My ludzie mamy taką pokrętną naturę i uważamy, że coś co leży na wierzchu i jest widoczne nie jest tak fascynujące jak to ukryte, nie tak łatwo dostępne.
Z tego powodu też to przegapiłam. Mam na myśli mały sekrecik o sile tkwiącej w stałości i powtarzalności świadomie wybranych działań.
Niewielu bowiem docenia potęgę rytmu i stałego powtarzania, a przecież starzy górale i inne poważne autorytety powiadają…
Co mi po autorytetach celebrytach? Cały świat przyrody stoi na tym prawie stałości i rytmu – że taki banalny przykład z wodą drążącą kamień przytoczę.
Taka woda się nie przemęcza. Zamiast chlusnąć raz i nie zrobić dziury, ona sobie powolutku ciurka, ciurka i ostatecznie wciska tam, gdzie chce.
Czyli sekret sukcesu leży w rytmie i stałości, a nie w jednorazowym działaniu.
Dajmy na to taki most – wytrzyma nierówny krok tysięcy pieszych, ale może się rozhuśtać i zawalić pod wpływem zsynchronizowanego, rytmicznego kroku małego oddziału żołnierzy. Dlatego dowódcy każą żołnierzom przed wejściem na most poluźnić krok.
Rytm, czyli powtarzanie czegoś w stałych odstępach czasu jest dzisiaj zjawiskiem bardzo niedocenianym. I dobrze. Nie będzie każdy burak sukcesu odnosił. Gdyby taki jeden z drugim się dowiedział, że utrzymywanie stałego rytmu w wielu codziennych czynnościach, a szczególnie tych, w których chcemy odnieść sukces, gwarantuje niewyobrażalne wprost korzyści, to by się za bardzo przyłożył.
A ponieważ już nie wierzymy w stałość, więc zarzuciliśmy rytm w każdej możliwej dziedzinie życia. Nawet w sprawach najbardziej istotnych, bo dotyczących naszego zdrowia. Nie jemy o stałych porach, nie śpimy o stałych porach i nic nie robimy zgodnie z rytmem przyrody.
Stałość określonych i celowych działań jest dla naszego niecierpliwego pokolenia czymś bardzo nieatrakcyjnym. Za to pociągają nas jednorazowe formułki i zaklęcia, które rzekomo natychmiast gwarantują sukces. Ale tak wypowiedziane zdania nie stają się naszą stałą wibracją, nie stają się nami.
Dawno dawno temu żyli ludzie, którzy jednak znali tę tajemnicę. W sanskrycie uregulowanie i powtarzanie o stałych porach nawet niewielkich znaczeniowo rytuałów (np. kąpiel trzy razy dziennie, wstawanie przed wschodem słońca, kilka prostych ćwiczeń gimnastycznych czy krótkie modlitwy) nazywało się sadhaną.
Sadhana to nic innego jak nadawanie naszym codziennym prostym zachowaniom stałego rytmu, który z czasem jest w stanie nadać stałą wibrację naszemu życiu. Stale powtarzane myśli, czynności stają się nami, stają się naszą mocą (o ile są dobre), lub naszą słabością, za co już obwiniamy los.
Żeby odróżnić moc stałego działania pomyśl o myciu zębów. Rytuał codziennego mycia zębów wywiera długotrwały efekt zdrowotny, choć jest to czynność niezbyt pracochłonna. W tym wypadku chodzi o poświęcenie codziennie kilku minut a nie o jednorazowy dwugodzinny akt raz na rok.
Dokładnie o takie rytmiczne i stałe działanie chodzi w każdej czynności, której chcemy nadać moc.
Z tym, że my zarzucamy niewygodne dla nas działanie, zanim staną się wygodne i zwyczajne, ponieważ jesteśmy cywilizacją jednorazówek Gillette.
Napotykamy na kamień i przestaje nam się chcieć kapać.
0 komentarzy