Dogadajmy się!

Czy pamiętacie czasy komunizmu, gdy tysiące działaczy partyjnych oklaskiwało w geście absolutnego uwielbienia i poparcia wystąpienie jakiegoś innego działacza, czy przewodniczącego miłościwie panującej partii? Wielu z nich rzeczywiście wierzyło, że ten system działa i jest święty. Wielu z tych “popierających” wcale w niego nie wierzyło, a jednak z powodu “siły” tego systemu nie byli w stanie oficjalnie przeciwstawić się, ponieważ jego wpływ był już zbyt radykalny i brutalny wobec opozycji. A jednak system upadł. I nieważne, kto najbardziej przyczynił się do transformacji sił politycznych w naszej części świata. Ważne, że po upadku komunizmu nagle ilość wielbiących ten ustrój okazała się niezwykle mała. Po prostu czasy komunizmu były zbyt niebezpieczne, żeby większość z tych “popierających” system mogła sobie pozwolić na szczerość. Często mąż bał się nawet własnej żony.

A co to ma wspólnego z fizyką kwantową, albo kwantowością? Bardzo dużo. Na jednym z wystąpień Rupert Sheldrake, którego już nie muszę przedstawiać, podał ten właśnie przykład jako metaforę tego, co dzieje się teraz w szeregach armii współczesnej nauki. Otóż widzi on olbrzymi zryw wolnościowy, który bulgocze na razie nieoficjalnie, ale nie ma jeszcze dość siły, żeby wyrwać się z obecnie panującego naukowego paradygmatu. Nauka zrobiła wprawdzie ogromny skok, co widać na przykładzie technologii, i co jak przyznają fizycy – nie byłoby możliwe, gdyby nie wpływ wedyjskich nauk o kosmologii, które odwróciły na razie o kilkadziesiąt stopni myślenie całego świata Zachodu, ale to wciąż za mało. Dlaczego nie o całe 180 stopni? Bo nauka wciąż broni się przed uwzględnieniem w tzw. “obiektywnym” badaniu rzeczywistości czynników takich jak: myślenie, emocje i świadomość. Co prawda wielu naukowców posługuje się słowem “świadomość”, ale mają oni na myśli jakąś chemiczno – mechanistyczną rzecz. Ponadto według nich “obiektywny” oznacza pozbawiony emocji, niezależny akt obserwacji.

No i tutaj aż kipi w środowisku najnowszej genaracji naukowców. Sheldrake podaje dane liczbowe, według których rocznie w samych Indiach kończy studia ponad dwa i pół miliona fizyków (o różnym profilu), w Chinach półtora miliona, a w całych Stanach Zjednoczonych i w Europie jest to tylko kilkaset tysięcy. Z tego większa  część absolwentów jest pochodzenia azjatyckiego.  Szczególnie Hindusi mają w nosie czyste, “realistyczne” podejście Zachodu do ujmowania rzeczywistości w wyznaczonych im ramach, bo jak na naukowe podejście przystało – nie można tworzyć obliczeń czegoś i spodziewać się skutecznych wyników, jeśli z obliczenia wyrzuca się jakiś czynnik, w tym wypadku – chociażby świadomość.

Dr Urlich Warnke, fizyk wyraźnie podkreśla, ze samo sformułowanie “obserwacja” według Szkoły Kopenhaskiej zakłada tylko istnienie urządzenia badanego i obiektu, co rzekomo zakłada absolutną obiektywną ocenę i pomiar.  Teraz powstaje pytanie – kto zbudował to urządzenie i jaki czynnik ograniczający jest w tym urządzeniu, kto odczytuje wynik podany przez urządzenie i kto je interpretuje?

Urządzenie się samo nie buduje, samo się nie odczyta i samo się nie zinterpretuje. W wielu miejscach samej obserwacji istnieje więc coś, co tę obserwację wdraża, przeprowadza, coś zakłada, mając na myśli pewien ograniczony zasób informacji, które jest wstanie zauważyć i odczytać, a jednocześnie w całym badaniu  cały czas jest konsekwentnie pomijane. Na każdym odcinku badań pojawia się coś takiego jak myśl (założenie, że chcemy coś zobaczyć jest myślą), jest też ktoś – coś, co tę myśl ma, czyli świadomość i są emocje – no niech no któryś spróbuje mi udowodnić, że nie mam racji! – i za każdym razem wręcz pływając w tym oceanie myśli, założeń, obserwacji tych myśli i odczuwania pewnych emocji lądujemy w ciasno okrojonym równaniu, który nazywamy – naukowe fakty.

Niektórzy fizycy otwarci na nieograniczone morze informacji zaczynają używać nowej definicji rzeczywistości. Według nich rzeczywistość to coś, co działa. Widać wielu z nas wystarczy, jak działa tak troszeczkę.

Współczesna nauka upiera się, że zmierzyć da się energię i czas, więc tak wyglądają badania. Jeśli takie masz założenie, to z morza absolutnie nieskończonych informacji, które są w “teraz” wyłowisz tylko te, które ci do twojego założenia pasują. Jeśli wyciągniesz z równania “teraz” to otrzymasz wynik, który pasuje do twoich wcześniejszych danych. Po prostu nie możesz dostać informacji, których nie jesteś w stanie odczytać, rozpoznać. A co rozpoznajesz według nauki? Rozpoznajesz jedynie te wzory informacji, które uznajesz za warte odczytania, czyli w tym wypadku energia i czas. Inne informacje będą przez nasz układ podświadomych założeń nierozpoznane i nie będą włączone do systemu poznawania rzeczywistości. W skrócie – radykalny przeskok i załamanie paradygmatu nie nastąpi nigdy, jeśli wziąć pod uwagę tylko klasyczne i mechanistyczne próby zmierzenia tego co jest, bo wyszkoleni w jakimś systemie nawet najlepsi specjaliści od…czegokolwiek załamują fale możliwości do tego, co ich zdaniem jest normą dla obecnej rzeczywistości.

Burkhart Heim, jeden z najwybitniejszych współczesnych, choć już nieżyjący, niemieckich naukowców, wprowadził teorię pola informacyjnego w dwunastowymiarowym wszechświecie, w którym spotykają się wszystkie fizyczne i mentalne procesy i pozostają tam jako wzór informacyjny. W myśl tej teorii wszystko co robimy, czy to fizycznie czy umysłowo, co mówimy i wszystkie nasze uczucia, działania, nasze przeżycia emocjonalne są zapisane w polu informacyjnym. Informacja ta jest formą energii, jest niezniszczalna, wieczna i w każdej chwili dostępna przy użyciu odpowiednich narzędzi.Wielu znanych fizyków jak np. Wiliam Tyller taką informacyjna rzeczywistość, będącą wtórnikiem rzeczywistości fizycznej po prostu zwyczajnie udowadnia matematycznie. A w pismach wedyjskich wzorem, który doskonale odzwierciedla namacalną rzeczywistość są m.in.jantry, które albo przenoszą cię do lepszej przestrzeni, albo utrzymują w tej. To zależy czy umiesz się tym posługiwać.
Tak zapisane informacje, to nie tylko przywilej człowieka, ale każdego systemu kierującego się świadomością, intencją i inteligencją. Zatem są tam informacje świata zwierząt, roślin, wszelkich organizmów żywych czy też większych grup, kultur i przekonań.
Cała ta ogromna wiedza zgromadzona w tym 12 wymiarowym wszechświecie jest dla nas wszystkich dostępna i jest zbiorem informacji o życiu naszym i nas wszystkich.
Miejsce, które nadaje się doskonale do przechowywania nieskończonej ilości informacji jest eter, w sanskrycie akasza, ponieważ jest to element przestrzeni. Starożytni nie nazywali eteru kroniką. To jest współczesne new agowe nazewnictwo. Eter jako element jest po prostu fizycznym faktem.

I pozwolicie  że wtrącę tu swoje trzy grosze – to jest kwantowy zapis – tzw. zapis karmy. Ludzie często zaprzeczają pewnym pojęciom, jednocześnie opisując jako fakt to samo, tylko ujęte w inne słowo i inne ujęcie. Ci, którzy zaprzeczają karmie i śmieją się z zabobonów, mówią o polach informacji, o wzorach w umyśle, myślokształtach, przekonaniach, nawykach, genach. Pozwólcie sobie wytłumaczyć – wszystko co rozumiecie pod pojęciem karma to zniekształcenie.  Z powodu błędnych interpretacji pojęć, z powodu braku dostępu do większej wiedzy i powoływania się na to, co Janek, specjalista od śpiewu powiedział na temat karmy.  A Janek wie, że karma to głupota. Jednocześnie ten sam Janek mówi o podświadomości, o czymś, nad czym nie umie zapanować – nad uciążliwą chęcią palenia papierosów, albo nad tym, że w jego rodzinie wszystkie dziewczynki są niskie i  zrzuca to na geny. Ale karma według niego to bzdura i wschodnia wiara w fatalizm. Nie, karma to algorytm, który sami sobie ciągle piszemy i według którego potem sobie idziemy przez życie dziwiąc się, że jest jak jest. Przestańmy się kłócić! Jeśli zgłębisz tysiące – setki wersetów wschodniej nauki o kosmologii i przełożysz tamte pojęcia “czitta” – czym jest najmniejsza cząstka świadomości i “karma” – zapis wszelkich działań – emocjonalnych, umysłowych i fizycznych w polu informacji,  to zrozumiesz, że karma jest wzorem informacji w twoim polu, w polu twojego środowiska, rodziny, narodu itd. Te informacje zebrane teraz pozwalają ci na wytworzenie filtrów rzeczywistości, które albo ci ją poszerzą i poprawią życie, albo zamkną w ciasnym pudełku twoich absolutnych racji.

A propos “absolutnych” – według Wed w tym przejawionym świecie nie ma czegoś takiego jak absolutnie jedyny słuszny punkt widzenia, bo wymiarów tych rzeczywistości i możliwości jest zbyt dużo, żeby warto się było kłócić.

Wspomniany wyżej fizyk Burkhart Heim podaje bardzo dobre obliczenia jako dowód na kwantyzację przestrzeni i jednocześnie stwierdza, że np. podróż na inne planety jak np. Księżyc nie jest możliwa przy obecnych osiągnięciach w technologii. Istnieją one w innym wymiarze czasoprzestrzennym i droga do ich osiągnięcia jest możliwa, ale nie w obecny sposób. No jakbym Wedy czytała. Oczywiście wielu z was zaraz oburzy się, że przecież ludzie  już tam byli i nawet przywieźli skały. Naprawdę wierzysz, że Księżyc który widzisz jest pełen piachu? Dopóki nie odkryliśmy mikroskopu elektronowego nie wierzyliśmy w bakterie, albo w geny. Ale podobnie – dopóki nie zmienimy podejścia do badania wielowymiarowych przestrzeni kosmicznych będziemy ciężkim nakładem technologii dostawać się nie tam, gdzie chcemy.

Tak jak obecna klasyczna medycyna wierzy, że coś jest możliwe do wyleczenia tylko w jakiś sposób, a tymczasem wiemy, że wiele możemy zmienić, przyjmując inną perspektywę, tak samo świat w jego wielowymiarowym wydaniu pokaże nam inne możliwości. Pokaże nam inna twarz.

I pozwólcie, że wam to powiem – większość fizyków kwantowych opierało się w swoich nowych, otwartych na inne możliwości badaniach na Wedach. Mogę wam wymienić setki nazwisk współczesnych naukowców, którzy mają osiągnięcia w tej dziedzinie i pokazać, że powołują się na Wedy. Nie ma się co obruszać – Wedy nie są indyjskie. Jeśli czujesz się emocjonalnie związany ze Słowiańszczyzną i uważasz, że my tu kiedyś też…Tak, my tu kiedyś, ponad 5000 lat temu mieliśmy wspaniałą kulturę i cywilizację. Wszelkie pisma dotyczące inżynierii, medycyny, nauki, sztuki, doskonałej polityki i co sobie nie wymyślisz były w powszechnym użyciu. Ale cóż, podpalenie biblioteki Aleksandryjskiej i wiele innych nawet nieodnotowanych tego typu wydarzeń mocno zakłóciły wyobrażenie tego, jak kiedyś wyglądał nasz świat. Najlepiej się czujemy myśląc, że oni tam wtedy przed mamutami uciekali. Przez miliony lat chowali się po jaskiniach, bo tak nam z wykopalisk wychodzi. Inne wykopaliska, niepasujące do naszych założeń chowamy pod dywan, bo zburzy to panujący porządek świata. Jeśli chcesz mieć nową rzeczywistość, to jak możesz ją budować na tak zakłamanych, powtarzanych schematach tworzonych  według zasady “wytnij – wklej”?

Ach, byłabym zapomniała – wiele pism wedyjskich tłumaczyli Anglicy i Niemcy. I szczególnie Anglikom wybitnie zależało, żeby światem rządziła Królowa Matka. Wyciągnij sobie wnioski, jak te pisma zostały przetłumaczone, plus dodaj fakt, że Wedy są spisane w sanskrycie, w języku, w którym jedno słowo może mieć 30 znaczeń. Odkodowanie zawartych w nim informacji wymaga niezwykłego otwarcia się na coś nowego. Ponadto smaczku dodaje fakt, że z zachowanych w sanskrycie pism przetłumaczona jest bardzo niewielka ich część. I tylko tam znajdziesz informacje o tym, że jedna prawda nie wyklucza drugiej. Jak sądzisz, co jest lepsze – mały słownik, który podaje część pojęć, czy ogromny słownik zawierający w sobie inne, mniejsze? Zmiana perspektywy może jedynie – zawęzić lub poszerzyć twoje pole odkodowywania informacji. Nic się nie wyklucza, ale jednocześnie nie jest tak, że wszystko jest jednakowe i daje nam jednakowo dobry wgląd w pole informacji. Możesz coś widzieć jako punkt, odcinek, trójkąt, bryłę i jak widzisz – każda strona ma rację.

Ale czy zamierzasz tkwić w punkcie, albo w świecie trójwymiarowym tylko dlatego, że nie masz ochoty otworzyć się na coś nowego?

Zresztą nie masz wyjścia. Według pism wedyjskich już teraz zaczął się okres rozrzedzania wulgarnej materii, w której była dotąd Ziemia. Chcesz czy nie zetkniesz się z tak “kontrowersyjnymi” informacjami, tak niespotykanymi i nieoswojonymi przez umysł danymi, że albo będziesz do końca życia brać walerianę na uspokojenie nerwów, albo coś z tym zrobisz.

Kwantowe, a więc otwarte myślenie zakłada, żeby nie skupiać się na negatywach, w tym wypadku na kłótni, ponieważ stworzymy kłótnię. Obecny czas nazywa się epoką żelaza, epoką kłótni i hipokryzji. My się kłócimy nawet wtedy, gdy myślimy tak samo. Używamy czasem innych słów, pojęć, ale ponieważ definicje bywają mylące wolimy najpierw obalić kogoś na ziemię, zamiast wysłuchać, czy nie ma na myśli tego samego co my.

Ale idąc za radą Ruperta Sheldraka, który radzi, żeby wreszcie wszyscy zaczęli być bardziej odważni publicznie, to wtedy globalnie całe pole morficzne “myślących inaczej” wzrośnie, pomyślmy, czy nie lepiej nie zachowywać się jak byli oficjele partyjni, którzy pozornie wierzyli w panujący system.  Shaldrake śmieje się, że w czasie oficjalnych naukowych sympozjów wszyscy naukowcy siedzą sztywno i nawet im powieka nie drgnie, gdy on szczerze przyznaje się do badań nad wpływem świadomości na materię, ale w kuluarach mnóstwo naukowców po cichu, na ucho przyznaje się, że oni też w te sprawy wierzą, tylko lepiej, żeby inni się o tym nie dowiedzieli.

Nic dziwnego, że te czasy zwą się czasami hipokryzji – nieświadomie, na własną zgubę wzmacniamy pole informacji dotyczące wiary w coś, w co sami nie wierzymy. Zachowujemy się jak małżeństwo, w którym żona co roku  planuje wyjazd na urlop w góry zakładając, że  mąż tak lubi. Mąż zawsze wolał morze, ale chcąc żonie sprawić przyjemność, albo żeby mieć święty spokój po prostu godzi się na wyjazd w niezbyt lubiane miejsce. I tak sobie trwają, w cichym rozgoryczeniu i niezrozumieniu. Kiedy oni się wreszcie dogadają?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *