziomie subtelnych energii, czymś bardziej przyziemnym i oczywistym. Przykładowo dotykając czegoś lub kogoś, staramy się mieć czyste ręce, a przynajmniej niezanieczyszczone czymś szczególnie brudzącym i cuchnącym. Wiemy przecież, że rzecz dotknięta czymś brudnym na pewno się zanieczyści i przejmie część zapachu, co doskonale widzimy na obiektach szczególnie wrażliwych, jak choćby płytce CD, czy innym wrażliwym produkcie technologicznym, które staramy się łapać poprzez jakieś osłony.  

Skoro już sobie wyjaśniliśmy efekt zanieczyszczenia widoczny na czymś fizycznym to spróbujmy przenieść tę ideę na poziom bardziej subtelny i niewidoczny, który jednak też ulega skażeniu najmniejszym odchyleniom energii w stronę jakiejś guny. Umysł jako niezwykle subtelna energia, chwyta każdą jakość intencji i metod, jakimi się kierujemy i posługujemy. Rozpatrując sprawę intencji od strony energetyki możemy jasno zobaczyć, że jeśli mamy ukryte egoistyczne motywy i wiedzę pozbawioną duchowego wymiaru, z których naturalny sposób wynikają przekłamane metody naprawcze, to tym samym na pewno doprowadzamy do tego, że strumień naszej energii idzie tylko pozornie w stronę poprawy.  

Z punktu widzenia wed lepiej jest w ogóle powstrzymać się od pomagania i naprawiania spraw, na których się nie znamy, niż rozwiązywać problemy często na skalę globalną, kiedy nasza tzw. “pomoc” może wyrządzić ogromne szkody. Lepszym rozwiązaniem problemów jest często zdystansowanie się od nich i pozwolenie na to, żeby zajęły się nimi osoby bardziej uprawnione, niż psucie ich na jeszcze większą skalę. Możemy nie potrafić rozwiązywać czyjegoś problemu, ale jeśli się za to nie bierzemy to przynajmniej nie zaszkodzimy. My tymczasem sami mając brud na rękach, czyli mając naprawdę nieczyste intencje i kiepską wiedzę, dotykamy wszystkiego i wszystkich z przekonaniem, że pomagamy, gdy w rzeczywistości dokładamy roboty.  

Sprawa tzw. szczerych i dobrych intencji jest widoczna w zachowaniu ludzi, którzy koniecznie chcą nas poczęstować ciastkiem, którego nie chcemy, bo przecież to jest dar z głębi serca i co to znaczy, że nie jemy słodyczy? Tyle tylko, że tak jak na co dzień tego typu dobre intencje mogą być tylko trochę niewygodne, tak kierowanie się nimi na skalę społeczną staje się już olbrzymim wypaczeniem, którego skutki widzimy w milionowym powiększeniu. 

Żyjemy w czasach terroru ekonomicznego, zdrowotnego, kulturowego, ekologicznego i każdego innego. Narzucane nam są nieprawdziwe, tendencyjnie nakreślone problemy i rzekome najlepsze ich rozwiązania, które są stworzone przez chciwych, zaborczych, patologicznie zboczonych ludzi, których charakter jest pod każdym względem wątpliwy, ale którzy epatują swoimi “dobrymi intencjami”.  

Zanim zajmiemy się światem zewnętrznym i pomaganiem mu zauważmy przynajmniej siebie, jako duchową istotę, swoje ciało fizyczne i subtelne, jakim jest umysł i nauczmy się kierować interesami swojej najgłębszej istoty a nie ubrań w postaci ciała fizycznego, energetycznego, mentalnego i przyczynowego, które na siebie założyliśmy. Jeśli polityk wchodzi w korupcję z oszustami i draniami, którzy chcą zyskać władzę nad całym społeczeństwem, tzn., że uważa się za pana X, który teraz musi zarobić za wszelką cenę, a nie za istotę duchową, która chwilowo ma takie a nie inne ciało, możliwości i pozycję. To utożsamianie się z rolą wielkiego władcy jest właśnie brakiem wiedzy duchowej, która ratuje ludzi przed szkodliwym użyciem wiedzy materialnej rzekomo w celach “naprawczych”, ale jednak dla własnych ukrytych korzyści. 

Oczywiście nasze społeczeństwo zakłada, że do zarządzania potrzebni są tylko wysoce kwalifikowani specjaliści, którzy znają się na swojej robocie, gdy tymczasem wedyjski punkt widzenia jest taki, że ekspert pozbawiony duchowej perspektywy i tym samym skrupułów, jest w stanie używać swoich talentów w jak najgorszych celach i z najgorszych pobudek, mówiąc oczywiście o dobrych intencjach.

Ekspert kierujący społeczeństwem, w jakimkolwiek obszarze, nie może tylko być posiadaczem zbiorów teorii. Musi być biegłym w dobrym zarządzaniu ludźmi i sprawami, co wymaga wiedzy zrealizowanej i doświadczonej a nie teoretycznej i na dodatek wyciętej z duchowego tła całej rzeczywistości. Tylko znając całą wiedzę o naszym duchowym wymiarze jesteśmy w stanie powstrzymać się od nadużyć i manipulacji. Nie znając nauki o karmie wycinamy sobie z wed mały fragment tej wiedzy o “rezonowaniu” i używamy jej tylko do “przyciągania” sobie wygody, zupełnie pozbawiając się możliwości usłyszenia drugiej części nauk o rezonowaniu, które mówią też o konsekwencjach naszych egoistycznych intencji.  

Najpierw musimy zauważyć, że my też jesteśmy częścią problemu, jaki stworzyliśmy na świecie i nie zabierajmy się do rozwiązywania go ze swoimi tylko “dobrymi intencjami”. 

Jako osoby dorosłe czujemy, że mamy już mocno wypracowane przekonania względem wszystkiego w świecie i nie chcemy ich zmieniać. Nadchodzi jednak czas gdy będziemy musieli  swoje przekonania zweryfikować poprzez wiedzę duchową, gdyż tam, gdzie nasze poznanie jest zbyt wąskie nasze cierpienie jest nieuniknione. 

Obserwacja wydarzeń politycznych i społecznych bez rozświetlającego promienia wiedzy duchowej i tak sprowadzi nas na manowce poznawcze, wywoła niepokój, oszołomienie i przekonanie, że już nic się nie da zrobić w świecie, w którym nawet dobre intencje nie pomagają. Dobre intencje pomagają, ale my wcale nie mamy takich dobrych intencji. Nie możemy ich mieć będąc na tak niskim poziomie świadomości.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *