Licencja na zabijanie

Dzisiejszy wpis jest odpowiedzią na pytanie czytelnika pod tajemniczym nikiem Rk D, który zastanawia się nad kwestią zabijania zwierząt przez ksiatriów, czyli wojowników, często opisywanych jako niezwykle prawych, a którzy jednak parali się łowiectwem, albo zajęciem, które na takie wyglądało. Historie królów wyruszających na łowy są dosyć częste w licznych puranach czy itihasach, jak słynny epos “Ramajana” czy “Mahabharata”. Temat jest na tyle kontrowersyjny z punktu widzenia tego, co napisałam w poście o niezabijaniu, a jednocześnie na tyle jasny i klarowny z punktu widzenia prawa dharmy, że aż postanowiłam poświęcić temu kolejny wpis, żeby doprecyzować temat zabijania zwierząt z punktu widzenia wed. Zamiast odpowiedzi pod poprzednim postem postanowiłam rozszerzyć wyjaśnienie tego niezwykle nurtującego zagadnienia i naświetlić go lepiej tutaj. Sami zobaczycie, że odpowiedź na powyższe pytanie nie mogła być tylko krótkim komentarzem ujętym w dwóch zdaniach. Ponadto fakt większego zainteresowania tym tematem wymaga jednak kolejnego postu a nie tylko małego, łatwego do pominięcia komentarza.  

Pytanie jest bardzo dobre i odpowiedź na nie jest zrozumiała dopiero w kontekście prawa dharmy, czyli prawa uniwersalnego, które każe nam działać zgodnie z właściwością wszystkiego. Właściwością wody jest w jej stanie ciekłym moczenie i nawilżanie czegoś a nie wysuszanie. W przypadku obiektów jesteśmy w stanie to prawo mniej lub bardziej uchwycić, choć w obecnych czasach nawet o rzeczach i zjawiskach mamy częściową wiedzę, więc często działamy niewłaściwie, niezgodnie z dharmą.  

W kwestiach bardziej złożonych, jakimi są żywe istoty, jak my ludzie, nie mamy w dzisiejszych czasach pojęcia, jaka jest nasza urodzeniowa natura, jakie są nasze obowiązki i normy społeczne i co musimy robić koniecznie – bo leży to w strefie naszych obowiązków, a czego nam nie wolno robić, ponieważ na tym się nie znamy, nie jest to naszą naturą i kompletnie nie znamy celu stojącego poza daną czynnością. Mniej więcej zgadzamy się w tym, że bez policji czy wojska nie byłoby porządku na świecie, więc jakoś akceptujemy użycie przez nich przemocy jako coś naturalnego.  

Niestety w dzisiejszych czasach nawet wojownik podlega pod rozkazy drani, ludzi bez wiedzy o dharmie, która pozwala na używanie przemocy tylko i wyłącznie w celu ochrony niewinnych, pokrzywdzonych i w celu ustanawiania dharmy tam, gdzie jest ona zniekształcana i źle stosowana. Często wojownik musiał stosować siłę, choć oczywiście nie zawsze, ale jednak był gotowy do wyegzekwowania prawa dharmy choćby poprzez zabicie przeciwnika. 

Dawniej ksatriowie, którzy już od dzieciństwa wykazywali się waleczną naturą, byli przygotowywani, oprócz do walki, również w wiedzy duchowej o dharmie, aby nie stosować swojej walecznej natury wbrew zasadom, wbrew właściwościom, czyli w celu bezmyślnego zabijania, albo w celu głupich podbojów i zniewalania ludzi dla celów ekonomicznych jakiegoś wyzutego z wiedzy i uczuć psychopaty.  

Aby więc być przygotowanym do ewentualnego użycia siły, ale tylko w razie konieczności, wojownicy, jako jedyni w społeczeństwie, mieli nie tylko że pozwolenie co i obowiązek walki i zabijania, jeśli tylko sprawy tego wymagały. Gotowość do walki wymagała codziennych ćwiczeń i wojownicy mieli jako jedyni zezwolenie do ćwiczenia swoich umiejętności nie tylko na sucho, ale i w terenie, co oczywiście było połączone z możliwością zabijania zwierząt w lesie. 

Ksiatria to nie był chwilowy i przypadkowy żołnierz, ale wojownik od urodzenia, który był wręcz rozmiłowany w walce i militariach.

Tego typu skłonności wręcz zmuszają do umiejętnego ich kanalizowania. Jeśli tylko natura wojownika jest ujarzmiona prawem dharmy, to jest ona przedmiotem chwały a nie potępienia. Energia czegokolwiek, jeśli jest używana zgodne z przeznaczeniem, jest używana dharmicznie. Czyli tak jak woda jest używana do moczenia, tak skłonności wojownika do walki mają być używane w słusznych celach, a nie w celu niepotrzebnego zniszczenia. Właściwością wojownika jest “chronić słabszych”, czego nie można powiedzieć o używaniu przemocy przez dzisiejsze służby wojskowe i policyjne, nieuwzględniające naturalnego prawa dharmy, za to podlegające pod prawo rządzących polityków i biznesmenów.

Skłonności wojownika są regulowane dharmicznie w ten sposób, że otrzymuje on pozwolenie na zabijanie w ramach pomocy i jednocześnie treningu. Ksiatra mógł odstrzeliwać niektóre zwierzęta tylko i wyłącznie – w ramach ćwiczeń i na pewnego rodzaju “zlecenie”. Słowo zlecenie jest może trochę mylące, ale brak mi tutaj lepszego określenia na zjawisko, jakim było kiedyś chronienie ludzi, którzy skarżyli się na nadmiar tygrysów czy innych zwierząt zagrażających ich wiosce albo tzw. riszim, czyli osobom medytującym w lasach.  

Pozwolenie na zabijanie wiąże się jednak zawsze z dużą ilością obostrzeń i ich skrupulatne przestrzeganie wymaga przejścia treningu duchowego, a nie tylko militarnego. Trening duchowy i wiedza o dharmie są czymś więcej niż obecnie nam znany kodeks etyczny i fotelowe teoretyzowanie.  

Zasady moralne stoją niżej od prawa dharmy i roztrząsając możliwość użycia przemocy a nawet kwestię zabijania możemy utknąć w gąszczu nieporozumień i w czarno białej wizji świata, która albo dopuszcza do zabijania jako normy, albo uznaje wszelkie zabijanie za złe i niedozwolone. Ulegając pomieszanym normom etycznym nazywamy zabicie wilka atakującego ludzi czymś nieekologicznym, a odstrzał zagrażających środowisku i ludziom nadmiernie występujących zwierząt za nieetyczny. W tak zafałszowanym widzeniu praw natury żołnierze powinni być skazywani na śmierć lub dożywocie za zabijanie na wojnie, a policjanci powinni grzecznie prosić włamywaczy o odstąpienie od swoich czynów, ponieważ nie godzi im się używanie siły. Nic bardziej mylnego – według zasad dharmy wojownik dostawał dobrą karmę nawet za coś, co uznajemy dziś za złe, czyli za walkę i zabijanie, ale tylko wtedy, gdy walczył o słuszną sprawę, dobrymi metodami i z zachowaniem wszelkiej dharmy.  

Kwestia uwzględniania dharmy jest niezwykle ważna, gdyż jej nieznajomość sprawia, że wstawiamy wszelkie nienormatywne zachowania, jak choćby dzisiejszą wojnę w ramy tzw. “słuszności” tylko nie wiemy o jaką słuszność nam chodzi. Obrona cywilów, dzieci i starców i niewciąganie w konflikty osób niezainteresowanych jest dharmą, ale w dzisiejszych wojnach dharma jest już przestrzegana tylko w niewielkim odcinku, gdyż jak wiemy gwałty, tortury i niepotrzebnie zadawane cierpienie są na porządku dziennym. O ile żołnierz rzeczywiście walczy w obronie słabszych i nie nadużywa przemocy, o tyle jego uczestnictwo w walce i zabijanie nie podlega nie tylko karze w sensie prawnym, ale też i karmicznym, które stoi ponad znanym nam prawem. Ale już wszelkie nadużycia swoich możliwości i działanie z nienawiścią i niezrozumieniem naszego duchowego pochodzenia, podlega karze prawnej, gdy zbrodniarze wojenni są sądzeni po przegranej wojnie, albo czasem tylko karmicznej, gdy uda im się uniknąć sądów ziemskich. 

W dobie dzisiejszego odrzucania wszelkich autorytetów duchowych, czyli przede wszystkim regulującego wszystko prawa dharmy, jako z gruntu złych, bo narzucających jakieś zasady, i tak musimy sobie tworzyć nowe prawa, żeby jakoś wybrnąć z kłopotów, które powstają w wyniku działania poza zasadami dharmy. I tak powstało dzisiaj niezwykle liberalne prawo, które uważa zabijanie za złe, a więc i osobę, która się broni przed napastnikiem karze za wyrządzenie zła, jakim jest zabijanie. W wielu krajach świata spotykamy się dzisiaj z niezwykle dziwnym i niesprawiedliwym systemem prawnym, w którym to osoba pokrzywdzona jest nadmiernie karana i obarczana obowiązkiem leczenia złodzieja, który doznał uszczerbku na zdrowiu na jej posesji, albo wręcz skazywana na więzienie czy nawet karę śmierci za zabicie w obronie własnej.  

Czy jednak któryś z twórców owego prawa zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności karmicznej, jaka na nim ciąży, jeśli formułuje zasady prawne niezgodne z wyższymi zasadami, a które zaburzają prawidłowe funkcjonowanie społeczeństwa i popychają je do nielogicznych czynów i niesprawiedliwej oceny? W swojej nieznajomości wed uznajemy autorytet obecnych prawodawców i znawców etyki jako jedyny słuszny i niepodważalny, choć rzeczywiście dostrzegamy sprzeczność interesów stron zaangażowanych w konflikt. Kodeksy karne i stojący za nimi ludzie są w oczach dzisiejszego społeczeństwa uważani za guru, ale nimi w istocie nie są. Dzisiejsi legislatorzy kierują się jednowymiarową oceną sytuacji, nieuwzględniającą innych poziomów rzeczywistości, jak choćby poziomu niewidzialnych zapisów w polu ciał subtelnych, które są karmą.  

Natomiast wedy ujmują konsekwencje naszych czynów z wielowymiarowego punktu widzenia i dlatego kwestie zabicia złodzieja, napastnika atakującego nas, naszą rodzinę i kradnącego lub niszczącego nasz dobytek traktują bardzo ostro zezwalając na użycie przemocy a nawet zabicie. Z punktu widzenia prawa duchowego śmierć złodzieja czy napastnika, który chciał komuś zaszkodzić nie jest czymś złym, tylko czymś poprawnym, gdyż nie tylko że ratuje nas czy osoby napadane, ale też wymierza napastnikowi natychmiastową karę karmiczną za wyrządzane zło, co niweluje, lub przynajmniej w dużej mierze kasuje karę, jaka go czeka w przyszłym życiu bez odebrania kary teraz. Ponadto możliwość ukarania napastnika w obronie własnej, dawała zaufanie wobec prawa i uczyła ewentualnych przestępców, że ich czyn spotka się z pewną karą, a nie z liberalnym, niejasnym potraktowaniem sprawy, często na niekorzyść ofiary .Obecnie panujący system prawny w dużej mierze zaburza układ sił społecznych i wizję norm i sprawiedliwości.

W wedach znajdziemy bardzo dużo przykładów względności dharmy, czyli prawa, które my pobieżnie formułujemy w bardzo względne normy etyki czy prawne. Dobrze wiemy, że nauka i religia, choć poruszające się w ramach pewnych „prawd” muszą czasem te „prawdy” zobaczyć z innego punktu widzenia. Według śastr nawet zasady religijne, choć w pewnym stopniu niezmienne, są jednak względne i czasami, w szczególnych okolicznościach, w różnym czasie mogą być jednak odwrócone – np. zabijanie jest złe, ale zabicie napastnika jest według dharmy słuszne i nie podlega karze.  

Zabijanie zwierząt, które my rozumiemy jako rekonesans po lesie i zabijanie zwierząt dla rozrywki, jest według śastr niezgodne z prawem dharmy, z prawem naturalnym, i jako takie jest potępiane, ale już zabijanie zwierząt nadmiarowych w lasach, czynione przez osoby do tego uprawnione, czyli takie, które nie będą nadużywać tego przywileju i nie zastosują niepotrzebnej przemocy – jest dozwolone a nawet wskazane. Ochrona ludzi jest po prostu obowiązkiem ksiatri, który bynajmniej nie zjadał zabijanych przez siebie zwierząt.  

Co ciekawe – skóry jelenia, kły słonia czy inne cenne trofea, z jakich korzystano w starożytnych cywilizacjach, były pozyskiwane z zabitych w dharmiczny sposób zwierząt, a nie w sposób okrutny i niekonieczny. Kły słonia czy skóry jelenia zabitych w celach tylko i wyłącznie pozyskania z nich jakichś części są nieczyste i niedharmiczne, ale już pozyskane w dharmiczny sposób, czyli wtedy, gdy zabicie zwierząt było konieczne, mogły służyć w dobrych i słusznych celach. Skóry jelenia np. mają niezwykłą właściwość odstraszania robactwa i jadowitych węży, co sprawia, że są one polecane przez wedy jako bardzo dobre miejsce od siedzenia w medytacji, gdyż powstrzymują z dala niepotrzebnych “przeszkadzaczy”. Jogini medytujący w lasach bardzo chętnie korzystali ze skór jelenia, które jak widać były bardziej ekologiczne, niż promowane obecnie tzw. skóry ekologiczne, czyli de facto sztuczne. Sztucznie wytworzony materiał, który nie ulega łatwej utylizacji wale nie jest czymś dobrym dla środowiska więc tym samym nie jest produktem wyprodukowanym zgodnie z dharmą. Tego już nie wiedzą współcześni liberałowie i ekolodzy, którzy zawzięcie zwalczają wszelkiego typu produkty odzwierzęce, co też jest niezrozumieniem dharmy. Zastosowanie skór z zabijanych zwierząt czy kłów słoni jest jak najbardziej na miejscu, gdyż mają one pewne właściwości i np. skóry krów, czy bawołów mogą służyć do produkcji membran na bębny. Warunkiem do ich użycia jest jednak wykorzystanie ciał tylko takich zwierząt, które zginęły śmiercią naturalną, albo w przypadku dzikich zwierząt – w wyniku odstrzelenia przez ksiatrię.  

Dzisiejsi ekolodzy, którzy postrzegają świat tylko na dwóch najniższych poziomach świadomości, gdyż tak jest urządzona obecna cywilizacja, starają się potępiać wszystko, co nosi choćby drobny ślad czegoś odzwierzęcego i naturalnego oferując w zamian plastikową cywilizację. Utylizacja śmieci po tzw. ekologicznych butach jest niestety efektem niższego zrozumienia dharmy, która jak najbardziej zezwala na noszenie skór, ale z zachowaniem wszelkich zasad dharmy, na co dzisiaj niestety nie mamy ochoty. Jesteśmy cywilizacją ideologii, sztucznej etyki i zewnętrznych pozorów, stąd nasze pogubienie w kwestiach nie tylko egzystencjalnych, ale i tych codziennych, w których dajemy się ponieść wielkim moralnym hasłom i manipulującymi nami politykom. Na pytanie “Co zrobić z plastikowymi, niby ekologicznymi butami?” jakoś nie potrafimy znaleźć odpowiedzi.  

Dharma jest prawem stojącym wyżej od obecnych ideologii i różnych trendów typu wegetarianizm, gdyż potrafi wskazać właściwości i konsekwencje każdego typu zachowań, na które nie potrafimy odpowiedzieć z perspektywy etyki.  

W świetle nauk wed zabijanie zwierząt było niezwykle ściśle regulowane i bardzo restrykcyjnie przestrzegane, a więc coś takiego jak niepotrzebne zabijanie dla pozyskania jedzenia, skóry, rogów czy kłów zwierząt nie mogło mieć miejsca. Części ciał zwierząt zabitych w dharmiczny sposób były bardzo cenne już choćby z tego powodu, że zwierzęta nigdy nie ginęły tylko dla celów konsumpcyjnych czy komercyjnych. Kły słoni mają niezwykle właściwości, ale według wed nie wolno zabijać słonia tylko dla ich zdobycia. Rynek tzw. trofeów był więc z natury rzeczy bardzo ograniczony i dlatego drogocenny.  

W epoce kali, w której żyjemy od ponad 5000 lat, wszystkie tzw. normy zostały wywrócone do gór nogami, nie wiemy nic o dharmie, za to mamy swoich prawodawców, nieznających dharmy, nowoczesnych nauczycieli duchowych, niepowiązanych z żadnymi wyższymi autorytetami duchowymi, a jedynie posiadający wiedzę wyspekulowaną, czy wychannelingowaną, która jest iluzją umysłu. Autorytet osób nieznających zasad dharmy, choć może i błyszczący przez chwilę, zwyczajnie szybko wygasa, gdyż ustanawiane przez nich zasady nie są zgodne z wiecznym prawem dharmy. Poziom wiedzy i duchowej sprawczości dzisiejszych naukowców czy kapłanów jest zbyt mały, żeby pomóc ludziom zrozumieć zawiłości interakcji karmicznych i zerwać kajdany karmy. Dodatkowo, jeśli duchowe autorytety nie wierzą w karmę i nie widzą symptomów jej działania, to próby odpowiedzi na pytania zdezorientowanych ludzi nie mogą wyjść poza dogmaty danego obszaru nauki i danej wiary i przywdziewają formę fanatyzmu – czy to naukowego, czy religijnego. Religia, etyka, czy prawo cywilne jako takie są przecież względne i pełne sprzeczności.  Prawo jednego państwa jest często sprzeczne z prawami innych państw, nie mówiąc już o zawiłościach prawa w obrębie choćby jednej maleńkiej społeczności czy nawet tylko firmy.  

Dharma jest więc głębiej rozumianym prawem, która zezwala na zabijanie zwierząt przez społeczność np. eskimoską, która nie ma innej możliwości żywienia się niż tylko mięsem. Ekolodzy i wegetarianie nie potrafią wyjaśnić tej kontrowersji w prawie zabijania, gdyż ich widzenie jest jednowymiarowe, czyli ograniczone do etyki a ta nie uwzględnia dharmy. Dharma uwzględnia różnego rodzaju właściwości formy, gdzie ludziom w niższych, niecywilizowanych formach, w sanskrycie określanych jako “mleccha i yavana”, co bynajmniej nie jest pochlebnym określeniem, albo w pewnych warunkach, jakimi są np. tereny pustynne czy wiecznej zmarzliny, na których na próżno byłoby szukać roślin do jedzenia, zezwala na spożywanie zwierząt. W przypadku ludzi urodzonych w takich warunkach, dharma jest złagodzona na tyle, że nie dostają oni kary karmicznej, jaką dostajemy my, którzy mamy wybór formy jedzenia, ale też urodzenie się w warunkach pustynnych czy syberyjskich jest już formą bardzo ciężkiej karmy, czyli konsekwencją wybierania tej opcji pożywienia.  

Zachodni punkt widzenia, który widzi tylko to jedno życie, wyjaśnienie możliwości żywienia i ewentualnych konsekwencji i kary za to co teraz robimy, jest trudne, a nawet niemożliwe, ponieważ zewnętrznie natura dostarcza niesprawiedliwie okoliczności, które nam coś z góry uniemożliwiają. Drążenie kwestii wegetarianizmu tylko od strony moralnej mija się więc z celem, jeśli nie zaakceptujemy dharmy, jako czegoś nadrzędnego względem etyki, i która wyjaśnia niezwykle ważne i zawiłe kwestie, jak choćby ta, o którą zapytał czytelnik. 

Dzisiejsza cywilizacja nie za bardzo lubi zasady i nie znosi, gdy się jej coś zakazuje więc i kwestia zabijania zwierząt wzbudza w wielu ludziach odruchy obronne w stylu “Ale przecież Eskimosi muszą żywić się mięsem” albo “A wojownicy też chodzili na łowy”. Poziom świadomości moralnej nie umożliwi nam wyjaśnienie tych sporów, za to zasady dharmy doskonale rozstrzygają i uzasadniają właściwości wszelkich czynów i okoliczności, w jakich coś jest dozwolone, choć z duchowej perspektywy – niekoniecznie prowadzi w najlepsze miejsca docelowe po śmierci. Jeśli wiemy, że forma ludzka nie jest stworzona do bezmyślnego przebimbania i odfajkowania kolejnej kariery, ale do wyjścia poza świat materii, to stracimy to życie na przyciąganie okoliczności, których możemy żałować. Życie tylko i wyłącznie na poziomie potrzeb ciała, które nie rozumie, że są inne i lepsze opcje żywienia i przetrwania, sprawia, że na poziomie subtelnym już teraz cały czas powstają energetyczne zmysły zdolne trawić coraz bardziej wulgarne formy. To właśnie stworzona przez nas samych subtelna kopia nowego subtelnego ciała przymusza nas po śmierci do przyjęcia formy ciała i warunków, gdzie tego rodzaju “upragnione pożywienie” będzie normą. I może to być pustynia lub Syberia. Wybór odnośnie warunków urodzenia mamy teraz a nie przy urodzeniu.  

Zakazy i nakazy dharmy nie są więc zniewoleniem, ale oswobadzaniem nas z więzów najcięższej karmy a ostatecznie naprowadzeniem na najwyższe, najbardziej korzystne dla nas cele. Etyka tych dalekosiężnych korzyści nie widzi, więc jej zalecenia są dla nas często głupie i niewarte uwagi. Pozbawieni praw dharmy zaczynamy iść w kierunku całkowitego odrzucania wszelkich norm i zaleceń, których sprzeczność i częste wykluczanie się uzasadnia nasze ich dyskwalifikowanie.   

Nie dostrzegamy, że to nie zakazy i nakazy są tu problemem, ale nasze niezrozumienie celu stojącego poza nimi. W bezsensownie prowadzonym społeczeństwie każde ograniczenia będą spotykały się z oporem, ale w cywilizowanym świecie ludzie doskonale zdają sobie sprawę, że ograniczenia i nakazy są dobre, jeśli zgadzają się z celami dharmy, czyli mają na celu sprowadzenie nas do harmonijnego działania z obiektami, ludźmi, z naturą i z wyższymi prawami duchowymi.  

1 komentarz

  1. Czytelnik Rk D serdecznie dziękuje za tak wyczerpującą i mądrą odpowiedź. Wszystko już jasne. Kłaniam się nisko i pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *