Czy można sobie afirmować problemy?

Co to w ogóle jest afirmacja? W powszechnym zrozumieniu afiramcją jest systematyczne stwierdzanie czegoś, że jest takie, jakie sobie życzymy, lub że wydarzy się w formie, jakiej pragniemy, choć obecnie występujące fakty temu przeczą.

Dajmy na to powtarzanie sobie wciąż, że mamy zdrową cerę, podczas gdy lustro pokazuje nam coś zupełnie innego zaliczamy do afirmatywnego zmierzania się z rzeczywistością. Generalnie afirmacje powinny pomagać nam w zamienianiu niechcianego w chciane, ale czy rzeczywiście to robią?

Same w sobie afirmacje, czyli pozytywne twierdzenia nie mają mocy sprawczej i nie zmieniają bezpośrednio rzeczywistości. Wpływają jednak na nasz umysł – kierują myśli i emocje w odpowiednią stronę, a to właśnie są czynniki decydujące o tym, co będziemy z tej rzeczywistości wyławiać.

Przyjrzyjmy się temu tamatowi z bliska, żeby zobaczyć, gdzie tkwi pułapka tego wydawałoby się magicznego narzędzia.

Powtarzanie sobie w głowie jakichkolwiek myśli ma duży wpływ na to, gdzie w ostateczności podąża nasza codzienna świadomość. Zwrócenie uwagi na konkretne cele i ujęcie ich w łatwe do powtarzania zdania są świadomym wysiłkiem inteligencji, żeby odwrócić uwagę podświadomości od negatywu.

Już samo skierowanie świadomej części umysłu na rozpoznanie innego terenu niż ten, któremu dotąd przyglądała się podświadomość może poszerzyć jego perspektywę, ale może też ją zawęzić. Wszystko to dzieje się w ramach sił natury, w których w danej chwili jesteśmy (o siłach natury piszę w wielu poprzednich postach).

Przypomnij sobie jakąś negatywną sytuację – np. skaleczenie nożem przy krojeniu chleba. Jak wtedy reagujesz? W zależności od nastroju i przede wszystkim od poziomu świadomości, Twoja reakcja będzie zupełnie inna. Na pewno były czasy, gdy na drobne problemy reagowaliśmy paniką, strachem, wycofaniem, a myśli jakie przepływały nam przez umysł były w rodzaju “To straszne!” albo “Już nigdy mi się nie uda”.  Odpowiednio często powtórzone tego typu negatywne stwierdzenia przyczyniły się do mniej lub bardziej dramatycznych chwil, jakimi potem uraczyło nas życie. Musieliśmy np. bardzo długo czekać w kolejce do lekarza, przeżywać horrory w głowie, mnożące się problemy finansowe i inne niepotrzebne niepokoje. Dlaczego tak się działo? 

Ponieważ umysł zainfekował się strachem, nie widział wyjścia, nie spojrzał na problem z zupełnie innej perspektywy. Myśli powtarzane przez nas w takiej sile natury, która utrzymuje nas w strachu i w klatce bez wyjścia są w naturze energii tamas. Są one bardzo dołujące i wykluczające wszelkie rozwiązania. Jeśli teraz ktoś przystępuje do powtarzania twierdzeń, że “wszystko jest dobrze”, ale umysł pozostaje w tej ciemnej, ściągającej w dół energii, to jakiekolwiek próby wyciągnięcia umysłu w górę napotkają “nieprzekraczalne” energetycznie przeszkody. To oczywiście nie są przeszkody blokujące nas na zawsze, ale są one “namacalnym” dowodem na istnienie bardzo ciężkiej i związującej energii. Czy afirmacje same w sobie są więc narzędziem skutecznym w braniu się za bary z naszą zanieczyszczoną smolistą energią podświadomością?  

Niestety nie. Możemy sobie wprawdzie teoretycznie sami poradzić, żeby wyjść poza swoje umysłowe ograniczenia, ale umówmy się – gdy jesteśmy w tak niskich energiach, bez wiedzy i emocjonalnego wsparcia, raczej sami stąd nie wyjdziemy. Dlatego w chwilach największego zagubienia i przy braku perspektyw warto wesprzeć się na ramieniu i fachowej poradzie kogoś, kto sprawę widzi z boku a na dodatek nie jest w nią wmieszany emocjonalnie. Ktoś, kto może udzielić nam pomocy prawnej tam, gdzie my już nie widzimy wyjścia jest odpowiednikiem pomocnika w obszarze zwanym “pozytywne afirmacje” w obliczu, naszym zdaniem, olbrzymiego problemu. 

Zanim przystąpimy do formułowania twierdzeń, które według nas są pozytywne, warto porozmawiać z kimś, choćby z przyjacielem, żeby zorientować się czy on również dostrzega w naszym twierdzeniu to samo. Dalej jednak nie jest to rzecz tak prosta, jak się nam wszystkim wydaje. Umysł, szczególnie ten podświadomy jest energią niezwykle subtelną i nie wywiesza na zewnątrz nas banerów, które informują wszystkich dookoła, co teraz naprawdę myślimy. Nikt poza nami nie orientuje się, jakie poboczne myśli i emocje towarzyszą powtarzanym przez nas afirmacją. Jeśli jest to strach, wątpliwości i zaprzeczenia dalsze bezrefleksyjne powtarzanie afirmacji nie tylko nie da nam pozytywnego efektu, ale dołoży do poprzedniego problemu następne. Chociażby poczucie winy, czy porażki, że nawet afirmacje nic nie dają. Czy jesteśmy na tyle samoświadmi, żeby dostrzec te subtelne zapory, jakie stwarzają nam podświadome emocje i przekonania?

Umysł rozpatrując jakąś myśl podlega natychmiast wibracjom, które albo są zgodne z tym co wiemy o świecie, albo niezgodne. Strach, zamrożenie, wyparcie, albo panika, chęć ucieczki lub walki – to są wszystko energie z niższych sił, z niższych gun. Nie możemy tych subtelnych energii zagłuszyć dalszym powtarzaniem swoich afirmacji, bo umysł w ten sposób nie działa. On nie może jakichś myśli i emocji wyprzeć, udawać, że ich nie widzi. On je może co najwyżej transformować. 

Jak odbywa się transformacja? Załóżmy, że złamiemy nogę i staramy się teraz temu zaradzić afirmacjami. Reakcja strachu i powtarzanie sobie najgorszych możliwych rozwiązań, albo właściwie brak wiary w jakiekolwiek rozwiązanie – to jest reakcja w gunie tamas – w energii siły ciemności. Prowadzi nas ono prostą drogą do piekielnego życia więc należy się zmusić do wysiłku i poszukać przynajmniej ścieżki oferującej jakiekolwiek rozwiązanie. Teraz – od naszej świadomości zależy, na jakie rozwiązanie wpadniemy, czemu lub komu zaufamy. Warto więc wiedzieć, że poczucie braku kontroli nad sytuacją jest tylko wewnętrznym przekonaniem, efektem skażenia energią tamas, a nie obiektywnym faktem.  

W sile ciemności wierzymy w chaos, tylko w twardą materię, ale już w sile radżasu zaczynamy wierzyć w moc umysłu. Problem w tej sile jest taki, że jest ona przeciwieństwem, skrajną reakcją na wynurzenie się z ciemnej energii tamas i wpycha nas ona w przeciwległy biegun pojmowania rzeczywistości. Jeśli w tamas wszystko było okropne, ciężkie i nie do zmienienia, tak teraz wszystko wydaje nam się być możliwe do zdobycia i skontrolowania. W pewnym sensie ta energia i takie zachłyśnięcie się nowymi perspektywami jest dobre, bo wyrywa nas z okowów niemocy, ale jednak ostatecznie i tu dojdziemy do ściany, do granicy naszych możliwości. Odbicie się od tej nieprzekraczalnej granicy, kiedy jesteśmy tak twórczo “nagrzani” sprawi, że możemy się jeszcze bardziej zmęczyć i popaść w marazm.  

Siła radżasu pozwala nam znaleźć inne drogi, inne wyjście ewakuacyjne z problemów, a dzieje się tak dlatego, że problem jest już widziany bardziej z góry. Jeśli wiesz, że twoje kości są stworzone z milionów komórek, które cały czas podlegają wymianie na nowe, a ty możesz siłą umysłu wpłynąć na stworzenie dobrego planu produkcji, to możliwości twojej pozytywnej ingerencji rosną. Teraz twoje powtarzanie afirmacji ma wydźwięk pozytywny, emocje i myśli są zsynchronizowane w jedną harmonijną ekipę, a stałe i konsekwentne skupienie na uzdrowieniu zdecydowanie popycha podświadomość w określonym przez ciebie kierunku.  

Niestety wiedza ludzi w sile radżasu jest bardzo rozproszona, niepoparta wszystkimi możliwymi argumentami, które wyciszą wszelkie wątpliwości umysłu i niewypraktykowana. Ludzie w sile radżasu nawet jeśli wiedzą, że coś może być dobre, jak np. afirmacje, nie są w stanie usiąść na dłużej i wykonać systematyczną pracę. Niepokoi ich myśl, że za rogiem jest coś lepszego, a poza tym to takie niewygodne. Dopóki ktoś jest w dobrym nastroju i zapału i dopóki drobne dowody z zewnątrz potwierdzają czyjeś przeświadczenie o skuteczności tego co robi, dopóty będzie to robił. Ale wystarczą drobne potknięcia, drobne niezgodności rzeczywistości z afirmacjami a osoby w radżasie zarzucą szybko temat. Gdy chcemy długoterminowej pomocy i skutecznego narzędzia weryfikującego nasze podświadome myślenie musimy przeskoczyć wyżej, na kolejne piętro, czyli wejść pod działanie siły satwy. To ona scala ze sobą przeciwstawne, często pozornie wykluczające się siły i pozwala nam wyrwać się z beznadziei jednocześnie nie wpychając nas na piedestał jedynego możliwego kontrolera. Wielu ludzi dochodzi do wniosku, że skoro udało im się przyciągnąć miejsce do parkowania i samochód, którym tam zaparkują, tzn., że mogą wszystko i nie ma granic ich kontrolowania. Tak, dopóki rzeczy idą po naszemu – wzmacnia się nasza wiara, że umysł jest jedynym czynnikiem kotrolującym rzeczywistość. Ale gdy tylko przyjdzie moment, a przyjdzie, gdy nasza sprawczość jest postawiona pod znak zapytania, wtedy większość tych, którzy nie przeskoczą do energii satwy, zwyczajnie przechodzi okres załamania. Miliony ludzi na całym świecie musi się zmierzyć z ograniczeniem wolności i swobodnego przemieszczania się i jak widać – nie wszystko jest pod kontrolą naszego umysłu. 

Afirmacje w wyższej sile, w gunie satwy dlatego potrafią przestawiać góry, że opierają swoją moc nie tylko na umyśle, ale na jego źródle. Zestrajając się z energią wyższą niż tylko nasze chwilowe przekonania możemy osiągać coś, o czym teraz nie mamy pojęcia. Energia satwy wymaga od nas stałości, cierpliwości i wiedzy. Gdy wiemy jak jest zbudowana rzeczywistość, gdy mamy w sobie siłę, by robić coś nawet wtedy gdy nam się nie chce, wchodzimy pod subtelny wpływ siły satwy, energii dobroci.

W sile tamas nie czujemy kontroli, w radżasie na początku czujemy jej aż za dużo, ale w końcu czujemy granice i jesteśmy skłonni porzucić wszelkie zmagania. Tymczasem mamy dojść do momentu, gdy zestrajamy się z czymś większym niż element umysłu i z czymś więcej niż zakładamy, a wtedy nasze wysiłki zakończą się sukcesem poza naszymi wyobrażeniami. Moment, kiedy odpuszczamy kontrolę, a jednak czujemy, że ktoś tą rzeczywistość pilnuje jest największym sukcesem umysłu. Dojście do tego poziomu w afirmowaniu lepszej rzeczywistości zdejmuje z nas ciężar poczucia braku kontroli lub konieczności pilnowania wszystkich aspektów. A dopiero taki stan umysłu, zanurzenie się w takiej uspokajającej energii daje nam wytchnienie i tym samym bezbłędne zestrajanie się z naszym upragnionym celem. 

To, że rzeczy wymykają się spod naszej kontroli, nie oznacza, że są poza wszelką kontrolą. 

2 komentarze

  1. Może powinienem ugryźć się w język, ale pointa jest taka że miej wyjebane a będzie ci dane

    1. Ida Smela :

      Jako takie, na oko zmontowanie smartfona nie oznacza, że będzie działał. Jako takie zrozumienie praw podświadomości nie oznacza, że dostaniesz coś, bo masz…jak to określasz. Jak masz taki program, to tak, takie… coś przyjdzie. Czy to będzie dobre? Pisać sobie możemy wszystko, ale dogłębne wcelowanie w subtelny kierunek podświadomych pragnień to nie jest sprawa przypadku i nastroju “wszystko mi jedno”. Umysł jest zbyt czuły na wselkie niuanse, żeby pozostawiać go w takiej “byle jakiej” energii. Ale przecież każdy robi jak uważa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *