Zanim odnajdzie Cię wina

Jak często mówimy kochanej przez nas osobie, że się o nią martwimy, bo…ją kochamy? 

Bo ja się na tym przyłapuję. “Dziecko kochane – mówię – martwię się, czy ci się to uda, czy zdasz ten egzamin, albo czy będziesz mieć dobrą przyszłość.” 

Jak gdyby od moich zmartwień miałoby się cokolwiek polepszyć. Jak sama nazwa wskazuje “martwienie się” to uśmiercanie dobrego rezultatu. Już ktoś biegł z entuzjazmem na powitanie dobrego, ale my w swojej “miłości” mamy same obawy. No to mamy serce otwarte i pełne wiary, czy lekko uchylone i pełne strachu? 

Mylimy miłość ze zmartwieniem, odpowiedzialność z poczuciem winy i w ogóle prawie wszystko mieszamy, jeśli się temu uważnie nie przyjrzymy.  

Ale to się da łatwo odróżnić. Kiedy myślisz o bliskich z “miłością” i czujesz się podle, to coś tu jest pomieszane. Niskowibracyjne emocje strachu zajęły miejsce tzw. miłości i dyktują ci bardzo nieprzyjemne doznania. Zauważ je, bo inaczej wpisujesz w rzeczywistość swoją i tego kogoś ci bardzo bliskiego bardzo smutną historię. 

Czemu tego nie zauważamy? To jest tak jak z bólem głowy, który mamy prawie w każdy poniedziałek, jak wracamy do pracy. Każdy poniedziałek, w którym czujemy się dobrze, jest w gruncie rzeczy dosyć niekomfortowy. Za to na pełne troski wypowiedzi typu: ”Och biedaku, boli cię głowa” odpowiadamy ze spokojem “Nie, nic takiego! Zawsze tak mam w poniedziałek”. 

Kiedy jakaś niekomfortowa emocja staje się dla nas normą – nie robimy nic, żeby ją uleczyć. Bo przecież taka jest norma. To normalne, że boli mnie głowa gdy wracam do pracy. Normalne, że się martwię o tych, których kocham. Taka jest miłość. Pełna obaw i strachu. 

 

To normalne, że będę teraz po kres swych dni wypłacał się komuś, komu raz w życiu zrobiłam/łem krzywdę, bo przecież jestem winna/y. To pełne upokorzenia odczucie winy mylimy z odpowiedzialnością, jaką ponosimy w życiu. 

Za jeden maleńki błąd czasem wpędzamy się w niekończący się strumień winy, za którą przepraszamy i przepraszamy i nic się w naszych odczuciach nie poprawia. A świat zgodnie z naszą wibracją rozsypuje się na naszych oczach. I jak to się ma do tworzenia czy wybierania lepszego juta, skoro my tu i teraz czujemy się fatalnie? Ale tak ma być. My przecież kochamy, czujemy się odpowiedzialni itd. A ponieważ te uczucia są takie nieprzyjemne, to raczej nie lubimy prawdziwie kochać i czuć się odpowiedzialni. Czy ktoś zauważył, że często wszystko mieszamy? 

Gdybyśmy się tak mocno przyjrzeli i uchwycili choć jedną myśl, która wiąże się z błędną emocją i postanowili raz a porządnie, że już nigdy więcej nie postąpimy tak jak kiedyś i nie pomylimy czegoś, to na poziomie podświadomym nagle wszystko co błędne – urywa się; 

Pisałam już o wybaczaniu i uwolnieniu emocji i nawet podałam sentencję, w której jest słowo “przepraszam” powtarzane setki razy. Ale. Właściwie to wcale nie chodzi o to, żeby cały czas mówić o wybaczeniu, albo o kochaniu, ale żeby po wyrażeniu tego natychmiast to poczuć. Jeśli wybaczymy sobie pomyłkę, którą popełniliśmy kiedykolwiek wcześniej (chodzi oczywiście o coś bardzo konkretnego) to wystarczy powiedzieć to tylko raz. Jasne jest, że nie załapujemy od razu, o jak uwalniające emocje chodzi, ale jeśli nie czujemy się spokojni po jednorazowym wypowiedzeniu “wybaczam sobie/tobie…”to rzeczywiście warto to tym razem z większą uważnością powtórzyć.  

Jeśli ty tego nie zrobisz, to będziesz być może świadomie chciał/a dostać coś przyjemnego, jak np. przyjemne związki, ale twoja podświadomość będzie pchała cię w sytuacje, w których musisz, ale to koniecznie musisz odebrać karę za bycie winnym. Nieważne za co. Ty tak się czujesz i takiej jakości sytuacje będą do ciebie przychodzić. 

W psychologii wedyjskiej znajdziemy zalecenie, że wykasowanie danej samskary, czyli silnego wrażenia w umyśle, wystarczy zrobić raz, ale za to dobrze, żeby pozbyć się nieprzyjemnych konsekwencji przyciągania kolejnych, podobnych sytuacji, w których zapłacisz za swoją winę. 
Przyjrzenie się swojej “winie” i podjęcie stanowczej decyzji, że już nie popełnisz takiego błędu sprawia, że sprawa się dla ciebie zamyka. Oczywiście to musi się zamknąć emocjonalnie, a nie intelektualnie. Jeśli tej sprawy nie zamkniesz to zamiast jednej myśli wyprodukujesz nieskończoną ilość myśli i sytuacji, w których ty będziesz winna/y, za które będziesz wciągana/w różne gierki. Ludzie będą tobą manipulować, szantażować, poniewierać i za co? Za to, że wewnątrz siebie czujesz się “winna/y”. 

To jest bardzo krótki wpis i nie zamierzam robić z tego wielkiego ćwiczenia. Generalnie zneutralizowanie negatywnej samskary w umyśle może i powinno zająć dosłownie chwilę, lub parę chwil. To nie jest długi i wyczerpujący proces. Problemem jest jedynie namierzenie właściwej samskary i zauważenie jej. Wolimy raczej poszukać przyczyn swoich nieszczęść gdzieś na zewnątrz, np. w historii rodzinnej. Owszem, w rodzinie znajdziemy podobne zapisy jakie mamy u siebie, ale to nie babcia i pradziadek są “winni” moim problemom zdrowotnym czy finansowym. Przyszliśmy na ten świat do rodziny, w której mamy bardzo podobne samskary. Wtedy są one bardziej zauważalne. Otwórz się na te informacje, ale nie z nastawieniem, że ktoś inny jest winny. Winny/a czy raczej odpowiedzialny/a  jesteś ty. Przyznaj to i odpuść. 

Wiele osób nie jest w stanie przyjąć tego do wiadomości. Nie odpuszczając winy sobie i innym wystawiamy się na odstrzał energii rezonansu (takie modne pojęcie ostatnio) i jak nic kolejne sytuacje pokażą nam nasz subtelny “zapis” emocjonalny, inaczej zwany karmą. Nasza podświadomość będzie się bowiem zachowywać wtedy jak winowajca i będzie dążyć za wszelką cenę, żeby być ukaraną, nawet wtedy gdy inni już nie chcą jej karać. Tak jak biznesmen w poniższej historii. 

Pewien biznesmen otrzymał smsa od swojego adwokata, który wygrał dla niego trudny proces. Sms był krótki: “prawda zwyciężyła”, na co ten roztrzęsiony odpisał” Proszę natychmiast wnieść apelację!” 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *