Pewnego razu schorowana staruszka uginając się pod ciężarem chrustu niesionego do skromnej wyziębionej chatki spotkała w lesie czarodzieja. Kiedy ten spytał się, czy ma pragnienie, które mógłby jej spełnić, usłyszał: ”Zanieś mi synu ten chrust do domu”.
Jeśli nie mamy wiedzy duchowej, wtedy prawo karmy jest traktowane jako narzędzie do spełniania materialnych pragnień, jako „prawo przyciągania” i choć wydaje się, że jest to magiczny sposób na zaprowadzenie ładu w naszym świecie, to jednak jest to zrozumienie bardzo płytkie i pozbawione swojego głównego sensu – wyjścia poza materię. Prawo karmy używane tylko do zaspokajania bieżących pragnień, które są niczym innym jak programem umysłu, jest jak używanie czarodziejskiej różdżki do przenoszenia chrustu.
Wiedza pozbawiona duchowego celu, odłączona od Absolutu i umieszczona tylko w maleńkim obszarze materii staje się źródłem zniszczenia. Te same informacje, które mogą nas swobodnie holować z materialnej niewoli w stronę otwartych drzwi, mogą budować nam klatkę, z której się nigdy nie wydostaniemy.
Informacje wyodrębnione z kontekstu, jakim jest Absolut i wykorzystywane do konstruowania niekończących się rozwiązań na materialne problemy stają się przyczyną niekończących się dalszych problemów, a te z kolei tworzą wrażenie konieczności poszukiwania nowych rozwiązań. Tak jak w dowcipie o alergiku, który obserwując zimą przyrodę wokół mówi:
„Wszystko martwe, pozbawione życia, zimne, zeschnięte, wilgotne, niekwitnące. Cudownie!”
Oczywiście, że napotykając jeden problem, jakim jest np. alergia staramy się znaleźć na nią jakiś sposób. W ograniczonym zasobie wiedzy zima stwarza warunki, w których osoby reagujące na kwitnącą przyrodę alergią myślą, że zimowe zamrożenie roślin jest najlepszym rozwiązaniem ich problemów. Tylko czy rzeczywiście przyroda jest przyczyną naszych problemów a jej sen zimowy najlepszym rozwiązaniem?
Teoria prawa przyciągania, czyli uproszczone zrozumienie prawa karmy stwarza takie wrażenie. Karma używana do niwelowania złych wrażeń w umyśle, złych zapisów w polu karmy tylko po to, żeby móc mieć przestrzeń do odbierania niekończących się udogodnień w materii jest takim wyrwanym z kontekstu, pozbawionym związku z Absolutem prawem, które prowadzi nas do zniszczenia. Teoretycznie prawo przyciągania dużo obiecuje, ale nie naucza o wszystkich skutkach naszego działania i naszych intencji.
Na każdym lekarstwie jest dziś umieszczana ulotka o tym, co dany lek zawiera w swoim składzie, jakie jest jego pozytywne działanie i jakie są jego działania uboczne. Ale czy na nauce o przyciąganiu „obiektów” z energii są napisane informacje o skutkach ubocznych zażywania tych technik tylko w celu zaspokojenia ograniczonych pragnień w świecie materii?
W pewnym sensie prawo przyciągania jest czymś, co w prosty sposób wyjaśnia masowemu odbiorcy fakt, że zapis karmiczny, choć niewidoczny tworzy coś na kształt energetycznej częstotliwości całej naszej istoty. Suma naszych wyobrażeń, podświadomych zapisów wibruje z określoną częstotliwością i rezonuje z takimi a nie innym okolicznościami, które jesteśmy lub nie jesteśmy w stanie do siebie przyciągnąć. W istocie karma jest czymś takim, ale nie ogranicza się tylko do zapisów, które jesteśmy w stanie zmienić pewną techniką. Są rzeczy, które nie są tak proste jak z punktu widzenia prawa przyciągania. Prawo przyciągania nie uwzględnia wielu czynników, które tworzą rezultat.
Prawo karmy w wersji znanej obecnie jako „prawo przyciągania” jest znane już od zamierzchłych czasów, choć przybierało ono różne nazwy i różnorodne techniki postępowania. W sanskrycie cały proces magicznego przyciągania dobrych zdarzeń nosi nazwę „karma khanda”.
Próby wpłynięcia na los, zdrowie i bogactwo przy zastosowaniu rozmaitych środków działa mniej lub bardziej w zależności od wiedzy i głębi zrozumienia mechanizmu karmy, oraz adekwatnie do włożonego wysiłku. Niektóre techniki poprawy życia będą pojawiać się na firmamencie pod chwytliwymi nazwami, zrozumiałymi w jakimś czasie i tylko dla danej grupy odbiorców, ale sedno zagadnienia jest niezmienne – o jaki cel nam naprawdę chodzi?
Do jakiego celu zmierzamy?
Mamy dwojakiego rodzaju pragnienia:
Możliwość spełniania swoich pragnień
I osiągnięcie wiecznego szczęścia.
To są dwie zupełnie różne i niezależne od siebie sprawy, a my je podświadomie łączymy.
Cele, do jakich dążymy w prawie przyciągania nie są złe, ale są bardzo tymczasowe. Ustawianie gps- u w samochodzie na lokalizację najbliższej stacji benzynowej nie jest błędem, o ile najpierw chcemy zatankować. Kiedy wyruszamy w podróż naszym celem nie są stacje benzynowe, bary czy motele, ale konkretne miasto. Przystanki, na jakich zatrzymujemy się po drodze nie dają nam takiej satysfakcji jak cel, do którego dążymy, ale jako sposób na realizację całego procesu przemieszczania się uznajemy za istotne.
Podobnie w podróży życia, jakiej jesteśmy, istotne jest postawienie sobie właściwych celów, do których przemieścimy się jakąś trasą. Trasa sama w sobie nie jest celem, chociaż może być mniej lub bardziej pasjonująca. Podróż rozpoczyna się zawsze od punktu A i kończy w punkcie B, a cała reszta znajdzie się gdzieś pośrodku.
W prawie przyciągania duży nacisk kładzie się na zrealizowanie swoich marzeń, które według zrozumienia karmy są dokładnie tym czymś “pośrodku”, a nie celem podróży dla duchowej istoty jaką jesteśmy. Nie oznacza to oczywiście, że karma jako taka nie zakłada żadnych przystanków pośrednich i nie pozwala nam po drodze zjeść, odpocząć czy zatankować. Jednak nauka karmy, która jest czymś więcej niż prawo przyciągania, uczy nas formułować swoje cele tak, żeby nasz wewnętrzny gps kierował nas dokładnie od naszego właściwego punktu startowego, do celu ostatecznego, a tym celem na pewno nie są zdrowie, kariera i szczęśliwa rodzina. To są tylko przystanki.
Prawo przyciągania wyznacza nam cele, które nie uwzględniają całości obrazka i wszystkich naszych potrzeb, dlatego po ich osiągnięciu nigdy nie czujemy się spokojni i spełnieni. Wciąż czujemy niedosyt, że jest coś więcej i strach, że to, co mamy stracimy. Co w takim razie jest wyznacznikiem ostatecznego celu?
Cele w świetle wed mają być:
Sat – trwające wiecznie
Śiwam – pomyślne
I Sundaram – piękne.
Czy któreś z materialnych celów spełnia wszystkie wyżej wymienione zasady? Jeśli nie, to nie jest warte naszej całkowitej uwagi.
Rozumiejąc jednak, że przecież musimy jakoś żyć i to w dobrych, nie niepokojących nas zbytnio warunkach, nauka o karmie uczy nas, jak realizować swoje pośrednie, tymczasowe, nie całkiem pomyślne i nie całkiem piękne cele tak, żeby nasze życie mimo to kierowało nas w stronę najważniejszego celu, który jest wieczny, pomyślny i piękny.
Większość z nas nie przyjmuje do wiadomości faktu, że tego całkowitego szczęścia tu nie ma. Wciąż usilnie szuka go w różnych obiektach, relacjach ale nie zadaje sobie pytania, czy stan przyjemności jaki odczuwa w związku z czymś jest wieczny, czy jednak najpóźniej w chwili śmierci odchodzi?
Zupełną sensacją, wręcz czymś nie do przyjęcia jest jednak dla wielu myśl, że w świetle wed ten świat praktycznie nie oferuje szczęścia. Jest to porcja przyjemności zbyt mała i zbyt krótkotrwała, żeby można to zdefiniować jako szczęście. Czy nie dziwi cię fakt, że ludzie pogodzili się z myślą, że dla odczuwania szczęścia potrzebne są dla kontrastu problemy? Tak, w świecie materii nie ma szczęścia. Nasze tzw. szczęście to tylko chwilowy brak cierpienia.
W materii nie ma stanu “ananda”, czyli nieograniczonego, wiecznie rosnącego szczęścia, dlatego potrzebujemy punktów, do których odnosi się nasze odczuwanie przyjemności. W płaskim jak kartka papieru świecie materii nie ma uczuć i stanów odczuwalnych na innych piętrach. Żeby odróżniać kierunek “zły” od “dobrego” konieczne jest odczuwanie dyskomfortu, ale taki stan istnieje tylko w materii. Ludzie nie posiadający wiedzy z pism wedyjskich często wyciągają błędne wnioski o możliwości odczuwania szczęścia i przyjmują postawę pasywną twierdząc, że szczęście musi istnieć w parze z nieszczęściem, gdyż inaczej nie byłoby odczuwalne i byłoby nudne. To są założenia płaszczaka, który widząc tylko horyzontalnie nie ma możliwości zobaczenia zupełnie innego wymiaru. Świat duchowy oferuje wieczne szczęście i na dodatek wiecznie rosnące, ale taki stan jest możliwy dopiero wtedy, gdy znajdziemy się w obecności naszego wiecznego, wciąż odmładzającego i ożywiającego nas Źródła. Jest to możliwe do zauważenia nawet teraz, gdy w pewnych okolicznościach zetkniemy się z procesem duchowym i odczujemy szczęście – pomimo zewnętrznych kłopotów. Połączenie z najwyższym celem daje od razu większe spełnienie, niż wieczne zamiatanie problemów. One tutaj i tak będą. Taka jest właściwość świata materii.