Najskuteczniejszy sposób na odprężenie

Co nas cieszy w świąteczny dzień?

Przede wszystkim to, że jest to dzień wolny od pracy. Ponadto w taki czas panuje radosna atmosfera, bo wszyscy jej sobie życzymy. Chyba, że jej sobie odmawiamy, złorzecząc w środku na wszystko i wszystkich, że z powodu jakichś tam świąt przyjdzie nam urobić sobie ręce po łokcie, jakby nam w pracy było mało, i wyściskać z ciotkami, które widzimy tylko 3 dni w roku.

Nie o irytację świąteczną mi jednak chodzi, o której ostatnio wszyscy mówią i piszą, ale o stan radości, który w takie wolne i uroczyste dni możemy wszyscy odzyskać. No bo umówmy się – wolne od pracy nie jest czasem do dokładania sobie pracy w umyśle, a do świadomego zdystansowania się od tego, co nas gnębi na co dzień. Jednym słowem chodzi mi o odzyskanie równowagi psychicznej w ten błogosławiony świąteczny czas. To się może udać, jeśli spożytkujemy go jako czas prawdziwie przez nas pobłogosławiony, a nie przeklęty, jak niektórzy ujmują:

Najpierw tytułem wyjaśnienia – wszyscy mamy powody do zmartwień. Mówię to, zanim ktoś zacznie w głowie wyliczać powody, dla których to takie zaznaczone na czerwono dni w kalendarzu niczego nie mogą w życiu zmienić, skoro zaraz po nich następuje parada ciężkich chwil. Ależ wszystko mogą zmienić! Nie po to dobry Bóg wymyślił nam momenty do świętowania (niezależnie od przynależności wyznaniowej i kulturowej), żebyśmy te momenty wypełnili takim samym nastrojem złorzeczenia i harówki, jak każde inne.

Joga wyraźnie podkreśla moc naszej świadomej uwagi, którą na razie wszyscy nieświadomie kierujemy na nastrój zmagania się. W świetle jogi życie człowieka nie jest po to, by pracować jak  objuczony osioł, więc jeśli tak się czujemy, to w święta mamy czas zrzucić coś z grzbietu. Oczywiście nie po to, żeby zaraz potem zarzucać sobie takie same toboły, tylko może już mniejsze.

Zauważyliście może, co wyróżnia nasze dobre chwile od tych złych? Nastrój odświętnego oczekiwania czegoś wspaniałego i nasze wewnętrzne cieszenie się z góry na coś dobrego jest tym, co z prostego poniedziałku może zrobić niezwykły poniedziałek.  A gdyby tak oczekiwać zawsze dobrych poniedziałków i wtorków?

Joga i huna w podobny sposób tłumaczą zasady pojawiania się wokół nas rzeczy i zjawisk, które w jakiś sposób zasilamy swoją częstą i intensywną uwagą. Wielu z nas intensywnie  duma nad globalnymi tragediami tego łez padołu i jeśli robimy to przez 7 dni w tygodniu, to nic dziwnego, że i święta są dla nas okresem  niedogodności i dodatkowych zobowiązań.

Kiedyś jednak trzeba przerwać to analizowanie danych świata przejawionego, bo jak powiedział Vasiśta Muni bardzo dawno temu „Zanieczyszczony umysł postrzega ten świat przejawiony jako prawdziwy, a czysty umysł widzi nieprzejawiony jako prawdziwy”.

Kiedy tak sprawy ujmiemy, to nie ma co  tracić zbyt dużo czasu na przyglądanie się wszystkim problemom dookoła, albo jak już musimy, to przynajmniej w dni wolne od tego odpocząć.

No to od dzisiaj odpoczywamy. Zawieszamy intelekt, który co chwila garnie się do wyciągania różnych danych i rozwikływania ich skomplikowanej struktury. Żeby wam ułatwić wejście w prawdziwy relaks: intelekt nigdy nie odpuszcza, ale czasem trzeba go skłonić do małego zawieszenia broni.

Święta i każde inne wolne chwile lepiej nie przeznaczać na oglądanie obrazów świata przejawionego nam przez media, a raczej spróbować obejrzeć go własnymi zmysłami. Chwila relaksu w słońcu, spacer (choćby i w deszczu), posłuchanie odgłosów przyrody, a nie telewizji, to są chwile bezcenne dla umysłu, który wreszcie ma czas ukorzenić się  w dobrej, ziemskiej energii.

A kiedy już poczujemy prawdziwie solidny grunt pod jego nogami, to teraz możemy go zanurzyć w czymś naprawdę dla nas ważnym i wielkim. Dla większości ludzi ważne i wielkie są ich problemy, którym i tak już poświęcają każdą swoją chwilę.

Patandżali w swojej kompilacji  nauk jogi czyli w piśmie zwanym „Yoga Sutra” radzi zmienić kierunek  tego typu myśli i wybrać myśli do nich przeciwne. Wprawdzie większość ludzi myśli, że joga odwraca umysł ludzi od spraw ziemskich i każe zwrócić się ku sprawom ducha, ale to  duże niezrozumienie pojęcia ducha. Joga uczy nas żyć świadomie i połączyć naszą duchową świadomość z materią na zasadach nieprzywiązywania się do rezultatów, co nie oznacza, że tych rezultatów nie dostaniemy. Dostaniemy o wiele lepsze. Pierwszą zasadą naszego działania bez przywiązania jest np. puszczenie strachu, że życząc innym (szczególnie wrogom) czegoś dobrego, dla nas już tego zabraknie.

A otóż wszystko, czego im w sercu nie uszczkniemy, a wręcz hojnie sypniemy, pojawi się również w naszym życiu.

Wiem, że brzmi to bardzo nierealnie, ale na tym polega magia. Magia jogi, huny, czy innych modnych dzisiaj różnego rodzaju terapii polega właśnie na przyłożeniu świadomej uwagi do zjawisk, na których nam zależy, a nie do tych, które są przykre i na błogosławieniu ich.

To  bynajmniej nie jest prozaiczna ucieczka od problemów do świata fantazji, no chyba, że w wydaniu niewtajemniczonych. Dla wtajemniczonych powiem, że skupienie pełnej życzliwości uwagi na rzeczach dobrych – wzmacnia je. Wszystko, czemu poświęcamy swój cenny czas, choćby na krytykę, powiększa się. Dlaczego by więc nie odwrócić tego procesu i nie otworzyć się na dobre, zamiast uciekać przed niechcianym? Po pewnym czasie zaobserwujemy trend pojawiania się w życiu dobrych zjawisk, które wyciszają  rzeczy niechciane.

Jaki kierunek myśli jest przeciwny do zamartwiania się i krytyki? Bynajmniej nie zwykłe wyobrażenie sobie dobra. To jest poziom czysto mentalny, intelektualny. Od razu mówię, że nie działa. Prawdziwy zwrot akcji w umyśle następuje po świadomym, emocjonalnie popartym życzeniu dobra wszystkim i wszystkiemu, co sami byśmy w swoim życiu chcieli mieć.  Jak słusznie zauważyliście – mówię o sile błogosławieństw.

Dawno temu ludzie wiedzieli, że tajemnica wszelkiego sukcesu kryje się w błogosławieniu, które ma moc podobną do wspierającej tyczki, podlewającej wody i rozluźniającego wszelkie napięcia kojącego dotyku.

Co np. sprawia, że święta należą do tych magicznych chwil w roku? Życzenia (i  oczekiwania) wspaniałych świąt.

Co sprawia, że dzieci się cieszą i wspaniale rozwijają? Nasza miłość i bezwzględna akceptacja.

Co sprawia, że kwiaty w domu niektórych osób pięknie rozkwitają, a u innych ledwo ciągną swój żywot pomimo chemicznych wspomagaczy? Świadoma troska ich właścicieli.

Co sprawia, że relacje wielu osób się rozpadają, pomimo braku zewnętrznych materialnych ku temu powodów? Brak życzliwości i  czułego wsparcia.

Co wstrzymuje nasz dobry los? Patrzenie się nie w tą stronę co trzeba.

Dzisiaj jest takim dobrym dniem ujrzenia życia w innym świetle. Nawet, jeśli boimy się, że to światło miałoby jutro zgasnąć. Dzisiaj jest pierwszym dniem odzyskiwania mocy w naszym małym świecie.

Sam akt wizualizacji czegoś, czego usilnie pragniemy nie ma mocy, o ile nie jest on  poparty naszym szczerym i głębokim przekonaniem, a przekonanie jest już etapem, w którym pozbyliśmy się wątpliwości i lęków.

I teraz: uwaga, nadchodzi ta długo wyczekiwana chwila, w której zdradzę największy z sekretów – życzenie innym tego czego sami pragniemy, i być może czego trochę zazdrościmy, jest sposobem umysłu na zapoznanie się z własnymi lękami i obawami w tym temacie, a ostatecznie, po głębokim rozluźnieniu (bo błogosławienie to największy relaks dla ciała i umysłu) – przyniesienie nam tego samego w prezencie.

Żadne psychoterapie wam tego nie powiedzą (albo powiedzą za odpowiednią opłatą), że wszelkie formy doceniania, wzmacniania i błogosławienia czegoś dobrego w innych jest najskuteczniejszą metodą na sprowadzenie równie dobrych rzeczy do naszego życia.

Prawdziwe i szczere błogosławieństwa potrafią zawrócić chmury gotowe do deszczu jak i ciało rozpędzone już do choroby, chociaż w tym  względzie trzeba będzie trochę poćwiczyć.

Mam nadzieję, że wprawiając się w życzliwym i wspierającym nastawieniu nie dojdziecie do stanu, w którym będziecie innym życzyć dobrze tylko pod pewnymi warunkami, jak  ciocia z poniższej  historii.

Pewna rodzina wydawała liczne przyjęcia w ogrodzie, na które zawsze zapraszała swoją starą pobożną ciotkę. Tak się kiedyś złożyło, że w ferworze przygotowań do kolejnego spotkania wszyscy o cioci zapomnieli. Gdy jednak w ostatniej chwili ktoś zadzwonił do niej z prośbą o przyjście, odpowiedziała z goryczą:

– Za późno. Już modliłam się o deszcz.

Niniejszym życzę wszystkim  nabrania wprawy w błogosławieniu życia i dużego odprężenia.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *