Znaleźliśmy wroga!

Cóż to za ironiczna prawidłowość, przed którą nikt nie ucieknie: człowiek zajmuje się najbardziej tym, czym zajmować się nie chce. Im bardziej coś odrzucamy, tym bardziej o tym myślimy, tym więcej o tym mówimy i właściwie tym się stajemy.

Nie da się nie zauważyć faktu, że jeśli z czymś walczysz to ostatecznie nie oznacza nic innego jak zwrócenie się ku odrzuconemu czemuś i zajęcie się tym. Na dobrą sprawę można powiedzieć, że osoby i sytuacje przez nas rzekomo nielubiane dostają od nas ciągłą uwagę, czyli chyba są przez nas lubiane. Tylko jeszcze o tym nie wiemy.

Poruszam dzisiaj problem cienia, albo tzw. projekcji w bardzo konkretnym celu. Perspektywa kwantowego uzdrawiania czegokolwiek wyklucza po prostu walkę. Kropka.
Walczyć możemy będąc chirurgiem, bo przecież wycinamy złośliwe guzy, które bezczelnie napadły chorego. Walczyć możemy łykając tabletki, bo chcemy pozbawić mocy nieprzyjacielskie wirusy. Filozofia oddzielenia i pewnej dowolności losu pasuje do medycyny konwencjonalnej, bo taką ją sobie wypracowała.

Chcąc wyjść z jej wpływowych obszarów należy obrać zupełnie inny  system nawigacji. Jeśli coś nas niepokoi, drażni, albo złości, to nie należy tego unikać, odrzucać, zwalczać, albo wycinać tylko po prostu to rozświetlić naszą uwagą. Tu mała adnotacja: uwagą pełną miłości.
Nie będę rozważać teraz filozofii poszatkowanej rzeczywistości, której folgowaliśmy od stuleci. Dzięki niej już z mlekiem matki dostajemy wiedzę, że to wszystko wredne i złośliwe, co biega na zewnątrz nas to broń boże nie my. Za nic w świecie nie przyznamy się do swoich mroczności. Odcięliśmy je ostrym nożem oświecenia. Przeżywamy nasz cień zawsze jako zewnętrzność. Gdybyśmy dostrzegli go w nas, przestałby być cieniem. Odrzucane, a teraz pozornie z zewnątrz przychodzące do nas zasady zwalczamy w świecie zewnętrznym równie namiętnie, jak czyniliśmy to, gdy jeszcze były w nas samych. Kontynuujemy próbę wyeliminowania ze świata tych obszarów, które opatrzyliśmy oceną negatywną. Tylko, że w świecie rządzącym się zasadą kwantów jest to po prostu niemożliwe. Próba eliminacji zamienia się w czynność permanentną, gwarantującą, że odrzuconą częścią rzeczywistości będziemy się zajmować szczególnie intensywnie.

A więc (wiem, że nie zaczyna się od „a więc”, ale tu pasuje) w tym miejscu należy wyjaśnić fakt, że wroga nie ma na zewnątrz nas. W rzeczywistości nie istnieje takie środowisko, które by nas kształtowało, formowało, poddawało swym wpływom lub czyniło chorymi. He he, już słyszę i widzę te głosy oburzenia, bo przecież wszyscy dobrze wiemy, że jest inaczej. Filozofia kwantowa zakłada, że środowisko zachowuje się wobec nas jak lustro, w którym widzimy tylko samych siebie, ale też – i to zwłaszcza – nasz cień, na który w swym wnętrzu jesteśmy ślepi. Gdy oglądamy własne fizyczne ciało, jesteśmy w stanie dostrzec tylko niewielką jego część, wielu fragmentów (kolor oczu, twarzy i pleców) nie widzimy. By zobaczyć więcej potrzebujemy lustra.
Na podobną ślepotę cierpimy wobec naszego cienia. Jego niewidoczną część możemy dostrzec tylko poprzez projekcje i odbicie w tak zwanym środowisku zewnętrznym. Ale odbicie w lustrze tylko temu coś daje, kto potrafi się w nim rozpoznać – w przeciwnym razie będzie ono tylko iluzją. Kto w lustrze ogląda piękne zielone oczy, ale nie wie, że to, co widzi, to jego własne oczy, ulega złudzeniu zamiast zdobywać poznanie.
Niby spotykamy już czasem takie metafory, ale czuję, że ciągle ich mało. Albo po prostu ulegamy takiemu złudzeniu, że potrzebujemy więcej czasu na przetrawienie tych danych. Kto żyje w tym świecie, ale nie widzi, że wszystko co postrzega  na zewnątrz służy odbiciu mu jego cech ten będzie miał życie pełne napięć i walki. A przecież można odpocząć i przestać na siebie pluć.
Zjawisko pozornych problemów ze światem tłumaczy doskonale proces hooponopono, które wyraźnie zaleca zaprzestanie walki, a jedynie zaakceptowanie i wybaczenie sobie posiadania takich a nie innych programów. Oczywiście wolimy walczyć. Bo walka oddala od nas strach, że może trzeba zajrzeć w głąb siebie.
Jak to się odbija na naszym życiu?
Trzymanie w stłumieniu nieuleczonych części umysłu objawia się właśnie ukazywaniem się  ich naszym oczom w najmniej dla nas spotykanym miejscu. Oczywiście, że przyznanie się przed sobą do jakiegoś nielubianego aspektu, np. do chęci oszukiwania albo chwalenia się, nie należy do przyjemnych. Dlatego zaakceptowanie tego w sobie przychodzi wielu osobom bardzo trudno. Ale niezaakceptowana, zaprzeczana część naszego umysłu będzie wymagała z czasem naszej uwagi. Możesz oczywiście jakiś czas zwlekać z przyznaniem się do jakiegoś aspektu w tobie, możesz udawać, że go nie widzisz przez jakiś czas. Możesz  przez krótki czas odczuwać mały dyskomfort uczuć, ignorować drobne sygnały, ale ostatecznie ten zakneblowany i zamknięty za kratami aspekt ciebie będzie wymagał skonfrontowania się z tobą twarzą w twarz. I tylko świadome, czyli uważne przyjrzenie się co się dzieje i reagowanie wypływające z tej uwagi może przynieść ci uzdrowienie.
Na początek  ćwiczenie rozgrzewające – czy przypominasz sobie ból napiętego i później rozmasowanego mięśnia? To nie jest aż tak nieprzyjemne, choć z początku wydaje się bardzo bolesne. Dokładnie tak samo bolesne wydaje się spotkanie z demonem naszego umysłu, którego oczywiście tak w sobie stłumiłeś. To tylko nieprzerobiony, niezbyt dobrze zaakceptowany przez ciebie temat wypływający na światło dzienne i wymagający właśnie teraz twojej uwagi, zanim napięcie z nim związane nie urośnie do niewyobrażalnych rozmiarów.
Jeśli więc spojrzysz na tzw. bolesne zachowania innych wobec ciebie ze zmienioną świadomością, to rzeczywiście rozpoznasz przyjaciół w swoich wrogach i życzliwość ukrytą za zachowaniem twoich najbliższych. Oni najlepiej wiedzą, który guziczek w tobie przycisnąć, żeby cię zabolało i żebyś rozpoznał problem.  Problem w tym, że ty rozpoznajesz problem w ten sposób, że to oni są problemem. Nic bardziej mylnego.
Sytuacje, które zdarzają się tobie mają tobie pokazać, jakie emocje w tobie zostają przez nie wyzwolone. Jeśli inna osoba na czyjeś podobne zachowanie reaguje neutralnie, a ty z wściekłością, to jasne, że przyczyna leży nie w zachowaniu danej osoby, a w twojej reakcji.
Powiedzmy, że Janek N. ma dziecko, które jego zdaniem nie chce się uczyć. Nauczyciele stwierdzają zgodnie, że dziecko nie wykazuje symptomów zidiocenia a jedynie lenistwa. Czy twoim zdaniem krzyk, stawianie do pionu i reżim usuną problem? A może Janek N. powinien przyjrzeć się sobie i zwrócić uwagę, jaka jego część podjęła kiedyś dziwną decyzję, że  musi być zawsze bardzo ambitnym i uczyć się, bo tylko wtedy tatuś będzie z niego dumny?
Jakaś część Janka tak bardzo pragnęła uwagi np. ojca, który okazywał mu miłość tylko i wyłącznie za osiągnięcia w nauce. Teraz po latach ta część umysłu pragnie mu pokazać, że w nieświadomy sposób krzywdzi innych, szczególnie własne dziecko, bo okazuje mu miłość tak jak jego ojciec, w zamian za dobrą naukę. Jego dziecko chce dostać uwagę pomimo  wszystko, a ponadto załatwia mu problem tej zranionej części jego samego. Janek najlepiej by zrobił, gdyby pozwolił dziecku być nawet głupim i leniwym. Na dobrą sprawę może mu przyznać, że nawet lenistwo jest często drogą do sukcesu, tam gdzie w grę wchodzi miłość. Paradoksalnie odpuszczenie i pozwolenie na lenistwo odpręża drugą stronę tak bardzo, że wreszcie czuje się ona na tyle wolna i swobodna, że aż chce się uczyć.
Wcześniej dziecko nie uświadamiało sobie, że to obezwładniające uczucie, które odbierało mu chęć do nauki było częścią energetyczną przekonania ojca, że dzieci mają się słuchać rodziców i przynosić same piątki. Takie postawienie pod ścianą, choćby w samym umyśle, odbiera chęć do działania największym geniuszom, bo w życiu akcja toczy się bardziej na planie subtelnym, niż w naszym widocznym działaniu.
Albo inny przykład. Są osoby, które nie potrafią nikomu odmawiać i dla każdego starają się być miłe. To zewnętrzne uprzejme zachowanie wynika z bardzo różnych nieświadomie podjętych postanowień. Mogliśmy np. w dzieciństwie dostawać zawsze uwagę mamy, kiedy byliśmy uczynni i bardzo grzeczni. Mogliśmy mieć rodziców angażujących się bardzo w pomaganie innym i to jest nasz absolutny i jedynie słuszny program na życie, który wyklucza jakiekolwiek słabości i odmowy. Przyczyny naszego miłego i pomocnego nastawienia do świata są bardzo różne i wiele z nich nie wymaga żadnego uzdrowienia, ponieważ ich podstawa jest naszym fundamentem dobrego podejścia do życia. Ale są małe „ale”. Dosyć często osoby starające się być miłe ponad wszystko, i starające się być pomocne wszystkim dookoła zaczynają czuć się chore i wykorzystywane.
Kiedy w życiu tych osób pojawiają się  naciągacze, to należy przyznać, że przyszedł czas konfrontacji z nieświadomą, wypaczoną informacją z umysłu. Dopiero teraz taka za wszelką cenę miła i uczynna osoba może powiedzieć śmiało “nie” i zajrzeć w głąb siebie, od kiedy to stara się być zawsze tą zgadzającą się i uczynną osobą. Często okazuje się, że tzw. wróg, który wykorzystał i oszukał naszego Miłego i Uczynnego, był jego wybawicielem, który pomógł mu odnaleźć źródło jego kiedyś podjętych decyzji takiego a nie innego działania.
Temat uzdrowienia z tzw. pozytywnego działania jest dosyć drażliwym tematem, który nie każdy jest w stanie zaakceptować, i który wywoła teraz irytację w niejednym z nas. Ale prawda właściwego działania wcale nie leży w tzw. zewnętrznych pozorach, które wytworzyliśmy na potrzeby np. bycia Panią Pobożną, albo Panem Ratownikiem, a które to potrzeby często wcale nie były nawet nasze, a np. naszych rodziców. Wyswobodzenie nas z niewoli różnych programów, szczególnie tych, które wydają się być bardzo pozytywne, wcale nie jest sprawą łatwą.
Osoby z naszego otoczenia, które biorą na siebie rolę ratowania nas z tej opresji powinny być naprawdę wyniesione na ołtarze i dostać od nas order uśmiechu.
Jeśli programem ojca jest tylko i wyłącznie kariera i sukces to właśnie ukochany syn może podjąć się ciężkiego zadania uzdrawiana ojca z programu pracoholizmu, nie odnosząc w życiu żadnego sukcesu. Terapia, aby była skuteczna musi uderzyć w najczulszy punkt. A najczulszym punktem karierowicza może być właśnie kariera plus duma z osiągnięć własnego syna, który to syn postanawia właśnie nie odnosić żadnego sukcesu.
Oczywiście, że może to się odbywać w całkiem zaplanowany przez syna sposób, ale najczęściej wcale tak nie jest. Te rozgrywki toczą się na planie energetycznym i żadna ze stron nie uświadamia sobie, że kogoś tu leczy.
Mogłabym ciągnąć te przykłady w nieskończoność, ale myślę, że te wystarczą. To sytuacje, w których wolimy walczyć, płakać i obwiniać wszystkich wokół. To przecież inni są problemem, nie program w nas.
Dopóki jednak nasz program biega na zewnątrz nas, dopóty my nie mamy nad nim kontroli. Zaakceptowanie go jako swojego cienia i wzięcie za niego odpowiedzialności oznacza, że wreszcie możemy z tym coś zrobić.
A tą robotą wcale nie jest walka. Przecież nie chcesz pobić samego siebie.

Wszystko, co denerwuje nas na zewnątrz składa się wyłącznie  z tych części rzeczywistości, które odepchnęliśmy od siebie jak najdalej, które chcemy przeżywać, czy w ogóle odnajdywać w sobie, w stopniu jak najmniejszym. Jeśli myślisz, że to wszystko to zło, które powinno być wymiecione z tego świata, to będziesz walczył do końca swych dni. Kwantowy świat zakłada, że w uzdrowieniu chodzi o transformację ciebie. Przestań walczyć. Zaakceptuj, wybacz, a potem podziękuj. Na koniec już będziesz siebie kochać.

6 komentarzy

  1. Iwona :

    Fantastycznie wytłumaczona rola lustra, dziękuję !

  2. Naprawdę cieszę się że tutaj trafiłam. Mam zamiar trochę tu zostać i poczytać.

    1. Ida Smela :

      Rozgość się. Przepraszam, że nie mam jak podać czegoś do picia, ale goście mile widziani 🙂

  3. Aneta :

    Świetny blog, wpisy trafiające w sedno. Gratulacje!
    Będę udostępniać gdzie się da.
    Pozdrawiam 🙂

  4. Ładowanie strony trwa bardzo długo…

    1. Ida Smela :

      Przepraszam, że to tak długo trwało, ale musiał sprawdzić to informatyk. Z naszej strony nic się nie da zrobić. Wszystko działa optymalnie. Może to była tylko kwestia złego łącza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *