Nie wszystko naraz

Dzisiaj będzie o jedzeniu i transie. Albo o transie i o jedzeniu przy okazji. O hipnozie pisałam już jakiś czas temu więc, żeby się przekonać, że w transie jesteśmy prawie cały czas, sprawdź, czym jest i czym nie jest trans. Bez względu na definicje hipnozy, które czasami się lekko różnią, nigdzie nie znajdziesz stwierdzenia, że do wpadnięcia w trans hipnotyczny potrzebny ci jest relaks.

Tak sobie najczęściej wyobrażamy hipnozę,  trochę po staroświecku – czyli osoba hipnotyzowana dostaje obłędu w oczach i na hasło „śpij!”, upada zwiotczała na kanapę. Ewentualnie nie upada, ale i tak jest w stanie zombi.  Później oczywiście nie pamięta, co się z nią działo. Tak wyglądać może, ale nie musi, pokaz hipnozy scenicznej, która ma zrobić wrażenie i trzeba przyznać, że robi. Jeśli ktoś twierdzi, że nie jest podatny na hipnozę to znaczy, że być może nie jest zbyt chętny do tego typu popisów. W rzeczywistości każdy z nas jest cały czas w różnego rodzaju transach i np. teraz nie zdajemy sobie sprawy z odczuwania krzesła pod własnym siedzeniem, albo z posiadania skarpetek na nogach, ponieważ naszą uwagę zawęziliśmy do pewnego wycinka rzeczywistości, np. czytania.

Czytanie z zainteresowaniem jest transem, który potrafi wyłączyć odbieranie przez nas innych bodźców chociażby takich jak dźwięki. Robiąc coś w skupieniu możemy nie zdawać sobie sprawy, jak wiele szumu, rozmów czy muzyki jest dookoła, bo nasza uwaga jest teraz zawężona. Skoncentruj się na fabule ciekawej książki, a świat wokół, łącznie z czasem przestaje dla ciebie istnieć. Dopóki nie zorientujesz się, że już późno i pora kłaść się spać. Tak, to jest trans. Pewnego rodzaju, o natężeniu wprost proporcjonalnym do zaciekawienia tematem. To, które informacje przenikną do twojej świadomości codziennej, czyli do tzw. pamięci operacyjnej zależy od twoich świadomych chęci i wyborów, ale cała reszta – wierz mi, nawet jeśli jej nie pamiętasz, jest i tak przez ciebie zapamiętana. Tzn. jest zapamiętana przez twoją podświadomość. To, czy będzie ona, czyli ta treść,  w jakiś sposób pr必利勁
acować na twoją korzyść, czy nie, zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim od tego, czy jesteś świadomy tego, czym się w życiu kierujesz, jaki sobie wyznaczasz cel i czy świadomie dbasz o kierunek drogi. Bo jeśli nie, to podświadomość wcale nie odda tak łatwo sterów. To ona wykonuje w przybliżeniu 97% całej twojej codziennej roboty i dopóki nie powiesz jej, które sprawy podlegają ściśle twoim decyzjom, odwali za ciebie prawie wszystko. Podświadomość może cię nawet przywieźć do domu, ciebie – kierowcę. Ile razy zdarzyło ci się zajechać do celu podróży i nie pamiętać wielu szczegółów drogi, bo w trakcie jazdy rozmawiałeś albo myślałeś o czymś ważnym? Dokładnie tak, jak prowadzenia samochodu, twoja podświadomość nauczyła się wszystkiego innego – to ona wykonuje tysiące drobnych czynności, o których stopniu trudności teraz już nawet nie myślisz – umiesz wiązać sznurówki i już, ale jakie to było kiedyś trudne – już nie pamiętasz. Jeśli chcesz się przekonać, jak skomplikowane są czynności, które wzięła na siebie podświadomość, to opisz sobie punkt po punkcie, jak podnieść kubek ze stołu – dokładnie i rzetelnie proszę – łącznie z wypisaniem, które mięśnie  i palce mają zostać uruchomione i w jakiej kolejności.

Wszystko to już niby wiemy, a jednak dalej twierdzimy, że jesteśmy bardzo świadomi swoich codziennych wyborów.

Teoretycznie powinniśmy być świadomi tego, jakie decyzje podejmujemy na każdym kroku, i to, że nie muszą być one tak automatyczne, ale czy na pewno jesteśmy tak bardzo świadomi?

Gdybym cię zapytała, czy ulegasz reklamom, to jak odpowiesz?

Zapewne stwierdzisz z całą stanowczością, że jak najbardziej jesteś panem swojego życia i wybierasz zgodnie ze swoim chceniem. Ty wiesz, co robisz i jesteś odporny na to co miga ci w okienku z boku przeglądanych artykułów, a już na reklamy w TV i na bilbordach w ogóle nie zwracasz uwagi.

Ty oczywiście puszczasz to wszystko mimo uszu i nie traktujesz serio zapewnień o rewelacyjnych proszkach do prania, wyjątkowych dezodorantach, środkach na porost włosów i farmaceutycznych  specyfikach na wszystko. Nie dajesz się nabrać na krem redukujący zmarszczki, nie wierzysz we wszystkie bzdury, o których mówią politycy i dziennikarze . Przecież jesteś dorosły i masz swój własny rozum. I wiesz, że wszystko, lub prawie wszystko, czym próbują cię oczarować to kłamstwa.

I pewnie byśmy  zostali w tej cichej ułudzie gdyby nie fakt, że czasami dopadają nas ciężkie chwile, kiedy wszystko wydaje nam się nie takie jak być powinno. Wyglądamy nie tak, mamy fryzurę nie taką jak trzeba, nogi grubsze niż być powinny i jeansy nie tego fasonu. Wszystko mamy niemodne, niefajne, przestarzałe, albo zbyt mało oryginalne, jak np. rower, który teraz powinien mieć taki oldschoolowy look, a nie ma. To, że czujemy się niezbyt dobrze, by nie powiedzieć depresyjnie, nie ma z naszym  stanem posiadania nic wspólnego. Do tego się nie przyznamy sami przed sobą za nic w świecie. To znaczy przyznamy się za duże pieniądze wydane couchom i hipnoterapeutom, którzy przecież są od tego, żeby wydobyć z otchłani naszej podświadomości to, co rzekomo mamy gdzieś, czyli reklamy.

My mamy gdzieś reklamy, ale nasza podświadomość też ma je gdzieś i to bardzo głęboko gdzieś. Tak głęboko, że nawet nie jesteśmy tego świadomi. Świadomie przyswoiliśmy ułamek migających wokół informacji, ale podświadomie wchłonęliśmy wszystko. Podświadomość wie, kto jest tutaj od ciężkiej roboty i to ona zapisuje wszystko na twardym dysku. Ty możesz nie pamiętać co jadłeś 14 marca 2004 roku na obiad, ale podświadomość może ci to odtworzyć  z aptekarską dokładnością. Więc nie musisz zwracać uwagi na reklamy, możesz je ostentacyjnie olewać. Zastanów się tylko, dlaczego wszyscy tak usilnie próbują wedrzeć się do twojej głowy nachalną reklamą, skoro przecież ty i tak nie zamierzasz przyjmować ich przekazu do wiadomości.

Masz gdzieś specyfiki na grypę czy depresję i w ogóle uważasz za głupie to, co mówi ta pani w białym fartuchu o paście do zębów. A jednak twojej podświadomości nie umknęło to, że ten proszek wsypany do szklanki z herbatą podkręcił kolory rzeczywistości i wszystko stało się takie pięknie i bajkowe. Twoja podświadomość zauważyła jak szczęśliwa i uśmiechnięta była rodzinka jadąca na piknik z koszykiem pełnym nutelli, a przynajmniej jak pięknie i radośnie wyglądała ta  pani w niebieskim sweterku. No i autorytet tej pani w białym kitlu też wzmacnia się w  twojej głowie nawet bez sformułowanych sugestii hipnotycznych. Ty tej pani nie zaufałeś, ale mimo to masz ją w głowie i zgadnij – czy wyobrażasz sobie, że ufasz komuś kto umie leczyć, ale nie ma na sobie tego podbudowującego ważność fartucha? Sprawdź to pytając o radę kogoś kto siedzi w wytartym swetrze i kogoś w odpowiednim mundurku. Ten w swetrze może być pierwszej klasy specjalistą w jakiejś dziedzinie, ale bez fartucha z wystającym długopisem z kieszeni i bez stetoskopu nie budzi aż takich podświadomych emocji.

Możesz więc mijać bilbordy i wszelkiego typu reklamy przechodząc koło nich w półprzytomnym pośpiechu, ale nie martw się, że coś umknie twojej podświadomości. Już ona dba o gromadzenie danych o tym, co teraz się nosi, o czym się marzy i co się powinno mieć, żeby nie wypaść z obiegu.

I zgadnij, jak będziesz się czuł, kiedy z niewiadomych (patrz – nieświadomych powodów) czujesz, że czegoś ci brak, że coś powinieneś, a nie robisz, że powinieneś mieć a nie masz, powinieneś jechać a nie masz za co itp. I ty nawet nie wiesz, że cała twoja ociężałość i złe samopoczucie wynika z tego, że twój wizerunek i sposób na życie zupełnie nie dorasta do tego, czym potajemnie zalewa cię podświadomość.

Wytłumaczenie złego nastroju jest dla nas wręcz oczywiste – nie mamy wystarczająco wysokich zarobków, nie jesteśmy zdrowi, nie mamy tego czy tamtego, nie stać nas na wyjazd na Karaiby i nie mamy tak dobrze jak inni.  Mamy powód, a nawet sto powodów, żeby nie czuć się dobrze. Tylko skąd wzięły się przekonania i obrazy w głowie, jak według nas być powinno a nie jest, skoro nie przywiązujemy żadnej wagi do kłamliwych reklam?

Te przekonania wzięły się z nagromadzenia informacji i nieświadomego przetwarzania danych, o których nie mamy pojęcia. To modne ostatnio hasło bycia uważnym jest dlatego tak intrygujące i ważne, ponieważ stwarza nam pierwszą  warstwę przesiewową docierających do nas bodźców. Jeśli staniemy się uważni w większym stopniu i wydamy częściej polecenie do podświadomości, że pewne rzeczy naprawdę uważamy za słuszne, a inne nie, to podświadomość zadziała zgodnie z naszą sugestią i  rzeczywiście wiele z napływających bodźców wrzuci do odpowiednich szuflad. W przeciwnym wypadku będzie się ona miotać z wieloma nagromadzonymi pod pachą towarami, które w pewnym sensie wydały jej się ładne, tylko nie wiadomo, czy były one dla nas przydatne czy nie. 

Liczne eksperymenty przeprowadzane przez psychologów świadczą o tym, że kiedy tylko zetkniemy się choćby przez  jedną minutę z określeniami pewnych stanów (w formie obrazowej lub werbalnej, jak np. w słowach “starość”, “ociężałość”) to nasze ciało przyjmie natychmiast sugestię, że czujemy się starzy i ociężali.  Może się teraz śmiejesz, ale przejście przez kilkusetmetrowy korytarz zajmie ci znacznie dłużej czasu po zetknięciu się z tego typu przekazem nawet, jeśli tego nie zauważysz. Tylko nie wpadaj w panikę – te eksperymenty nie dowodzą, że masz się odtąd wystrzegać wszelkich niechcianych i niepokojących zjawisk i np. unikać osób starych i niedołężnych. Tu chodzi o nieświadome, nienakierowane żadną sugestią z naszej strony, czyli bezmyślne dryfowanie przez życie. Normalnie możesz żyć otoczony samymi chorymi ludźmi i jeśli twoją intencją jest im pomagać to już jest to sugestia, która chroni cię przed niechcianym programem.

Popaść w trans możemy w każdym momencie, ponieważ  w tym stanie możemy wykonywać określone czynności podświadomie, w sposób niekontrolowany przez świadomość, czyli umówmy się, że w sposób dla nas bardzo wygodny. To właśnie chwile transu wyłączają naszą świadomą uwagę kiedy zamykamy drzwi do domu i w drodze do pracy zastanawiamy się, czy na pewno je zamknęliśmy, albo wyłączają żelazko i teraz przyznajmy się przed sobą, że to nie my byliśmy przytomni na tyle, by o tym pamiętać. Ale podświadomość wie, że po uprasowaniu koszuli i przed wyjściem z domu należy wyjąć ten dyngs ze ściany. Jeśli nie przerwiemy  jej programu jakąś inną silną sugestią, że – o boże spóźnię się do pracy, prędko! – to ona dokończy to prasowanie bardzo poprawnie. Jednak często sami sobie przerywamy te stany narzucając kolejne intencje. Jesteśmy już w biegu do kolejnych czynności więc wydajemy rozkazy, czyli raporty hipnotyczne, że przykładowo jesteśmy spóźnieni. Schemat poprawnego prasowania zostaje przerwany i od tego momentu podświadomość już wie, że nie dosyć, że nie ma czasu na dokończenie poprzedniej czynności, to jeszcze trzeba biec. W końcu tak jej nakazaliśmy.

Umysł podświadomy działa według długo i systematycznie wyrobionego wzorca. Kiedy już raz się nauczył, że dana czynność przebiega według pewnego schematu dąży do jej dokończenia. Wystarczy, że w danym momencie zostanie złamany rutynowy schemat działania, na który umysł odruchowo nie zwracał już uwagi, by ten ponownie wyhamował swoją zwykłą gonitwę i zaczekał na to, co się stanie. Wszystko co teraz powiemy swojej podświadomości zostanie przez nią zaakceptowane w 100% jako coś bardzo ważnego. Zostało to bowiem powiedziane w momencie, kiedy sama świadomość wydała polecenie “o teraz będzie niezwykłe!”. Jednym z klasycznych przykładów tzw. skutecznego przerwania mechanicznego odbębniania przez umysł wzorca jest np. gest podawania ręki. Wystarczy, że podający rękę przerwie ruch w trakcie działania, by podświadomość straciła na parę chwil grunt pod nogami i zaczekała cierpliwie na nowy sposób witania. Wszystko, co teraz jej zasugerujemy zostanie grzecznie wykonane i zapisane w pamięci.

Przykłady przerwania wzorca nie ograniczają się tylko do podawania ręki. Ten motyw wykorzystują hipnotyzerzy, żeby złapać chwilę na podanie dobrych sugestii, lub wredni podrywacze, którzy nauczyli się tych sztuczek na kursie manipulacji. Ale w życiu sami na własne życzenie pakujemy się w sytuacje, w których przerywamy wykonywany stały wzorzec i ulegamy błyskawicznym indukcjom hipnotycznym. Reklamy są dobrym przykładem tego, jak wprawić nasz podświadomy umysł w taką konfuzję, że ta wyhamuje przynajmniej na ten moment, żeby dowiedzieć się z ciekawości, co dalej. Bo czy po haśle “Kup sobie autostradę!” podświadomość nie zaczeka na polecenie “Ale że co? Że jak to? Że za ile?”. No i ostatecznie zapamięta sobie na bardzo długo, że autostrada w porównaniu z citroenem jest zdecydowanie za droga, ale za to citroen jest bardzo wygodny.

Obiecałam, że dzisiaj będzie o jedzeniu i o transie, więc tą oto okrężną drogą dotarłam do sedna dzisiejszego tematu. Najpierw powiem ostro – jedzenie plus oglądanie telewizji to bardzo kiepskie połączenie. I to nie jest moje stwierdzenie. Hipnotyzerzy wiedzą, że jedzenie to bardzo specyficzny stan, w którym chłoniemy wszystko z absolutnym pominięciem wszelkiej cenzury, ale co ja tu będę o hipnozie – wróćmy do źródeł, czyli do ajurwedy. Tam znajdziemy mnóstwo zaleceń, żeby nigdy, przenigdy nie spożywać posiłków w w stanie :

  • wzburzenia i gniewu
  • żalu i smutku
  • i w ogóle w jakimś innym nieprzyjemnym nastroju.

Najbardziej zalecany sposób przyjmowania jedzenia to cisza, spokój, uwaga, skupienie, radość. Dlaczego? Jedzenie to według ajurwedy jedna z tych chwil w ciągu dnia, kiedy ciało i umysł dobrowolnie otwierają się na wszelkiego rodzaju przyjmowanie. Wraz z jedzeniem komórki ciała dostają mnóstwo cennych informacji nie tylko na poziomie biochemicznym, ale też na innym, bardziej subtelnym, dotyczącym również struktury informacyjnej i sposobu przygotowania jedzenia. Ciało doskonale przetwarza i wchłania dane z przygotowanego posiłku i dla niego moment spożywania jest swego rodzaju transem tzn. jego uwaga skupia się teraz mocno na wchłanianiu i przyjmowaniu, tego co jest mu dostarczane. To powinno być dla nas oczywiste, ponieważ pożywienie jest dla nas tym, co nas ożywia, daje energię i przyjemność. Wszystkie te rzeczy są ze swej natury czymś upragnionym, a więc witanym z otwartymi ramionami przez podświadomość, która się po prostu OTWIERA. W momencie jedzenia dosłownie każdy może wjechać z jakąkolwiek dodatkową informacją na nasze podwórko, która już nie będzie jakąś tam informacją, ale po prostu SUGESTIĄ.

Wiele osób myśli, że dobry nastrój przy jedzeniu ma nas tylko uchronić przed niestrawnością. Ale co znaczy w tym wypadku niestrawność i przed czym jeszcze mamy być chronieni w trakcie jedzenia tego już nie wiemy. Problem jest bardziej złożony. Każda emocja, każda myśl jest przyjmowana w trakcie posiłku bez żadnego zabezpieczenia z naszej strony. Kiedy włączamy funkcję “pobieranie” to nie możemy jej częściowo wyłączyć. Jedząc informacje z pożywienia chłoniemy równie otwarcie i ufnie wszelkie informacje z otoczenia. Oczywiście możemy się od nich odłączyć i robimy to, kiedy atmosfera przy rodzinnym stole ulega zagęszczeniu, ale tym samym dosłownie zamykamy proces wchłaniania pożywienia. Większość z nas jest już na tyle nieczuła, że nie zauważa dyskretnych sygnałów ciała, więc czasem musi dostać silniejsze bodźce w postaci ucisków w żołądku czy guli w gardle, żeby dosłownie  zabarykadować nas  przed nieprzyjemnymi informacjami.

Wspólne jadanie posiłków jest ok, ale już łączenie ich z podejmowaniem drażniących tematów z polityki czy rozwikływaniem innych problemów  jest najgorszym z możliwych rozwiązań.

Równie kiepskie jest połączenie jedzenia z oglądaniem telewizji.

W tym przypadku dochodzi do kumulacji transów. Jedzenie i dobrowolne zafiksowanie się na obrazach z niewielkim udziałem naszej świadomości (byleby się coś ruszało) to właśnie są czynniki wywołujące w nas gotowość na bezkrytyczne, czyli omijające świadomość przyswajanie wszelkich danych. W przypadku jedzenia przed telewizorem pierwszoplanową czynnością jest oglądanie, a jedzenie schodzi na drugi plan. Tak nieuważnie zapodane jedzenie zmusza nasze ciało do pochłaniania całego zbioru informacji, które mogą być błędnie odczytane. Co z tego, że jemy coś bardzo zdrowego, jeśli informacje z pożywienia łączą się nierozerwalnie z pakietem informacji dochodzącym z telewizora? Czy zdajesz sobie sprawę według jakiego klucza nasza podświadomość rozkodowuje teraz taki pakiecik ziemniaczków z atakiem terrorystycznym? Ona już nie wie, czy te białka lub węglowodany mają być ok, czy nie. Czy ta witamina jest w porządku, czy jednak należy ją odrzucić bo została połączona ze strachem. Selen być może był jej potrzebny, ale skoro przyszedł zapakowany w awantury w sejmie to ciało go jednak odrzuci. Odtąd wszędzie tam gdzie dojdzie do polemiki ciało wyrzuci z siebie pierwiastek selenu, bo nie jest to coś, co kojarzy mu się przyjemnie. Ciało i podświadomość notują bardzo skrzętnie, że odpowiedni rodzaj pożywienia i odpowiednie składniki wiążą się z jakimś konkretnym przekazem i tak jak w przypadku błyskawicznej indukcji w geście podawania ręki programujemy się sami na własne życzenie w zupełnie nie podlegający naszej kontroli sposób.

Możesz oczywiście nie wierzyć w hipnozę wykonywaną bez pomocy hipnotyzera, ale prawda jest taka, że każdy z nas jest podatny na różne sugestie i tylko niektórzy wydali sobie polecenie, że nie będą podlegać tak łatwo hipnozie na oczach tłumu. Wtedy rzeczywiście nie da się nas tak szybko złamać przed wzięciem na scenę i wprawny hipnotyzer wie, że nie ma na to czasu. Ale nieprawdą jest, że jesteśmy całkowicie odporni na trans, bo wciąż w niego wpadamy. Możesz żyć w wygodnej iluzji, że posiadasz doskonałą kontrolę nad życiem, ale faktycznie w twoich rękach spoczywa nieznaczna część. Za resztę sznurków pociągają przekazy mediów, normy społeczne, oczekiwania rodziny i znajomych, trendy, koncerny i rutyna. To właśnie brak wiary w to, że hipnoza nie dzieje się tylko na scenie lub gabinecie hipnotyzera sprawia, że wpadamy trans bezwiednie i dajemy się prowadzić tym, którzy w niego wierzą. Według Zelanda, twórcy metody transerfingu – wpadamy pod wpływ wahadła. I bynajmniej on wcale nie twierdzi, że nie mamy żadnego wyjścia. Owszem zawsze będziemy podlegać jakiejś sile, jakiemuś silnemu wahadłu. Zeland stwierdza jednak, że mamy wybór, ale tylko wtedy, gdy dokonamy świadomego wyboru, czyli wydamy nowe sugestie.

Na początek proponuję mały eksperyment z jedzeniem, które kupujemy na wynos. Kiedy rzucamy ciału robotę w postaci strawienia jedzenia i ogarnięcia nastroju w jakim jesteśmy, plus informacji zalewających nas wokół wpadamy w pułapkę rejestrowania setek niechcianych informacji i to w formie łatwo przyswajalnej, niemal jak tej na kozetce u hipnotyzera.  Czy wiesz, jakiego typu podświadomą sugestię hipnotyczną rejestruje wtedy podświadomość? Najważniejszą i najbardziej istotne są  w tym wypadku te, że “nie masz czasu na spokojny posiłek” i “jesteś w biegu”. Od tej pory będziesz coraz bardziej skłonny do kupowania szybkich przekąsek, bo podświadomość grzecznie spisała fakt, że nie masz czasu. A od tego, co zarejestrujesz podczas biegu z kanapką przez ulicę zależą kolejne i kolejne programy. To nie jest straszenie hipnozą, która jest rzekomo jakimś złowrogim stanem. Hipnoza, której tak chętnie ulega nasze ciało jest dla naszej wygody – żebyśmy nie musieli tyle rzeczy wykonywać zbyt dużym nakładem pracy. Ale właśnie dlatego jest ona stanem tak łatwo dostępnym  i lepiej będzie nauczyć się używać jej dla własnego dobra, a nie sobie na przekór.

Kto wie, jak szybko zrzucimy zbędne kilogramy, wyleczymy się z niechcianych alergii, czy ziścimy długo skrywane marzenia, kiedy wreszcie wyłączymy w trakcie jedzenia telewizor. Kiedy skupimy się na jedzeniu nasze ciało zadba już o to, żeby dobrze i bezpiecznie dla nas posegregować wchłaniane z nim informacje. Może się okazać, że teraz z łatwością wydamy bardzo skuteczne sugestie odnośnie trawienia  dotąd nietrawionych pokarmów, ponieważ ciało otrzyma je wraz z nowym zestawem spokoju. W gruncie rzeczy my też złościmy się, kiedy szef każe nam wykonywać kilka prac jednocześnie, więc dlaczego oczekujemy, że ciało może wykonać wszystko bezbłędnie i naraz?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *