Pani Maja i pan Matrix

Podobno Jezus mówił, by tym, którzy cię uderzyli nadstawiać drugi policzek, ale może to tylko błąd w przekładzie?

Nie będę robić kazania z biblii, bo wolę przytaczać mniej popularne u nas książki, ale cytat z pokornym przyjmowaniem ciosów od życia, a szczególnie od ludzi wydawał mi się zawsze dość kontrowersyjnym poglądem. Może warto się zmierzyć z tą myślą w bardziej kwantowym wydaniu? Czas jest jak najbardziej korzystny, bo wokół rodzi się tyle agresji, że wszyscy zadają pytanie jak tu żyć w pokojowym, albo ofiarnym nastroju? Wszędzie widzimy zagrożenie, wszędzie pełno konfliktów i aż ręce świerzbią, żeby część z nich rozwiązać z granatem w kieszeni. Bo jak to było w „Sami swoi”: „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. A więc opinie w wiadomościach to jedno, ale racja i tak jest w naszej głowie. Zamiast zmierzyć się z prawdą w nas, która odpowie nam na pytanie co nas boli, wybieramy walkę z systemem. Zawsze to łatwiej znaleźć wroga na zewnątrz i do tego tak potężnego. Żaden to wstyd, jak przegramy. Gdybyś chciał jednak wygrać, albo w ogóle przestać walczyć, to przedstawiam kwantowy sposób uchwycenia tego problemu.

Wiem, że zabrzmi to prowokująco, ale powiem coś całkowicie odmiennego od haseł zagrzewających do walki i szukania spiskowców w czerni.

Generalnie całość niepokojących zjawisk na zewnątrz ubraliśmy tu na Zachodzie w garnitur (czarny!) i nazwaliśmy Matrixem, a dla odmiany Wschód ubrał to samo zwodzące coś w zwiewne kobiece szaty i nazwał Mają.

Jakby nie patrzeć na tę sprawę – czy to jest on czy ona, chcę przedstawić dziś szokujący punkt widzenia. My tej walki wcale nie musimy toczyć. Matrix, czy Maja nie jest czymś, z czym dasz sobie radę w ten sposób. Uwięzienie w niekończących się zasłonach iluzji nie jest wymysłem, bo te iluzje istnieją, ale kto powiedział, że zlikwidujemy je wojną? Osobiście nie jestem takim chojrakiem, żeby krzyczeć, jak to mnie Matrix (vel Maja) uciska, bo nic mi z tych protestów nie przyjdzie. Przypominam, że prezentuję tu spojrzenie kwantowe, czyli tzw. obserwatora. Samo wypowiedzenie wojny jest dla tej osobliwej energii zwykłym komunikatem, że idziemy z nią na noże. Albo na gorszy rodzaj broni. Niestety ten komunikat powoduje jedno – kurtyna, na którą będziemy naciskać po prostu się lekko odkształci i zrobi powrót w drugą stronę. Nie chcesz wiedzieć z jaką siłą.

Mamy problem z akceptacją faktu, że Matrix, ewentualnie Maja nie jest energią skierowaną przeciw nam. I od tego trzeba by zacząć. Skoro chcemy mieć jako takie rozeznanie, kto tu jest za co odpowiedzialny, chociażby za ucisk i kamuflaż, który tak chętnie przypisujemy komuś tam, to najpierw znajdźmy tę osobę. Przygotuj się na cios – to jesteśmy my, bo wszystko, o co posądzamy Matrix jest tylko i wyłącznie odbiciem umysłu w matrycy.

Matrix nie jest sprzysiężeniem demonicznych sił, które próbują nas uwięzić.

Prosta zasada z huny, która mówi, że świat jest taki jak myślisz, jest bardzo zbieżna z przekazem Wed, według których na zewnątrz nie znajdziemy  nic, co nie odbija naszych pragnień. Niestety nawet tych wypaczonych. Jesteśmy wszyscy w kabinie luster i nie próbujmy szczerzyć zębów, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Matrix, czyli ta „groźna” energia próbuje nam tylko pomóc zobaczyć w nas samych, jak zniekształcone są nasze soczewki, że widzimy świat jak na obrazie surrealisty. W końcu Matrix to nic innego niż macierz lub matryca, która dostarcza nam doświadczeń w odpowiedzi na nasze myśli, emocje i ogólny konglomerat założeń. Świat nie jest tak pokrzywiony, jak wołają zwolennicy chaosu i upadku, a jedynie sygnał idący z naszego wnętrza wybrał sobie takie klimaty. Wiem, że nie dostrzegasz w sobie takiej apokalipsy, jaką widzisz na świecie. Nie martw się, ja też się jej nie mogę u siebie dopatrzyć. Jestem niesłychanie życzliwym i kochającym człowiekiem, tylko nie wiem skąd się bierze tylu drani na zewnątrz. Kocham świat i malutkie zwierzątka, ale sąsiad spod trójki jest większym rodzajem drania, więc to już inna para kaloszy.

Chcę ci tylko pokazać, że ten ogromnie skomplikowany system filtrów wypaczających rzeczywistość nie działa jak kapryśny terminator. On tylko poddaje twojej rozwadze kolejne nieprzyjemne fakty o stanie twojej świadomości. Jak chcesz ją zobaczyć? W formie wibracji? Przecież nie jesteś nietoperzem! Ty masz translator sytuacyjny. Autorem historii zewnętrznych jesteś ty sam, tylko już nie pamiętasz, co powiedziałeś i po co, żeby zaciemnić pierwszą a potem tysięczną prawdę. Nie ma co narzekać, bo dołożysz sobie tylko roboty. Każdy moment jest dobry, żeby zauważyć swoje wnętrze. Ten „okropny” Matrix zareaguje na twoje zamówienie z nieubłaganą konsekwencją. Aczkolwiek drogą nieco pokrętną. My kiedyś stworzyliśmy swoje historie, wypuściliśmy w świat swoje „prawdy” i one wracają do nas w dość osobliwy sposób. Za nic nie zgadniemy, że wraca do nas echo. Echo idzie przecież „stamtąd” i zdaje się być czymś niezależnym, tak jak w poniższej historii.

Przed wiejską szkółką zebrało się dużo dzieci na zabawę. Nie spodobało się to staremu dyrektorowi szkoły, bo głośny śmiech, piski i krzyki szalejących na zewnątrz dzieciaków przeszkadzały mu w pracy. Gdy już miał dość hałasu otworzył okno i zawołał na całe gardło:” W rzece za wioską zjawił się okropny potwór! Idźcie zobaczyć, jak bucha ogniem!”

Wkrótce każdy mieszkaniec wioski wiedział, że w rzece oddalonej od wioski paręset metrów pojawił się okropny potwór ziejący ogniem. Cała wieś stanęła na nogi. Wszyscy gromadą ruszyli z kijami, widłami i cepami, aby go „załatwić”. Dyrektor widząc przez okno, jak wszyscy zaaferowani biegną w stronę rzeki, dołączył się do tłumu, mówiąc w duszy: „Muszę sprawdzić! A nóż coś tam jest!”

Tak dzieje się dokładnie z naszym „matrixowym” potworem”. Najpierw my wypuszczamy plotki i przekłamania z serca, a potem przyglądamy się z trwogą zjawom, które notabene goni już cała wieś.

Pod tą małą historią kryje się prawda nie tylko twoja, ale też moja i nas wszystkich. Tę galaktyczną plotkę rozdmuchaliśmy tak bardzo, że teraz już miliardy ludzi leci na potwora z widłami. Zdajesz sobie sprawę, ile energii musieliśmy kiedyś włożyć w to, żeby zagrożenie wydawało się tak realistyczne? Ale to nie potwór cię goni, jakkolwiek banalnie to mogłoby brzmieć. Ten obraz na ekranie jest już prawdą, ponieważ go sobie nagrałeś, ale ekran nie jest wcale problemem. Zwróć uwagę, jak koncertowo rozgrywają się wydarzenia wokół. W życiu byś nie przypuszczał, że możesz tak świetnie grać. I my wszyscy. Dobraliśmy się idealnie, wybraliśmy sobie role i jedziemy z tym teatrem.

Żeby perfekcyjnie odtwarzać role zaopatrujemy się w gadżety, które pozwalają nam się umiejętnie wyrazić. Idzie nam tak dobrze, że już sami wierzymy w ten film, więc teraz już tylko skupiamy się na przekonujących ujęciach.  Gadżety, które sobie do tych ról dobieramy pomagają nam tę rolę podtrzymać. Chwilowo wybieramy bardzo zatrważające, ale one są zmienne.

Pamiętasz okres w kinematografii filmowej, gdy najbardziej wymownym środkiem artystycznym był papieros? Oglądając filmy z tamtych czasów można odnieść wrażenie, że papieros stanowił nieodłączny element warunkujący przeżycie na równi z wodą i chlebem. Faktem jest, że był to po prostu ogólnie dostępny obiekt, gwarantujący możliwość przekazania mnóstwa informacji.

Papierosa można było przecież zapalić w sposób sugerujący spokój, zniecierpliwienie, namiętność. W takim samym nastroju można było też tego papierosa zgasić.

Ten sam rekwizyt służył też świetnie do popychania do przodu fabuły filmu: wystarczyło dać zoom na paczkę papierosów, czy papierośnicę, a na jaw wychodziła utajona zdrada, czy jakaś inna cenna informacja. Popielniczka pełna petów mogła być wyznacznikiem zdenerwowania, albo upływu czasu.

Sposób palenia też miał swój dramatyczny wydźwięk – budował postać bardziej niż ubranie. Np. długa cygaretka oznaczała damę udającą artystkę, albo odwrotnie. Natomiast pet zwisający nonszalancko z kącika ust charakteryzował prawdziwego mężczyznę. Puszczanie kółek z dymu wyrażało zadumę, albo wyższość w hierarchii. Podanie ognia kobiecie wskazywało na dżentelmena, a niepodanie tegoż – demonstrowało władczość, roztrzepanie, wzburzenie i cały szereg innych emocji. Papieros pozwalał wysłać bohatera do miejsc innych, niż biurko w pracy i nawiązanie rozmów z zupełnie przypadkowymi ludźmi. Dawał okazje do przymusowych nocnych wycieczek do sklepu i tym samym do zwrotów akcji.

Generalnie aktor wspierany siłą wyrazu papierosa mógł wykazać się niezwykłym kunsztem aktorskim, czego nie zawsze mógł dokonać bez niego. Bez rekwizytu o tak szerokim spektrum wymowy artysta czuł się bardziej bezradny niż aktor pozbawiony promptera. Z chwilą uruchomienia akcji antynikotynowej niejeden aktor stracił rezon, gdy wyrwano mu praktycznie jedyny tak wyrazisty środek przekazu. Może papieros nie jest już dzisiaj tak koniecznym gadżetem, który łączy wątki filmowe, ale na pewno znajdziesz kilka innych specyficznych trików, bez których reżyserzy nie potrafią wyobrazić sobie spójności i prawdziwości wątku. Co by było np. gdyby zakazano reklamowania drinków i przysłowiowych lampek wina, obecnych dziś w prawie każdej scenie, Bóg raczy wiedzieć. Coś by trzeba było wymyślić, żeby zająć ręce i ożywić postaci. Dokładnie to ma cały czas miejsce w naszym życiu – kiedy tylko z naszego wnętrza idzie sygnał, że żądamy ustaw „antynikotynowych” i związanych z tym zmian w naszej życiowej rekwizytorni.

Nie traktuj Matrixa jako wroga, bo wytrącił ci z ręki papierosa. Nie demonizuj pola wokół jak wielkiego spiskowca. Owszem, to ostatecznie przybiera taką formę, ale nie zapominaj, że Matrix jest bardzo zaradny. Z jednej strony jest hologramem, z drugiej nie jest czymś oddzielonym od nas, więc nie osądzaj sam siebie. Krytyka da ci informację zwrotną, krytykując ciebie.

Kiedy cały świat czuje niepokój, że zabraknie dostaw papierosów na plan filmowy i biadoli, że nie można już sobie puszczać kółek z dymu, które były takie wymowne, przypomnij sobie, że Matrix jest twoją przestrzenią sprawczą i jest tylko prawdą o tobie. Mała reorganizacja rekwizytów nie musi cię tak bardzo wtrącać z równowagi. Każdy moment zmian jest punktem zyskiwania nowych i zupełnie innych strategii życiowych. Nie trać go na martwienie się, że nie można już popychać fabuły w tak oczywisty sposób, bo dokładnie taką „moc martwienia się” osiągniesz. Kiedy świat zabiera nam papierosy to znaczy, że można zagrać bez nich. Odwróć tylko uwagę w swoją stronę. To nie świat potrzebuje naprawy, ale nasza świadomość.

Paradygmat utrzymujący nas w przekonaniu, że świat materii działa sobie niezależnie od naszej świadomości jest już passe. Fizyka już ponad sto lat temu dokonała odkryć, które odwróciły do góry nogami newtonowskie postrzeganie świata, ale odwrócenie tego w naszym indywidualnym podejściu do zjawisk zewnętrznych wymaga jeszcze trochę czasu, albo po prostu chęci do przejęcia odpowiedzialności. O wiele łatwiej nam bowiem myśleć, że smoki na zewnątrz biegają z powodu innych, tych złych osób, niż dostrzec fakt, że sami je wyprodukowaliśmy.

Już wiemy, że człowiek jest twórcą rzeczywistości, którą sam obserwuje. Rzeczywistość, którą postrzega każdy z nas jest zdeterminowana pewnymi możliwościami, chociażby takimi, że mózg wychwytuje ok. 1% spektrum elektromagnetycznych częstotliwości i to w zakresie fal widzialnych, jak i słyszalnych czy odczuwalnych. Oglądamy świat przez słomkę i upieramy się, że jest to jedyny świat, który istnieje i który należy badać. Ale skoro to my jesteśmy jego twórcami to badamy wytwory swoich umysłów. Fizyka potwierdza również, że sam akt obserwacji może zmienić wynik badania. Co z tego, że to wiemy, skoro załamujemy wynik eksperymentu naszego życia do ciągle tych samych katastroficznych opcji?

Mówimy, że świat jest hologramem, czyli strukturą złożoną z interferencji fal elektromagnetycznych. Ciała wszystkich są hologramem, które włączone są w większy i coraz większy hologram i tak tworzy się wokół nas fraktalna rzeczywistość. Idąc w głąb małego fraktala napotkamy nieskończoną ilość takich samych fraktali, ale o mniejszym rozmiarze.

To samo stanie się, kiedy pójdziemy drugą stronę fraktala, czyli w stronę makro. Z punktu widzenia fraktalnej struktury, w jakimkolwiek miejscu się zatrzymasz, idąc w głąb makro – czy mikrostruktury, to ten fraktal jest najmniejszy i największy zarazem. Mistycy od dawna głosili dziwne zdania: “Jak na górze, tak i na dole”, albo “Największe znajduje się w najmniejszym”. Można by ich posądzić, że byli pod wpływem pewnych substancji, skoro mówili tak tajemniczo.

W Wedach znajduje się pewna bardzo ciekawa podpowiedź dla tych, którzy koniecznie chcą rozkręcić ten mechanizm zwany rzeczywistością. Jest tam opis sieci zwanej Diamentową Siecią Indry. Czasami przyjmuje ona inną nazwę, ale mimo tych rozbieżności znajdziemy tam obraz świata materialnego, w którym każdy najmniejszy element spoczywa w energii Absolutu jak perły nanizane na nić. Możecie oczywiście nie wierzyć w istnienie tej sieci, choć w pewną sieć wierzy większość ludzi na tej planecie. Jest nią oczywiście sieć internetu, o której istnieniu próżno byłoby przekonać ludzi jeszcze jakieś jakieś 50 lat temu. Ale w Wedach jest już opis takiego internetu, albo sieci złożonej z nieskończonej ilości elementów, gdzie  każdy odbija się w każdym. Spójrz na sieć pająka pokrytą kroplami rosy, które zachowują się jak maleńkie zwierciadła i każde z nich odbija wszystkie pozostałe. Jak to się przekłada na rzeczywistość? Jeśli jedna z takich kropelek zaczyna świecić własnym światłem uzyskanym z głębokiego, duchowego wglądu, wtedy to światło odbija się we wszystkich sąsiadujących z nią kroplach. Te z kolei rozświetlają każde kolejne sąsiadujące z nimi i sieć na danym fragmencie zaczyna już odbijać nieskończony obraz światła. Co się stanie, kiedy sieć zostaje zerwana i odłączona od większej całości? Wtedy fragment poszarpanej, ciemnej struktury zaczyna odbijać tylko to, co tworzą elementy wewnątrz. Jeśli jedna tylko kropelka wytworzy w sobie obraz strachu, zniewolenia i kontroli, to każde sąsiadujące z nią kropelki tylko go zwielokrotnią.

Tą okrężną nieco drogą doszłam do wątku, który zaczęłam dzisiejszy wpis, że wyjście z tej skomplikowanej iluzji, którą wszyscy się dzisiaj straszą nie załatwimy w znany nam dotąd sposób, czyli strachem i walką. Może warto posłuchać tych, którzy o tej iluzji, rzekomo nowo odkrytej, wiedzą już od dawna?  Zachęcając nas do nadstawienia drugiego policzka nie mieli wcale na myśli przyjmowania roli ofiary. Oni po prostu znali świat jako model sieci, w której pozostawanie w strachu i nienawiści tylko nas w niej głębiej osadza. Zwróć uwagę, jak się czujesz słuchając czy oglądając informacje o strasznych potworach zwanymi illuminati, o kontroli umysłu, o wojnach i innych zagrożeniach. Nie zaprzeczam istnieniu złych i nieprzyjemnych zjawisk. Ale nie damy rady wyrwać się z tej sieci walką i nienawiścią, przynajmniej nie w każdych codziennych okolicznościach, ponieważ tylko to dostaniemy w odbiciu.

Nowe czasy niosą nie apokalipsę, ale zmianę dotychczasowego paradygmatu, a co za tym idzie – zmianę wielu rekwizytów potrzebnych w nowej rzeczywistości. Warto przestać się straszyć i odbijać agresję w równie brutalny sposób, bo to nie jest sposób na wydostanie się z tego Matrixu. Nie zmienimy całej rzeczywistości  powielając historie o potworach biegających na zewnątrz.  Jasne, że one tam biegają, bo sami kupiliśmy bilet na ten horror utwierdzając w swojej podświadomości stan naszych wewnętrznych impresji. Ale starożytny przekaz o kwantowym aspekcie naszego świata nie jest wcale bajką. Mogliśmy go nie rozumieć jeszcze sto lat temu. Nie wszyscy jesteśmy fizykami a i sami fizycy nie do końca rozumieją, co się kryje za badaniami fachowców od mechaniki kwantowej. Jedno jest pewne – efekt obserwatora, o którym mówili starożytni, nie jest ich wydumanym żartem. Zgodnie z dowodami współczesnej fizyki sam akt obserwacji wprowadza do obserwowanego zjawiska jakieś zmiany. Często wynikają one z zastosowania przyrządów pomiarowych, które w nieunikniony sposób zmieniają stan badanego obiektu. Tyle badania współczesne. Mały przypis do tego – tysiące lat temu specjaliści od świadomości podkreślali fakt, że nasze ciało, umysł i zmysły są narzędziami dla świadomości, które już na poziomie bardzo subtelnym nie pozwalają nam dostrzec pewnych wariantów, a zmuszają do odbiorów wciąż tych samych podtrzymywanych opcji. I radzą nam usprawnić te narzędzia, przeczyścić szkła tych urządzeń. Taka kolejność działań pozwoli nam z zewnętrznej przestrzeni, będącej w superpozycji  stanów dozwolonych wybrać dokładnie stan, który nam odpowiada najbardziej. Zgodnie z tym spojrzeniem nie jesteśmy skazani na bezładną tułaczkę i przypadkowość zdarzeń, które nami rządzą. To my dokonujemy wyborów, takich jak np. ten, że będziemy bardzo ograniczeni w wyborach.

Zgodnie z naukami Wed w materialnej rzeczywistości istnieją 64 wymiary, a my nie rozumiemy, co znaczy wymiar piąty. W takim razie mamy całkiem spore możliwości nawet eksplorując tylko ten świat. Ostatecznie możemy wybrać nawet całkowitą wolność, ale to nie jest takie proste. Najpierw musimy odczuć, że oskarżając hologram o wrogość względem nas otrzymujemy coraz więcej wrogości. Przeskok do kolejnego poziomu możliwości wymaga nakładu pracy wewnętrznej i odnalezienia światła w sobie , a nie krzyczenie na innych, że nam tego światła nie dają. Gdy sobie uświadomimy współzależną naturę wszechświata, nie możemy dłużej uchylać się od odpowiedzialności. To , co robimy i to, co nas spotyka to jedno. Uświadamiając sobie tę jedność nie będziemy tracić czasu na szukanie winnych i ofiar, bo grając w tę grę zamieniamy się tylko miejscami.

3 komentarze

  1. Wielkie brawa dla autorki! Wspaniale opisałaś te wszystkie zależności, które tworzą jedną przepieknie uplecioną całość 🙂 Twoja kropelka na mojej sieci pajęczej teraz pięknie lśni dla otaczających “lusterek” świadomości… Dziękuję 🙂

  2. Dziękuję, dziękuję, dziękuję – tak po prostu <3

  3. Niesowicie ciekawy i przemyślany wpis, i – choć jest dość długi -przeczytałem jednym tchem, mimo awersji do czytania na ekranie. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *